6.

105 12 38
                                    



- Czy tyś do reszty oszalał!? - kobiecy głos rozszedł się po posterunku jak echo. Avery stała w drzwiach wściekła jak osa, trzymała jakieś kartki i wrogo spoglądała na Halsteada - Napisałeś na mnie raport!!!! Doniosłeś o tym pranku!!! Czy ty normalny jesteś!!! - Wrzeszczała bez opamiętania - Najpierw zapraszasz mnie na mecz, a teraz to? Ty się lecz z człowieku! Ja mogę za to z pracy wylecieć!!!

- Napisałem to przed... - chciał się bronić było mu głupio z tego powodu, ale czuł, że zrobił dobrze.

- W dupie mam kiedy to napisałeś! Sąd się tym zajmuje! Wiesz co zrobiłeś! - wściekła o mało nie przywaliła mu, ale wiedziała, że to pogorszy sprawę. Byli pożywka dla całego posterunku. Nie dziwota, że ktoś się wtrącił.

- Chwila, co się tu dzieje? - Adam nie zdążył przekroczyć bramy, gdy zobaczył wściekłą dziewczynę, wrzeszczącą jakby w gardle wyrósł jej megafon. To zabawne, ale nie pierwszy raz widział taką scenę.

- Ten idiotą nasłał na mnie prokuratora! - odparła zaciskając zęby, aby więcej nie krzyczeć. Spojrzała na oficera lekko zaskoczona jego obecnością, ale to jakby ją trochę uspokoiło.

- Jay?

- Wykorzystałaś radiowóz, aby zrobić sobie jaja. To przestępstwo nie dziw się że, tak to się skończyło. - Halstead włożył ręce w kieszenie spodni, mimo swojej postawy w środku rozsadzały go nerwy i trochę wstyd.

- Ty tak na serio? Wszystkie dziewczyny najpierw zgłaszasz na prokuraturę, a później zapraszasz na randkę?

- Randkę? - Adam wydawał się zdezorientowany, oczekiwał wyjaśnień. 

- To nie była randka! - oburzył się Halstead

- Nie bądź śmieszny.

- Posłuchaj... - Jay chciał to wyjaśnić raz na zawsze, ale nie mógł dojść do słowa.

- Nie to ty posłuchaj! Przez ten świstek mogę stracić szansę na operację życia, a ktoś straci życie. - oznajmiła - Chce żebyś wiedział o tym... Żebyś pamiętał, że to twoja wina!

- Avery, o co chodzi? - zapytał Adam i tym razem to Jay był w szoku, że jego kolega zna imię dziewczyny.

- Wy się znacie? - zmrużył zdezorientowany mrużąc oczy.

- To moja siostra. - odparł pewnie Ruzek.

- Przyrodnia. - zaznaczyła dziewczyna wciskając mu dokument w ręce - Zrób coś ze swoim kolegą, bo inaczej ja z nim zrobię coś... Ale wtedy naprawdę pójdę siedzieć. - odwróciła się na pięcie i wyszła.


Zdenerwowana Avery wskoczyła do auta. Gdy rano dostała to pismo od Pani Goodwin, była w szoku. Dyrektor szpitala była niemile zaskoczona jej zachowaniem względem policjanta, a gdy lekarka próbowała wyjaśnić, nie chciała słuchać. Uznała, że znając detektywa Halsteada i zatrudniając jego brata nie może nie dać jego słowom wiary. Za to mogła spokojnie olać zdanie drugiej strony. Avery chciało się płakać. Ma różne dziwne pomysły, a czasem nawet takie, z których nie wyszło nic dobrego, ale żeby od razu do prokuratora? A później ten wieczór... Co on chciał tym osiągnąć? Upokorzyć? Wykorzystać? Naprawdę myślała, że detektyw jest fajnym facetem.... A okazał się być bucem. Beznadziejna sprawa. Drzwi pasażera otwarły się na co Avery podskoczyła wystraszona. Do auta wsiadł Adam.

- Co tu robisz?- oburzyła się jego obecnością. Dawno nie widziała brata, a teraz okazuje się, że pracuje z tamtym dupkiem.

- Mógłbym zapytać o to samo. - odpowiedział, spojrzał na siostrę współczując jej. Uśmiechnął się odpowiadając na pytanie. - Wiesz przecież, że poszedłem w ślady ojca.

Chicago P.D. - Cruel Intentions.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz