13.

115 12 42
                                    

Stanął przed brązowymi drzwiami. Ostatni raz widział je tydzień wcześniej. Zmrok dopiero zapadał mimo, iż było dobrze po dwudziestej pierwszej. To są uroki lata. Zadzwonił na domofon. Jednak nikt mu nie otworzył. Pewnie jej nie ma, pomyślał, ale spróbował jeszcze raz. Może powinien zadzwonić do Willa i upewnić się czy już wyszła z pracy. Usłyszał otwierającą się furtkę z nadzieją, że to ona. Odwrócił się. Jednak była to tylko starsza pani.

- Dobry wieczór Pani Sanders. - przywitał się schodząc, aby pomóc jej z zakupami.

- Dobry wieczór.... - chwilę się przyglądała mężczyźnie zaczynając go poznawać- Detektyw.

- Tak. Jestem Jay. - przedstawił się.

- A nie Jayden? - Halstead się wyprostował zdziwiony, że kobieta nazwała go pełnym imieniem - Avery mówiła mi o tobie. - uśmiechnęła się zaczynając dreptać powoli na górę.

- A co takiego mówiła? - Uśmiechnął się na sama myśl o tym

- Że jesteś przystojny, ale strasznie uparty i głupi. - odparła z uśmiechem

- Tak to na pewno była Avery. - powiedział sam do siebie

- Ale spokojnie gdy kobieta mówi takie rzeczy z reguły bardzo lubi tego kogoś. - Halstead się rozchmurzył, a Pani Sanders wolno otwierała drzwi. - Idziesz do niej?

- Tak. Ale chyba jej nie ma. - wyznał

- Jest. Tylko jej domofon nie działa. Zawsze po tej godzinie go wyłącza żeby mieć ciszę i spokój. - oznajmiła otwierając drzwi. Jay zniósł torby do domu starszej pani, a później z jej błogosławieństwem wskoczył na pierwsze piętro gdzie mieszkała Avery. Stał dobrą chwilę przed jej drzwiami nim zapukał. Raz... drugi... trzeci.... po piątym pomyślał, że starsza pani nie miała racji, ale gdy miał odchodzić, drzwi się otworzyły.

- Krzyczałam zaraz. - warknęła zła. Była w dresie i topie, a z jej pokoju dudniła muzyka. Zbladła gdy zobaczyła detektywa. - Co tu robisz? - Nie odpowiedział. Widok dziewczyny sprawił, że zaniemówił. Jej włosy przykleiły się do spoconego ciała. - Hej!!!- pstryknęła mu palcami przed twarzą.

- Ja...- jąkał się- Chciałem pogadać.

- O czym? - zmarszczyła czoło zajmując rękawiczki do boksowania. Była zmęczona ćwiczeniami ale to pomogło jej zachować kamienną twarz.

- O Adamie. I o tym, że się do niego nie odzywasz. - Wyjaśnił.

- A co tobie do tego? - rzuciła naburmuszona

- A to, że Adam to mój przyjaciel, a po drugie to chyba też trochę moja wina... - rozejrzał się dookoła - Mogę wejść czy będziemy gadać w progu?

Wpuściła go do środka. Zamknął za sobą drzwi i szedł za nią. Przystanął w progu pokoju gdzie na środku wisiał worek treningowy. Bujał się jeszcze, więc pewnie dopiero co z niego korzystała. Nagle nastąpiła cisza, bo Avery wyłączyła muzykę. Zaplotła ręce na piersi i czekała na dalszy ciąg.

- No mów. - rzuciła oburzona jego milczeniem - Chciałeś wejść, żeby pogadać więc...

- Czy ty musisz być taka? - zniesmaczony jej zachowaniem, odechciało mu się przepraszać. Miał nadzieję na normalną rozmowę, może odrobinę nerwową na początku, ale Avery znów wróciła do pierwotnej wersji siebie.

- Jaka?

- Arogancka. Myślisz, że jesteś centrum wszechświata?

- Dla siebie? Tak jestem. Masz z tym problem. - westchnęła, mur wokół niej rósł i rósł.

- Mam. - odparł - Mogłem Cię wtedy aresztować może to by Cię utemperowało.

- Aresztować - prychnęła - Ciekawe za co? Chyba za zakłócanie spokoju w twoich spodniach. - zaśmiała się.

- Słucham?

- To słuchaj. - podeszła do niego - Odczep się ode mnie. I od moich relacji rodzinnych też. - warknęła.

- Jak tak dalej pójdzie to zostaniesz sama. Bez rodziny. - nim się obejrzał prawie dostał w twarz. Jednak złapał jej nadgarstek, znów się na niego zamachnęła, powtórzył swój manewr i okręcając ją skrzyżował jej oba nadgarstki na klatce piersiowej przytulając jej plecy do siebie. Próbowała się wyrwać, ale słabo jej szło. - Nie szarp się. - wycedził jej do ucha.

- Pierdol się Jayden. - Jego ciało parzyło ją, dotyk sprawiał ból.

- O co ci chodzi? - westchnął puszczając ją - Jesteś agresywna, rozwydrzoną, bezczelna i masz do wszystkich pretensje tylko nie do siebie.

Wpatrywała się w niego pocierając nadgarstki. Była wściekła, ale nie wiedziała czy na niego czy na siebie. Zareagowała tak, bo nienawidziła się mylić. I nienawidziła gdy ktoś jej to wspominał. Chciała by Jay już wyszedł, wtedy mogłaby się spokojnie skulić w kłębek i zacząć płakać, niestety on nie zamierzał wyjść. I jeszcze patrzył tak na nią... Przełknęła więc żal i gorycz, minęła go w drodze do kuchni. Wyjęła z szafki dwa kubki i nalała do nich kawy. Wzięła je w swoje dłonie po czym podała jeden gościowi. Zaskoczony detektyw nie wiedział co powiedzieć. Nie spodziewał się takiej zmiany.

- Jeśli Adam naprawdę chce ze mną porozmawiać, dlaczego sam nie przyszedł? - gapiła się w dno kubka gdzie była jeszcze kawa.

- Pewnie był już kilka razy, ale wyłączasz domofon, więc nawet tego nie wiesz. - oznajmił. Pokiwała głową ze zrozumieniem.

- Avery? Co się dzieje? - usiadła na sofie nie chcąc odpowiadać. To było dla niej trudne, a przy nim traciła zdolność kłamania. - Jeśli to przez tamtą noc... - zamilkł, bo nagle spojrzała na niego tak intensywnie, że prawie wypuścił kubek. Utwierdziło go to w przekonaniu, że ma rację. - Przez to, że Cię napadł ten koleś, masz prawo czuć się źle, ale może porozmawiaj z kimś o tym. - Avery zaśmiała się cicho na jego słowa.

- Po co? To i tak nie pomoże. - westchnęła

- Ale nie zaszkodzi. A może będzie...

- Dobra skończmy ten temat. - znów podniosła zaporę między sobą, a uczuciami - Muszę jutro wcześnie wstać. - Podniosła się ewidentnie wyrzucają Jaya z mieszkania.

- Czyli przyszedłem po nic. - odłożył kubek na stolik i zrezygnowany wstał z fotela.

- Jeśli Cię to zadowoli to powiedz Adamowi, że do niego zadzwonię. - oznajmiła.

- Zadowoliłoby mnie gdybyś powiedziała mi prawdę. - Rzucił przez ramię otwierając drzwi jej mieszkania. To zdanie jakby przelało czarę.

- Jayden. - zawołała za nim, był o krok aby się jej odszczeknąć, ale nim to robił znalazła się przy nim. Na tyle blisko by wspiąć się na palce i pocałować go. Zaskoczony mężczyzna spojrzał na Avery nie rozumiejąc, jeszcze chwilę temu o mały włos by to nie pobiła a teraz. Te jej oczy. Popchnął skrzydło tak, że drzwi z hukiem się zamknęły, a Avery przyparł do ściany całując. Nim się obejrzeli leżeli na łóżku w jej sypialni bez odzieży wierzchniej.

Jezu co ja robię.... jeszcze 7 rozdziałów, a oni dopiero tutaj... Ale teraz już będzie z górki. Xd

Chicago P.D. - Cruel Intentions.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz