s04e03 ,,Jak róża w ogrodzie, w którym rosły same chwasty"

868 201 271
                                    

✬✬✬

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

✬✬✬

Miękki puch otulał cały świat. Zapanowała ciemność, którą i tak w jego sercu rozpalał zawsze widok Ani. W Queen'owskich oknach nie zgasła tylko jedna świeczka. Rudowłosa zerkała tylko zza okna, szukając wzrokiem swojego Tristana. Mogła go tak nazwać, prawda? W końcu mężczyzna dla Izoldy ukatrupił smoka... No, może tylko odciął jego język, no i w sumie to dla króla, ale...

W czymś jeszcze pomóc, panienko? — W głowie zaszumiał jej głos chłopaka z pierwszego ich spotkania. - Czy jeszcze smok jakiś zasłużon zagłady swej?

Nie do końca tak powiedział, lecz w głowie Ani był niczym rycerz, przybyły z najdalszego zakątka, ratujący ją przed wieżą, którą był szczekający wtedy Billy Andrews. Swoją drogą, ciekawe jak się ma?

Odrzuciła tę myśl i ponownie zerknęła na trzymany w ręce list. Obiecał, że będzie przyjeżdżał do Avonlea maksymalnie dwa razy w roku. Tak bardzo chciała, żeby te kilka dni, przez które będzie mogła go zobaczyć, były najcudowniejszymi, do których będzie wracać myślami w nocy. Z tyłu głowy zaszumiał też jej głos Ka'Kwet. Widziała swoje szczęście obok jej trosk. Nie zasłużyła... Nikt nie zasługuje... Lecz jak by temu zaradzić? W tamtym momencie jedyne co widziała to swoją porażkę. Jako przyjaciółki. Ogromny dług wobec osoby, która nazwała ją walecznym, dzielnym sercem. Sercem, które w momencie z przyspieszonego bicia z ekscytacji, zmieniło się na wybijanie rytmu paniki.

Nawet nie zdała sobie sprawy z tego, że widok zza okna zszedł na drugi plan i nie zauważyła zbliżającego się Gilberta. Chłopak widział ją już z dala, gdyż płomień świecy, jaką była miłość, parzył go w serce, widząc zamyślone jak zwykle szare oczy.

Podszedł cicho pod okno i czekał chwilę. Zastanawiał się, czy bardzo zmieniła się przez te kilka miesięcy. Rozłąka ich trwała krótko, aczkolwiek była bardzo długa w uczuciu. Jakby miłość była szydełkowaniem, a oni drutami. Kłębek jej spadł z kolan Boga i rozłożył się po ziemi. Lecz przecież to nie przeszkadza w stworzeniu pięknego szala, prawda?

Po chwili ciszy szatyn uniósł się delikatnie twarzą do okna i krzyknął przerażającym (według siebie) głosem "Buuu!". Ania jednak tylko się wzdrygnęła i na początku zerknęła na niego ze zdziwieniem. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że w oczach jego jest oczekiwanie. Aż przyjdzie, aż się w niego wtuli, aż otuli go zapach wiśni z włosów dziewczyny, aż... Po prostu będzie obok. Rudowłosa zerknęła na utulone we śnie przyjaciółki. One zmierzały do domów dopiero za kilka dni. Włącznie z Dianą, która zrezygnowała z napisania kolejnego listu. Czekała na spotkanie. Z Jerry'm.

Ania założyła na siebie płaszcz, czapkę i chwyciła zimną ręką skórzaną torbę. Otworzyła drzwi frontowe i rozejrzała się po tak pięknej scenerii, wręcz niemożliwej. Poczuła się jak tego pamiętnego dnia, jeszcze parę miesięcy temu. Gdy swoją torbę położyła na werandzie, powoli stąpała po schodkach i zbliżyła się do chłopaka. Postanowiła to odtworzyć. Gilbert natychmiastowo zdał sobie sprawę z tego, co ukochana robi i uśmiechnął się do niej szeroko.

Talking to the moon → awae sezon 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz