rozdział 8

325 28 5
                                    

  Był środek nocy , na dworzu padał spory deszcz i wiał mocny wiatr . Atsushi miał otwarte okno,nie przeszkadzał mu chłód. Siedział pod kołdrą i słuchał muzyki w zamyśleniu. Minął tydzień od dnia w którym Dazai przytulił go i trzymał w objęciach przez dłuższy czas ,ale Atsushi nadal nie mógł się z tego otrząsnąć. Przez parę dni zastanawiał się czy to w ogóle się wydarzyło czy po prostu jego wyobraźnia płata mu figle. Ale wtedy przypomniało mu się że czuł jego ciepło przy sobie i jego duże dłonie na plecach , gdy lewym policzkiem był oparty o jego klatkę piersiową i wdychał jego zapach zachłannie bo nie wiedział ile czasu mu jeszcze zostało.
  To było co najmniej dziwne,gdyż nigdy nie widział Dazaia, który wchodziłby w jakiekolwiek kontakty fizyczne. Dazai był typem człowieka, który ich unikał jak tylko mógł. Równie dobrze mógł tylko podziękować i zabrać prezent. A może to tylko dla Atsushiego znaczyło coś więcej a dla niego nic? Białowłosy westchnął ciężko, ale postanowił przestać myśleć o tym bo to nie prowadziło go donikąd. Spojrzał na zegar, który zaczął drażnić go swoim tykaniem. Była druga w nocy a jego powieki ani razu nawet nie zadrżały.
Zdążył się już powoli przyzwyczajać do bezsennych nocy, ale najgorzej jest potem funkcjonować za dnia. Nagle wpadł na pomysł, dość szalony i nieodpowiedzialny bo ma jutro pracę. Wstał ubrał się,zabrał ze sobą pieniądze i wybiegł z mieszkania , cały czas biegnąc w deszczu dotarł do sklepu ,który był otwarty 24/h. Zadowolony wyszedł z paczką piw owocowych a jedno z nich otworzył już po drodze.
- co ja robię?- mruknął do siebie pod nosem biorąc wielkie hausty owocowego płynu. Gdy dotarł do mieszkania zdążył wypić już dwa piwa i zaczynało mu się powoli kręcić w głowie. Niezdarnie rozebrał się i przebrał w pidżamy. Nie był jeszcze na tyle pijany żeby nie zauważyć że brakuje jednej puszki. Zmarszczył brwi i wyszedł za drzwi w poszukiwaniu skarbu. Zszedł ze schodów co i rusz popijając, pił tak szybko że dostał czkawki. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo jest głośno. W końcu zauważył puszkę piwa koło drzewa i zadowolony pobiegł po nią.
- Atsushi-kun?- usłyszał znajomy gładki głos. Odwrócił się na pięcie żeby zobaczyć kto go woła. Zupełnie zapomniał, że Dazai mieszka dosłownie paręnaście metrów dalej.
- o mój boże, tylko się nie zbłaźnij- szepnął sam do siebie.
Wystawił rękę i pomachał mu.
- Właśnie wracałem ze skl..- czkawka.
- Zgubiłem coś po dro..- czkawka.
Usłyszał tylko melodyjny śmiech Dazaia.
- Atsushi-kun, ile wypiłeś?
Białowłosy zawstydził się i zarumienił. Dobrze, że było ciemno i nie był zbyt widoczny z takiej odległości.
- Cóż.. trochę. Przepraszam jeśli cię obudziłem Dazai-san już idę do siebie.
- Nie spałem. Lepiej chodź pod dach bo przemokniesz- ponaglił go Dazai.
Atsushi szybkim krokiem wszedł pod dach wyciskając włosy z wody.
-  A ty Astushi-kun czemu nie śpisz?
Atsushi przełknął grubą ślinę , ale był bardziej pewny siebie przy Dazaiu niż kiedykolwiek. Podziękował alkoholowi w myślach.
- Ja? Ostatnio nie mogę wcale zasnąć więc wymyślam sobie jakieś zajęcia- odparł wzruszając ramionami.
- Takie jak picie o 3 nad ranem?- zaśmiał się Dazai.
- To było akurat dość spontanicznie- powiedział szczerze białowłosy.
- Ja też nie mogę zasnąć cały czas myślę o kimś
Oddech Atsushiego utknął w gardle. Nie wiedział jak ma kontynuować tą rozmowę i do czego ona zaprowadzi,ale postanowił coś sprawdzić.
- Oh? Jakaś dziewczyna?
- Wydaje mi się, że dobrze wiesz kto to Atsushi-kun
Nastała niezręczna cisza , było słychać tylko świst wiatru i dźwięk deszczu, który uderzał o beton.
Atsushi z nietrzeźwym umysłem próbował jakoś z tego wybrnąć, ale nie pomagało mu wcale to , że Dazai cały czas mu się przyglądał i nie spuszczał z niego wzroku.
- Umm... Nie za bardzo , ale jeśli Dazai-san będzie gotowy to mi wtedy powie.
- Napewno- odparł Dazai.
- No to dobranoc .. a raczej dzień dobry i ... do zobaczenia- wyjąkał Atsushi i nie czekał aż Dazai odpowie albo wejdzie do swojego mieszkania po prostu ulotnił się najszybciej jak to możliwe. Zamknął za sobą drzwi i położył sobie rękę na sercu. Biło jak szalone i nie mogło się uspokoić.
Nie wiedział czy zawdzięcza to alkoholowi czy spotkaniu z Dazaiem.

catharsisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz