Nieuzbrojony detektyw zastanawiał się jak wybrnąć z tego impasu. Ponadto bolała go głowa i logiczne myślenie było trudniejsze. Napastnik trzymał odpowiedni dystans, więc z zaskoczenia nie było szans go obezwładnić. Sala zrobiła się pusta i tylko pikanie na monitorach wskazywało, że ktoś tu jeszcze żyje. Avery przerażenie miała wypisane na twarzy. Przykrywała pacjenta i w małym zamieszaniu zdążyła wstrzymać mu środku przeciwbólowe. Gdyby teraz narkoza przestała działać.... nie wyobrażała sobie tego. Musiała szybko coś zrobić, aby jej pacjent trafił bez maszyny na salę pooperacyjną.- Ty. - napastnik siedział na jednej z szafek w rogu sali - Jesteś lekarzem. - oznajmił jakby to nie było oczywiste - Jeśli miałabyś wybrać między dwoma pacjentami, obaj w ciężkim stanie. To kogo byś uratowała? - Dziewczyna spojrzała na Jaydena i jej strach zmienił się w złość. Wiedziała co ma na myśli napastnik. Domyśliła się, że coś knuje już gdy zareagowała na pobicie detektywa.. Przerażała ją myśl, że zrobi to do czego pije.
- Ty idioto! - wypaliła nagle do Halsteada - Jesteś tak głupi, że musiałeś tu przyleźć. - Jay zaskoczony jej zachowaniem nie wiedział co ma odpowiedzieć, nie wiedział czy w ogóle powinien się odzywać - Od początku zjawiasz się wtedy, gdy Cię nie potrzeba. Czy twój mały mózg nie ma tam jakiejś lampki z napisem uwaga zagrożenie? Czy tobie instynkt zachowawczy poszedł na spacer? - była naprawdę zła.
- Ale o co ci chodzi? - zapytał w końcu.
- O co? - oburzyła się - O nic, kompletnie o nic. Wiesz, że w skali 1 na mewy jesteś wkurwiający na jakieś trzynaście pelikanów.* - tego to już się nie spodziewał nawet napastnik, Avery przestała się kontrolować - Jesteś detektywem, więc użyj tych swoich zmutowanych zdolności i zdaj sobie sprawę, że wdepnąłeś w większe gówno niż ten twój chory wydział. Jesteś najbardziej nieudolną wersją faceta, jaka chodzi po tym mieście! Nieogarnięty dzieciak, który bawi się w dorosłego!
- Wiesz co? Pieprz się! - krzyknął wstając z podłogi zaczynał rozumieć co stara się zrobić lekarka, albo chociaż miał nadzieję, że nie mówi poważnie - Narażam swoje dupsko, żeby uratować twoje, a ty wrzeszczysz jakbyś miała PMS. Pieprzę cię!!!
- Pieprzyć to ty możesz mnie później, Halstead! - odparła - Teraz to ty myśl jak nas stąd wyciągnąć, bo przypominam, że jesteśmy w dupie!
- Hej! Co to ma być? - napastnik stracił na chwilę czujność. Podszedł za blisko, tak że Jay mógł złapać jego broń. Szarpali się chwilę, ale ostatecznie detektyw wygrał.
- To teraz w drogę. - uśmiechnął się triumfalnie policjant, podniósł broń napastnika oraz swoją szturmową, i złapał lekarkę za rękę.
- Nie! - wyrwał mu się - Muszę go stąd zabrać. - oznajmiła.
- Oszalałaś? - nie chciał tam zostać ani minuty dłużej. Chciał mieć ją w bezpiecznym miejscu.
- Oni chcą go zabić! Muszę tylko dobrze odłączyć maszynę. A później mogę go przewieźć. - oznajmiła majstrując już coś przy pacjencie.
Halstead, mimo gróźb i próśb nijak nie mógł namówić dziewczyny na ucieczkę, zbyt zależało jej aby ta operacja się udała. Lekarka miała w oczach determinację i po którymś razie Jay odpuścił. Avery stawiała na swoim zawsze, a kiedy walczyła o coś była nieugięta. Gdy już miała pewność, że może ruszyć łóżko z pacjentem dała znać policjantowi.
- Sprawdzę gdzie są. - oznajmił wychylając się za drzwi - Czysto! - szepnął. Pomagał jej przetransportować chłopaka do pokoju na końcu korytarza. Tam mieli się zamknąć i zaczekać na kawalerię. Kilak minut później Avery była już pewna, że ma na koncie sukces. Mimo, iż mogło się stać jeszcze wiele rzeczy, była optymistką. Doglądała chłopaka i sprawdzała jego stan. Jay zaglądał za drzwi, sprawdzając, czy nikt się nie czai.
CZYTASZ
Chicago P.D. - Cruel Intentions.
FanfictionJay i Adam pracują razem dobrych kilka lat. Nie wiedzą o sobie wszystkiego, ale mimo to mogą powiedzieć, że są przyjaciółmi. Żaden z nich nie spodziewał się takiego zamieszania z powodu jednej dziewczyny....