Rozdział 4 ~ Walnięta wróżbiarka ~

129 6 0
                                    

Wstałam przed siódmą i poszłam się ubrać, spojrzałam na plan lekcji, za godzinę mam obronę przed czarną magią. Odłożyłam plan na stolik, i poszłam na śniadanie, po drodze spotykałam Alana i razem ruszyliśmy do wielkiej sali. Jak zwykle wzrok spoczął na nas, a my podeszliśmy do stołu Gryffindoru i usiedliśmy, oczywiście najnowsze fanki Alana od razu do niego podeszły. Wypytywały czy ma dziewczynę, jak to jest być wilkołakiem, czy się z nimi umówi, biedny Alan. Po śniadaniu ruszyliśmy na lekcję, szliśmy z Lily Evans, rudowłosą dziewczyną, z którą wczoraj na kolacji rozmawiałam. Kiedy doszliśmy do sali, usiadłam obok Remusa, a Alan usiadł z Lily, z którą miał wiele wspólnych tematów.
Po chwili przyszedł nauczyciel, był to średniej wysokości starzec, mniej więcej 60-letni, przywiał się i kazał otworzyć na stronie 1. Tematem były wampiry, kiedy zrozumiałam, że będzie to historia o pierwszych wampirach, w duchu modliłam się, żeby nie było tu mojego nazwiska.

- Jak widzicie, temat to wampiry, ktoś mi opowie kim są? - zapytał, a ręką Kaleb'a wystrzeliła w górę, razem z Lily - Lily - powiedział.
- Wampiry są nieśmiertelne, nie można się nimi urodzić, żywią się krwią, i palą się na słońcu - powiedziała, oj byś się zdziwiła, z tym urodzeniem.
- Tak, a wiesz, że wiedźmy tworzą pierścienie słoneczne, dzięki którym możemy chodzić za dnia? - zapytał Kaleb.
- Oh no tak, przecież mamy tu wampira, może obalisz parę mitów ? - zapytał nauczyciel.
- Po pierwsze, wampiry po mimo, że mogą żyć wiecznie, można je zabić, po drugie każdy myślał, że nie można urodzić się wampirem, do pewnej sytuacji, ale cóż to zachowam dla siebie, po trzecie, żywimy się krwią, ale nie musimy pić koniecznie ludzkiej, możemy zwierzęcą, jednak nie mamy po niej pełni siły, po czwarte pierścienie, ale to już mówiłem, czosnek nie działa, z resztą jak krzyże i woda święcona - powiedział Kal*.
- Ciekawe, cóż skoro rozmawiamy o wampirach, powinniście znać historię pierwszych wampirów, ale cóż, chyba nie powinienem - powiedział, i dyskretnie spojrzał na mnie.
- Profesorze prosimy - poprosił James.
- Yyy, moi drodzy naprawdę, to nie historia dla was, jesteście za młodzi - powiedział i próbował urwać temat.
- Może ja opowiem? - zaproponowała Lizzy, a każdy na nią spojrzał.
- Lizzy, nie masz prawa - powiedział Kaleb.
- Oj tam, oj tam, przecież chcą wiedzieć, nie podam przecież szczegółów - powiedziała.
- Jeżeli to zrobisz, to osobiście cię zabiję - powiedziałam, a wzrok klasy przeleciał na mnie.
- Czegoś się boisz? Przecież nie masz nic do ukrycia - powiedziała złośliwie Lizzy.
- Cisza! - krzyknął nauczyciel - Nikt nie będzie tego opowiadał, i koniec tematu, wracamy do lekcji - powiedział, i zaczął prowadzić lekcje dalej.

Przez resztę lekcji rozmyślałam o Elizabeth, czy naprawdę by to zrobiła, chociaż, ona dla sławy zrobi wszystko, nawet kosztem innych.
Kiedy nauczycieli oznajmił koniec lekcji, każdy wyszedł i skierował się na opiekę nad magicznymi stworzeniami. Po drodze Jo, Alan i Kaleb zaczęli mnie pocieszać, ale zaczęłam ich spławiać, nie chciałam teraz rozmawiać. Kiedy doszłam nauczycielka już czekała, z jakimś zwierzęciem, już chciałam spytać, ale nie zauważyłam, żeby jeszcze ktoś je widział, prócz mnie, Kaleb'a i Alana.

- Witajcie moi drodzy, pewnie zastanawiacie się, dlaczego dziś nie ma żadnego zwierzęcia, mamy dziś do omówienia Testrale, jest tu jeden, ci którzy nie widzą go, oznacza, że nie widzieli czyjejś śmierci, kto go widzi? - zapytała.
- Ja - powiedziałam ja, Alan, Kaleb i... Remus?
- Może opowiecie? - zapytała.
- Śmierć przyjaciela - odpowiedział Alan.
- Jakiś koleś, się powiesił w parku na drzewie - odpowiedział Kaleb, a raczej skłamał.
- Śmierć dziadka - powiedział Remus.
- A ty Hope? - zapytała nauczycielka.
- Śmierć matki - powiedziałam, a wzrok wszystkie, znów spoczął na mnie.
- Oh współczuję wam - powiedziała.
- Jasne - powiedziałam pod nosem.

Kolejną lekcję myślałam o czymś innym, i nie słuchałam nauczyciela, przez tą sukę, przypomniała mi się śmierć matki, zaraz się popłacze, aż czuje łzy w oczach. Dlaczego na każdej lekcji, muszą mi przypominać o rodzicach, i jednocześnie o moich błędach? Czy ja naprawdę, nie mogę chociaż trochę zapomnieć?. Po lekcji poszliśmy na wróżbiarstwo, nie wierzę, że idę na ten kabaret, ciekawe czego się dowiem, wątpię żeby czegoś dobrego. Okazało się, że żeby wejść do sali trzeba, wspiąć się po drabinie, chciało mi się śmiać, nie dość, że jest pełno schodów, to jeszcze drabina. Kiedy w końcu weszłam, zobaczyłam w miarę dużą salę, zamiast krzeseł były po dwa fotele i jeden stolik, usiadłam z Lily, która była zafascynowana, tymi całymi pierdołami. Po jakiś dziesięciu minutach, nauczycielka łaskawie się pojawiła, natychmiast do mnie pobiegła, o zaczęłam mówić jak to jest jej przykro.

- Pani jest jakaś walnięta! - podniosłam głos.
- Biedna dziewczyno, tyle przeszłaś i jeszcze tyle po cierpisz, biedna - mówiła.
- Odsuń się ode mnie kobietą, bo przysięgam, że od gryzę ci gardło - powiedziałam, na co ta w końcu się odsunęła.
- Przepraszam, kochani naleje wam zaraz herbaty, wypicie ją i zaczniemy odczytywać z fusów, tak jak w zeszłym roku - powiedziała.

Zaczęła każdemu po kolei nalewać herbaty, wzięłam łyka ale była tak nie dobra, że wylałam ją do kwiatka obok, przepraszam mały, ale chce żyć.
Przechadzała się po sali, aż zatrzymała się przy James'ie, i zaczęła coś mu mówić, ten zaczął się głupio uśmiechać, nagle wstał i zaczął skakać ze szczęścia. Ciekawe co mu powiedziała, może, że będzie z Lily? Kto wie. W końcu ten dramat się skończył, wyszliśmy z sali i udaliśmy się na błonie, gdyż mieliśmy mieć lekcje zaklęć, a nauczyciel uznał, że jest taka ładna pogoda, i poćwiczymy zaklęcia rozbrajające.

~~~~~~~~~~~~~~✓°•°✓~~~~~~~~~~~~~

Poprawiony

Sorki za błędy i nie obecność ale nie miałam internetu żeby po wstawiać.

| 884 słów |

It's my life ( To & HP )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz