I / Jak potrafisz być optymistą w takich chwilach, Shouyou?

4.6K 180 184
                                    

Pomachał energicznie do swojego chłopaka, a następnie zaczął iść w jego kierunku, przechodząc przez pasy. Po chwili zobaczył wystraszony wzrok czarnowłosego i nagle cały świat się zatrzymał. Poczuł wielkie ramiona, które oplotły jego drobną sylwetkę, oraz cichy, ciepły szept przy uchu.

— Kocham ciebie, Shouyou.

Chłód go ponownie otoczył, a sam popchnięty przez czarnowłosego, walnął o zimną jezdnię. Cicho syknął i gwałtownie, ale również z delikatnością podparł się na przedramionach. Ujrzał najpiękniejszy i najszerszy uśmiech Kageyamy, który w życiu widział, a po sekundzie wjeżdżający pojazd w niego.

***

Otworzył szeroko oczy i szybko podniósł się do sadu. W głowie mu się zakręciło, ale wstrzymał oddech, aby oddalić odruchy wymiotne.

— Shouyou, obudziłeś się wreszcie! Wiesz, jak ja się martwiłam o ciebie? — Usłyszał damski głos, który doskonale znał.

Hinata skierował się w stronę dźwięku i tak, jak myślał, ujrzał swoją mamę. Zwrócił uwagę na jej szklące oraz całe opuchnięte oczy. Łatwo można stwierdzić, że przez dłuższy czas płakała. Jej piękne, rude loki zebrane zostały w niechlujny kucyk, lecz z niego uciekło kilka kosmyków. Miała na sobie stare, szarawe dresy i T-shirt z krótkim rękawkiem, czyli ciuchy, w które chodzi po domu. Matka Hinaty zawsze elegancko się ubiera, ale aktualnie nie zważała na swój wygląd.

— G-Gdzie jest Tobio? Ile spałem? — zapytał, powstrzymując nadchodzący szloch.

Kobieta złapała syna za dłoń i zaczęła delikatnie ją głaskać.

— Kochanie, spałeś przez tylko trzy godziny. A Tobio... — Zacisnęła usta, a po jej policzkach zaczęły ściekać nowe łzy. — Jest nadal na bloku operacyjnym...

Hinata puścił rękę swojej rodzicielki, planując wstać z łóżka. Niestety, ale z powodu osłabienia miał z tym problemy, ponieważ matka go powstrzymała, gdy chwyciła jego ramiona.

— Zostaw mnie — syknął do kobiety Shouyou.

— Nie możesz nigdzie iść! — zawołała. — Walnąłeś głową o jezdnię i możliwe, że masz wstrząśnięcie mózgu. Lekarze rozkazali ci leżeć w łóżku.

— Tobio mnie potrzebuje. To moja wina! — krzyknął rudowłosy, ciężko podnosząc głowę. Spojrzał się na nią błąkającym, lecz odrobinę groźnym wzrokiem. W jego gardle stanęła wielka gula i sam się zadziwiał, że jeszcze potrafi coś mówić.

Kobieta westchnęła głęboko, ale zmniejszyła nacisk na synu. Chłopak prędko odrzucił kołdrę, wstał na podłogę i na początku chwiejnym krokiem, a późniejszym biegiem, zniknął z sali, w której przebywał.

***

Hinata przez swoje emocje nie dowiedział się, gdzie operują jego ukochanego. Zamiast tego szybko przemieszczał się po korytarzach szpitalu, czasami się potykając i połykając gorzkie łzy lecące ciągle z oczu. Delikatnie podniósł kąciki ust, gdy rozpoznał mężczyznę siedzącego na krzesłach pod pewnym pomieszczeniem. W końcu trafił.

Bieg rudowłosego przeszedł płynnie w wolny chód. Kiedy Shouyou stanął już przez nim, wybuchnął kolejną falą łez. Ułożył się na kolana, aby pokłonić się przed tą osobą.

— Przepraszam! To wszystko przeze mnie, Kageyama-san! — Shouyou podniósł wzrok na ojca Tobia, który nadal miał twarz zakrytą dłońmi. Po chwili opuścił rękę, a brązowe oczy Hinaty spotkały się z zielonymi, jak świeża trawa tęczówkami. Oczy Osamu niczego nie ukazywały. Były puste i wyprane z emocji tak, jak cały mężczyzna.

— To nie jest nikogo wina. Usiądź, chłopcze — poprosił spokojnym głosem, ściągając swoją marynarkę z krzesła obok.

Zagubiony rudowłosy posłuchaj mężczyzna. Gdy zajął miejsce, zerknął w stronę ojca jego chłopaka. Osamu był ubrany w pasujące spodnie do żakietu i pogniecioną, białą koszulę białą.

— Czy... coś wiadomo? — zapytał Shouyou, starając przerwać krępującą ciszę.

— Byłem w trakcie ważnego spotkania firmy, przez które zależne jest moje stanowisko — zaczął bezemocjonalnie Osamu. — Porzuciłem je i jak najszybciej wsiadłem w samochód. Nie było mnie przy śmierci Junko, więc chociaż będę przy śmierci Tobio.

— Jak śmiesz wygadywać takie głupstwa! Czy operacja się skończyła? Nie, więc dlaczego już chowasz syna do grobu? — zapytał wściekły Hinata, zaciskając pięści. Mimo że znał relacje Kageyamy z rodzicielem, nie mógł uwierzyć w te słowa. Osamu od śmierci swojej żony odsunął się od Tobio i utracił wszelkie kolory. Syn był całkowitą kopią matki, więc mężczyzna ciągle widział szczęśliwe, przeszłe chwile z ukochaną. Uciekł od własnego syna, żeby nie odczuwać zadawanego bólu, nie wiedząc, ile cierpienia zadaje Tobio.

— Operacja trwa już ponad trzy godziny. To na pewno koniec! Straciłem żonę i syna! — podniósł głos i skierował głowę w stronę Shouyou, aby złapać kontakt wzrokowy z chłopakiem.

Hinata spotkał ojca Kageyamy tylko dwa, czy trzy razy. Osamu zawsze mial puste oczy oraz zachowywał się, jakby mu na niczym nie zależało. Jednak dzisiaj rudowłosy zobaczył prawdziwy ból i cierpienie w jego spojrzenia. Spływały łzy po policzkach, a górna warga drżała tak, jak całe ciało. Shouyou pod wpływem emocji, ale z zawahaniem wziął w swoje dłonie ręce ojca jego chłopaka i mocno je chwycił.

— Czemu nie potrafisz uwierzyć w niego? Tobio się nie podda. Nie ma absolutnej możliwości, aby umarł... — powiedział ostatnie zdanie cicho, uciekając wzrokiem w szpitalne kafelki. Hinata sam nie był pewny w przeżycie Kageyamy. Przecież widział, z jaką prędkością samochód go walnął.

— Jak potrafisz być optymistą w takich chwilach, Shouyo? — parsknął cichym śmiechem Osamu, a następnie przyciągnął rudowłosego do uścisku. Zaczął głaskać po plecach drżące, drobne ciało.

Pogrążeni w ciszy, czekali na najgorsze.

***

Po kilku godzinach rozniósł się odgłos odsuwania drzwi i Hinata oraz Osamu gwałtownie się podnieśli. Światło, które wskazało na trwającą operacje, zgasło. Wyłonił się mężczyzna w szpitalnym uniformie. Sciągał powoli swoje okulary i opaskę z włosów. Spostrzegł dwie czekające osoby, a później podszedł go nich.

— Jest pan opiekunem Kageyamy Tobio? — zapytał spokojnym, ale zarazem zmęczonym głosem.

— Tak, jestem Kageyama Osamu... — przedstawił się, ale zrobił krótką przerwę. — Jestem ojcem Tobio — dodał z stresem. Uważał, że nie zasługuje już na ten tytuł.

— Nie będę oszukiwać, że chłopak jest w okropnym stanie. Raz doszło do zatrzymania akcji serca. Organy wewnętrze całkowicie były zmasakrowane. Kilkanaście kości złamanych, a w tym płuco zostało przebite przez żebro. Martwiąca też jest jego prawa ręka, w którą centralnie walnął samochód. Niewiadomo, czy będzie on mógł poruszać nią w przyszłości. Daliśmy z siebie wszystko. Po więcej szczegółów proszę do recepcji. Przepraszam, ale operacja była bardzo wyczerpująca i nie mam już siły na nawet rozmowę. — Lekarz pokłonił się, zanim skierował się w głąb korytarza.

Hinata próbował przeanalizować słowa doktora. Mimo że mężczyzna mówił nieskomplikowanym językiem, nie dostał najważniejszej informacji. Szybko podbiegł do niego i złapał jego bluzkę trzęsącą się ręką.

— Ale Tobio żyje, prawda? — zapytał, połykając świeże łzy.

Lekarz cicho westchnął. Kucnął, aby następnie położył dłoń na Shouyou ramieniu.

— Chłopcze, najważniejsze jest, aby przeżył dzisiejszą noc.

Pokocham Ciebie ponownieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz