Rozdział 3

305 11 1
                                    

Silne ramiona, zanim zdążyłam otworzyć oczy podniosły mnie. Bezwiednie oplotłam tajemniczą postać. Byłam przerażona, nie wiedziałam co się dzieję.

- Podajcie wodę! - rozkazał spokojny, troskliwy głos, ale jednak groźny i stanowczy. Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam pięknie błyszczące niebieskie tęczówki. Nie mogłam uspokoić oddechu. Siedziałam na ciemnym, miękkim fotelu a tajemnicza postać klęczała tuż przede mną trzymając butelkę zimnej wody. Nieśmiało rozejrzałam się po niewielkim pomieszczeniu. Obok stały jeszcze dwa identyczne fotele jak ten, na którym siedziałam. Dwóch mężczyzn opierając się o stół wycierało zmęczone twarze i z uwagą przyglądali się rozwojowi wydarzeń nie odzywając się ani słowem. - Już lepiej? - zapytał lekko unosząc kąciki ust. Pokiwałam głową nie mogąc złożyć żadnego zdania. Po kilku łykach wody poczułam się znacznie lepiej, ale nadal bałam się gwałtowanie ruszyć.

- Sebastian idziemy! - elegancko ubrany mężczyzna latał po pomieszczeniu jak oparzony, krzycząc na wszystkich. Jednak nikt nie zwracał na niego większej uwagi. Kierowca w czerwonym kombinezonie rozejrzał się po pomieszczeniu. Wstał i podszedł do starszego mężczyzny stojącego obok wagi, który też nie był zachwycony tym co się dzieje. Szepnął mu coś na ucho, po czym stanął z powrotem obok mnie. Wyciągając dłoń pomógł mi wstać. Nogi cały czas mi się trzęsły. Nie wiem czy to z powodu kiepskiego stanu zdrowia czy magicznych tęczówek, które skutecznie pozbawiły mnie jakiegokolwiek myślenia. Delikatnie odrzucił kosmyk włosów spadający na moją twarz.

- Nie można tu wchodzić! - mężczyzna w garniturze powstrzymywał od wejścia do pomieszczenia Fran, która na początku chciała wszystko spokojnie załatwić.
- To moja przyjaciółka! - krzyknęła modelka odpychając mistrza ceremonii.
- Jakby coś się działo, dzwoń! - mój bohater wręczył mi małą karteczkę i nieśmiało się uśmiechnął. Dziękowałam Bogu, że Fran była na tyle rozsądna, że stała cicho i się nie wtrąciła. Mężczyzna w garniturze, z czerwonym kaskiem w ręku prawie siłą zaciągnął kierowcę na podium. Ze smutkiem patrzyłam jak odchodzi, jednak gdy ujrzałam jego uśmiech kiedy przed samym zniknięciem za szklanymi drzwiami odwrócił się moje tętno nienaturalnie przyspieszyło. Wiedziałam, po jego ostatnim spojrzeniu, że to nie jest koniec tej znajomości.
- Wszystko w porządku? - Fran podeszła do mnie i dla asekuracji objęła mnie jedną ręką. Pokiwałam głową nadal wpatrując się w drzwi, w których znikł kierowca. W prawej dłoni mocno ściskałam kawałek kartki, aby przypadkiem mi nie wypadła. Czułam, że gdybym ją zgubiła zapłakałabym się na śmierć.

Razem z dziewczynami poszłyśmy przebrać się w swoje codzienne ubrania. Chodzenie w szpilkach dało o sobie znać. Stopy i łydki okropnie mnie bolały. Po tym jak podziękowałyśmy za możliwość uczestniczenia w tym wydarzeniu i pożegnaniu się ze wszystkimi wróciłyśmy do hotelu. Fran jak tylko weszła do naszego pokoju wpadła do łazienki. Położyłam się na łóżko, gdy tylko zamknęłam oczy widziałam te błękitne tęczówki. A więc Sebastian? Pewnie tak. Na pewno tak. To imię idealnie do niego pasuje. Sebastian. Sebastian. Sebastian. To imię cały czas chodziło mi po głowie. Gdy leżałam i wpatrywałam się w kilka cyfr starannie napisanych na białej kartce przypomniałam sobie, że przecież nawet nie powiedziałam jak mam na imię. Nie mówiąc już o podaniu swojego numeru. Ale jestem głupia. Pewnie ma mnie teraz za kretynkę.
Fran w końcu wyszła z łazienki i pierwsze co zrobiła wyrwała mi kartkę z ręki, której nie zdążyłam przed nią schować.

- Co to? - zapytała ciekawie przyglądając się numerowi
- Nie twoja sprawa? - poderwałam się z łóżka aby odebrać już tak ważną dla mnie rzecz. Nie bardzo mi się to udało. Włoszka zdążyła zapisać numer w swoim telefonie.
- No weź powiedz. - oddała mi kartkę. Opowiedziałam jej wszystko. Musiałam się komuś wygadać a wiem, że akurat mimo to jaka jest  mogę jej ufać. - Czy ty się zakochałaś? - uśmiechnęła się cwaniacko.
- Nie! - krzyknęłam i zajęłam się pakowaniem rzeczy do walizki.
Miałyśmy jeszcze sporo czasu do odlotu samolotu, dlatego postanowiłyśmy ostatni raz przejść się uliczkami Montrealu. Spacerowałam w okolicach toru w nadziei, że spotkam tą jedyną osobę. Jednak tak się nie stało. Byłam bardzo zawiedziona, ale zrozumiałam, że ma swoje życie i swoje plany.

• • • • •
Wyścig był długi i męczący. Wymagał dużo skupienia i uwagi na każdym kroku. Rosberg i Ricciardo nie byli takimi łatwymi przeciwnikami jak mogłoby się wydawać. Musiałem się sporo namęczyć aby ich pokonać. Jednak udało się! Udało się wygrać kolejny wyścig! To był naprawdę niesamowity wyścig. Zespół był dumny i faktycznie miał z czego. Bolid przez cały weekend spisywał się perfekcyjnie. Po tym jak zaparkowałem w alei, zdjąłem kask i  poszedłem pogratulować chłopakom z zespołu. Mieliśmy powód do radości. Potem tradycyjna piątka z Nico i Danielem. Wymieniłem się opinią z kierowcą Red Bulla, który dzięki szybkiej reakcji po błędzie Niemca wskoczył na drugą pozycję. Obaj cieszyliśmy się ze swoich miejsc, w przeciwieństwie do Nico, który wyglądał jakby chciał nas wszystkich pozabijać. Zdecydowanie nie był to zadowolony Rosberg.

Z kaskiem w ręku ruszyłem w stronę pokoju, który był tradycyjnym przystankiem przed wejściem na podium. Chłopaki już poszli a mnie zatrzymał jeden z mechaników. Idąc wąskim korytarzem zauważyłem, że jedna z kobiet chyba nie czuje się najlepiej. Gdy przechodziłem obok niej zachwiała się a ja bez sekundy zawahania rzuciłem kask na podłogę i złapałem drobną osóbkę. Nie mogłem tak jej zostawić i zabrałem ją do pokoju. Moi koledzy byli wyraźnie zdziwieni całą sytuacją. Jej delikatny i wystraszony uśmiech sprawiał, że czułem się onieśmielony i nie obchodziło mnie nic poza nią, a jej ciemne oczy, które uważnie mi się przyglądały sprawiały, że krew w moim ciele krążyła zdecydowanie za szybko. Poczułem, że nie mogę zwyczajnie jej zostawić. Na małej karteczce wziętej od faceta, który zapisywał naszą wagę napisałem numer swojego telefonu w nadziei, że kiedyś zadzwoni. Mistrz ceremonii był już na tyle zirytowany całą sytuacją, że nie pozwolił na nic więcej. Nie zdążyłem o nic zapytać ani nic powiedzieć. Podczas słuchania hymnu na podium wpatrywałem się w jeden punkt tuż przed sobą rozmyślając nad tym czy wszystko z nią w porządku. Nie znałem jej imienia, nie wiedziałem skąd pochodzi, nie wiedziałem czy ma chłopaka, dzieci, rodzinę, nie wiedziałem o niej kompletnie nic, ale...ale nie mogłem o niej zapomnieć. Chciałbym ją poznać, chciałbym się nią zaopiekować, chciałbym sprawić aby czuła się bezpiecznie. Ej Sebastian! Co się z tobą dzieje?! To zwykła dziewczyna, której pomogłeś. Każdy by się tak zachował!

• • • • •
Początek tygodnia spędziłam w pracy jednak cały czas myślałam o tych magicznych oczach, kuszącym uśmiechu oraz sylwetce, którą poznałabym nawet na najciemniejszym miejscu. Nie mogłam przestać myśleć właśnie o nim. Nie mogłam skupić się na żadnej rzeczy za jaką się zabrałam co nie uszło czujnemu oku mojej przyjaciółki.

- Co tam u Sebastiana? - gdy usłyszałam jego imię moje policzki natychmiast zrobiły się czerwone. Fran szeroko się uśmiechnęła, potem uważnie mi się przyjrzała. - Tylko mi nie mów, że do niego nie zadzwoniłaś. - skrzyżowała ręce na piersi i stanęła naprzeciwko mnie.
- Nie zadzwoniłam. - potwierdziłam jej domysły. Myślałam o tym aby do niego zadzwonić jednak zabrakło mi odwagi. Nie wiedziałam co mogłabym mu powiedzieć, a o tym jak bardzo bym się zestresowała gdybym usłyszała jego głos nawet nie chciałam myśleć. Fran wyszła z pomieszczenia, ale za kilka sekund z powrotem stała w tym samym miejscu trzymając w dłoni mój telefon.
- Dzwonisz! - rozkazała. Próbowałam ją przekonać, że ta czynność nie jest odpowiednia i sam kierowca pewnie nawet nie pamięta kim jestem. Fran uśmiechała się tylko z politowaniem. Nie miałam wyjścia po tym jak zagroziła, że sama do niego zadzwoni. Wyrwałam jej telefon z dłoni i poszłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi, ale wiedziałam, że i tak będzie pod nimi stała i wszystkiego słuchała. Jednak uznałam, że w samotności lepiej mi pójdzie. Uważnie wbiłam każdą cyfrę, ale wciśnięcie zielonej słuchawki nie było tak proste jak mi się wydawało. Przerosło mnie to.
- Dzwonisz? Jakoś nie słyszę! - Fran uchyliła drzwi i wsadziła głowę do pokoju. Bez niej nie dam rady. Kiwnęłam głową, żeby weszła a ta uradowana wskoczyła na moje łóżko. Zabrała mi telefon, sprawdziła czy numer jest poprawnie przepisany i bez zawahania nacisnęła słuchawkę.

 Zabrała mi telefon, sprawdziła czy numer jest poprawnie przepisany i bez zawahania nacisnęła słuchawkę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Ostatnie spojrzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz