Nie wiedziałam, że będzie tak duży odzew pod pierwszym rozdziałem/odcinkiem, ale... Dziękuję, uwielbiam was!
Ave Shirbert
#TolaTadziuTeam
✬✬✬
Cole starannie wiązał buta, gdy Józefina Barry szturchała go już swoją laską, ze "spóźnisz się do szkoły" na ustach.
— Spokojnie — mruknął młodzieniec, przewracając oczami. — Świat się chyba nie zawali, jeśli spóźnię się dosłownie pięć minut?
— Ty to jesteś giguś — rzuciła, zdezorientowana. — Za rok wybierasz się do szkoły wyżej, ten ostatni rok może być dla ciebie decydujący! Musisz się przyłożyć, jeśli naprawdę chcesz udać się do Akademii Sztuki!
Cole założył na siebie ręce na klatce piersiowej i westchnął głośno. Miała racje. Zawsze miała. Nawet wtedy, gdy mówiła mu, że zamiast szarego sweterka powinien założyć porządną marynarkę. Dziękował Bogu, że chociaż wtedy jej posłuchał, bo później klasa widząc tak ubranego nauczyciela, po lekcji określała jego styl jako "nienadający się do klasy artystycznej, gdyż podkreśla jego bezguście". Cole nie odezwał się na to, choć chciał stanąć w obronie profesora.
W końcu swój styl powinien określać on sam.
Józefina Barry z pewnością by się z tym zgodziła, jednak ubiór nie był według niej rzeczą poważną. W końcu to tylko kawałek materiału, aby zakryć goliznę. I choć była zdecydowanie typem liberalisty, to jednak wiedziała, że dobre maniery i schludny wygląd robił większe wrażenie na profesorach niż pewność siebie, zwłaszcza w tak błahych kwestiach.
— Jak już wrócisz do domu, to zaraz po obiedzie zrobimy rewię mody, jasne? — Zaśmiała się, a chłopak odpowiedział jej tym samym.
Zamknął za sobą drzwi i skierował wzrok na ścieżkę otuloną brzózkami. Jesienią drzewa tworzyły według niego najpiękniejszy krajobraz. Brązowo-pomarańczowo-żółte liście były dużo bardziej fascynujące niż codzienna ich zieleń. Listki spadały, zakrywając częściowo trawę, a jeże spacerowały stworzonymi przez nie tunelami. Cole więc szedł wgapiony w podłoże, aby przez przypadek nie skrzywdzić walecznego zwierza, ale też by nie skaleczyć stóp.
Zbliżała się Wigilia. Józefina chciała zaprosić studentów do siebie na Boże Narodzenie, jednakże Maryla listownie poinformowała ją, że zamówiła ona już odpowiednie zakupy, także Ania i Gilbert najwyżej przybędą z Dianą w kolejnych dniach. Józefina to kryła, ale bardzo stęskniła się za rudowłosą. Brakowało jej rzucanych na prawo i lewo mądrości. Sentencji, które puszczała niczym gotowego do lotu ptaka, który zbudował gniazdko w sercu starszej pani Barry.
Choć nie tylko w jej, bo Cole nadal pamiętał ich rozmowę na klifie, gdy zerkali w lśniącą taflę wody. Gdy wiatr owiewał jego duszę i jeszcze zimniejsze wtedy serce. Na samą myśl chłopak zadrżał, a zimny dreszcz przebiegł przez jego skórę. Zapiął jeszcze ciaśniej malachitowy płaszcz i zawiązał dokładniej ciepły szal. Blade policzki nagle owiał róż, a i nosek radośnie zaprosił go również do siebie. Był osobą, która zawsze otulała się ciepłym ubraniem, a w domu kocykiem.
Gdy zerknął na biały budynek szkolny, otoczony kariatydami (filar w kształcie postaci kobiecej), westchnął głęboko z lekkim stresem. Zazwyczaj mało mówił z rówieśnikami. Nikt nie zagadał do niego wtedy jak Ania. Z rudowłosą to było tak, jakby oboje ciągnęli linę, razem się równoważąc. Jej szare oczy i jego zielone zlewały się jak ocean i opowiadały historie, które słyszało tylko morze.
CZYTASZ
Talking to the moon → awae sezon 4
Hayran KurguDziesięć rozdziałów, dziesięć odcinków. Ania na Uniwersytecie próbuje przekonać do siebie rówieśników. Gilbert w Toronto odkrywa szokujące informacje. Ka'Kwet traci nadzieję. Cole spotyka swoją pierwszą miłość. Sebastian i panna Stacy odnajdują w so...