18.

1.5K 91 9
                                    

Przez długą chwilę nie odzywała się próbując jak najszybciej opracować plan skutecznego odciągnięcia go od tego pomysłu. W głowę wwiercały się dźwięki obracanego pomiędzy palcami ostrza noża. Nie daj po sobie poznać przerażenia. Przecież się nie boisz. Jej głęboki wdech był prawie niesłyszalny przy hałasie jaki wykonywało narzędzie. Prawda jest taka, że stalowe ostrze przesuwające się mozolnie w tę i z powrotem po palcach chłopaka było prawie, że bezszelestne. Otworzyła powoli oczy i podniosła się, kierując osłabioną sylwetkę w jego stronę.

- Nie boisz się?

Jego głos wydawał się być nieproporcjonalnie niepewny do jego ruchów. Przekręciła głowę i spojrzała na niego ze zdziwieniem. Udawaj niewzruszoną.

- Ja? – z kpiną przewróciła oczami - Chyba nie próbujesz nauczyć mnie jak się bać?

Przez moment zawahał się i zatrzymał narzędzie oczekując od niej kontynuacji.

- Nigdy nie dowiesz się co to prawdziwy strach. Leżysz tu sobie i myślisz, że możesz kontrolować swoje życie. Myślisz, że możesz nami wszystkimi manipulować i robić co ci się żywnie podoba. Otóż – pochyliła się nad nim i zmierzyła wzrokiem mocno ściskany przez niego nóż – mylisz się.

Palec niefortunnie przesunął się po ostrzu w rezultacie plamiąc białą pościel krwią. Zasyczał delikatnie i spuścił wzrok na dłonie. Dziewczyna odsunęła się i zniesmaczona wyjęła nóż spomiędzy jego palców.

- Pójdę kogoś zawołać – odwróciła się, jednak zatrzymał ją brudząc tym samym jej nadgarstek krwią.

- Okej, porozmawiajmy – jego oczy jakby złagodniały, a wzrok przestał przypominać nawiedzonego pacjenta kliniki psychiatrycznej. Chociaż, detoks to w pewnym sensie małe wariatkowo. Dziewczyna usiadła bezsilnie na łóżku obok niego i zmęczona rzuciła mu zniechęcone spojrzenie.

- Mów bo nie mam zamiaru siedzieć tutaj umazana twoją krwią – przetarła palcem poplamioną dłoń.

- Nie rozumiesz i prawdopodobnie nigdy nie zrozumiesz jak to jest kiedy im bardziej chcesz być dobry, lepszy, prostować swoje życie, to wszystko jeszcze bardziej się wali. Kiedy próbujesz z czymś zerwać raz na zawsze, a to ciągnie cię jeszcze bardziej w dół. Kiedy na każdym kroku zdajesz sobie jak beznadziejny i żałosny jesteś w porównaniu do reszty świata.

Dziewczyna odwróciła wzrok i obojętnie wzruszyła ramionami.

- Nie rozumiesz i nigdy nie zrozumiesz jak to jest kiedy pomimo wszelkich twoich starań nie możesz zrobić nic z tym, że po prostu powoli umierasz. Nie możesz oszczędzić bólu i cierpienia osobom, które kochasz, a wręcz angażujesz ich w to jeszcze bardziej. Nie zrozumiesz bo wydaje ci się, że to ty jesteś najbardziej pokrzywdzoną osobą na ziemi i to tobie należą się wyrazy współczucia bo nie potrafisz rzucić gówna w które sam się wpakowałeś – przełknęła ślinę starając się zahamować łzy – Wiesz co? Ja nie potrzebuję współczucia. Chcę tylko, żebyś nie niszczył Harry'ego jeszcze bardziej bo w przeciwieństwie do mnie, ty masz nad tym pełną kontrolę.

Gwałtownym ruchem podniosła się z łóżka i skierowała w stronę drzwi. Odwróciła ostatni raz głowę w stronę chłopaka, który leżał z lekko uchylonymi wargami i uważnie się jej przyglądał.

- Zrób to. Przestań w końcu zachowywać się jak dziecko.

Opuszczenie pomieszczenia łącznie z wezwaniem pielęgniarki nie zajęło jej więcej niż kilka minut. Opadła na krzesło obok ciemnowłosego chłopaka opierając głowę na jego ramieniu. Szybko wskazał na pokrwawione dłonie i zwrócił ku niej przerażone spojrzenie. Ponownie jedyne do czego była zdolna to wzruszenie ramionami. Oplótł ramieniem drobne ciało, a jego usta z desperacją i delikatnością przycisnęły się do jej czoła.

The Personal Caregiver | H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz