Po rozmowie z ojcem wróciłam do swojego pokoju. Dochodziło już południe, a ja nadal nie wzięłam leków. Pewnie powinnam brać leki o stałych godzinach. Jednak ja biorę je, tylko kiedy mi się przypomni. Zazwyczaj ktoś mi o nich przypominał w ośrodku, jednak teraz nie ma kogoś, kto by za mnie pamiętał. Zazwyczaj z rana biorę tylko przeciwbólowe, żeby nie łykać leków na pusty żołądek. A potem już kompletnie o tym zapominam.
Usiadłam na łóżku i wyjęłam wszystkie opakowania leków. Przerażała mnie ilość zażywanej przeze mnie chemii. Jednak ponoć wszystkie te tabletki są potrzebne. Dlatego nie dyskutuje, tylko zażywam. I albo któregoś dnia wykończy mnie srebro, które pozostało w organizmie lub te prochy. Sama nie wiem co gorsze. Wzięłam leki i popiłam je wodą. Są tak samo paskudne za każdym razem.
Już miałam wstać, by znaleźć sobie jakieś zajęcie, kiedy zadzwonił mój telefon. Sprawdziłam go i uświadomiłam sobie, że za chwilę mam tą cholerną rehabilitację. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Z niej wyjęłam nieco dłuższy podkoszulek, który ubrałam wcześniej, zdejmując z siebie koszule. Legginsy zostawiłam te, które ubrałam wcześniej. W takim stanie ruszyłam do budynku szpitalnego. Znajdował się on kawałek drogi od domu, więc dotarcie tam zajęło mi dwadzieścia minut. Weszłam przez drzwi główne, nawet nie za bardzo wiedząc co dalej. Nie znałam za dobrze tego budynku. Raczej rzadko tutaj przebywałam. Dlatego też nie pozostało mi nic lepszego jak podejść do recepcji.
Spojrzałam na kobietę, w której od razu poznałam wampirzycę. Świetliste, zielone oczy i trupioblada skóra, w tym połączeniu były nie do pomylenia. Kobieta podniosła wzrok i na mnie spojrzała. Na jej twarzy pojawił się miły uśmiech. Sama nie wiem czy wyuczony, czy szczery, jednak jakoś nie specjalnie mnie to obchodziło.
- Dzień dobry. Szukam... - Zaczęłam, jednak kobieta nie dała mi dokończyć.
- Piętro piąte. - Podała mi kartę dostępu.
- Dzięki. - Odebrałam od niej przedmiot i ruszyłam w stronę windy.
Wsiadła do windy i wybrałam piętro numer pięć. Chyba powinno mnie zastanowić skąd wiedziała. Jednak co by nie było jestem córką króla, więc chyba jestem dosyć rozpoznawalna. No i to coś na nogach mówi samo za siebie. A to również mogła zauważyć. Kiedy winda się zatrzymała, ja z niej wysiadłam i ruszyłam korytarzem przed siebie. Aż w końcu stanęłam przed drzwiami opatrzonymi napisem sala rehabilitacji. Przyłożyłam kartę i otworzyłam drzwi, wchodząc do środka. Rozejrzałam się po dużej i bardzo jasnej sali, mój wzrok zatrzymał się na wysokim mężczyźnie.
Blondyn o iście Hollywoodzkim uśmiechu, ubrany w czarny dres i biały podkoszulek w trybie natychmiastowym pokonał dzielącą nas odległość. Podał mi dłoń, a ja przyjęłam jego uścisk dłoni. Był mocno umięśnionym. Wilkołak beta.
- Hej. Jestem Isaac i pewnie jak się domyślasz, będę twoim rehabilitantem. - Oświadczył wilkołak tak pełen energii, że to było aż przytłaczające.
- Hej. A ja, jak już pewnie wiesz, jestem Octavia. - Rzuciłam czując, że może wypadałoby się przedstawić.
- Super. To zdejmij to. - Wskazał na szyny na moich nogach. - I zaczynamy od razy. Nie ma co tracić czasu. Usiądź na macie, tam zaczniemy.
- Dobra. - Rozejrzałam się po sali i szybko zlokalizowała ową mate.
Usiadłam na niej i zaczęłam się męczyć z zapięciami. Zdecydowanie łatwiej to zdjąć, kiedy siedzi się na krześle. No, ale cóż trzeba sobie radzić. Kątem oka dostrzegłam betę, który uklęknął obok mnie i bacznie mi się przyglądał.
- Może pomogę? - Zapytał, a ja schowałam dumę do kieszeni i pokiwała głową na tak.
Niby mogłam to zrobić sama, jednak czuję, że zajęłoby to wieki. No a my tych wieków nie mamy. Dlatego pozwoliłam sobie pomoc i jak się okazało, to był dobry wybór. Isaac szybko uporał się z zapięciami i pomógł mi to zdjąć, dzięki czemu zajęło to może pięć minut, a nie dwadzieścia.
- Dzięki. - Rzuciłam nieco nieśmiało.
- Nie ma problemu. - Zapewnił już nieco poważniejąc. - Połóż się płasko na macie. Na początek rozgrzejemy mięśnie.
Zgodnie z rozkazem położyłam się płasko na macie. Rehabilitacja w ośrodku wyglądała podobnie. Tylko pytanie po co ją kontynuować, jeśli nie dawała już żadnych efektów?
Nie do końca wiedziałam, co robi wilkołak. Moje słabe czucie w nogach sprawiało, że czułam tylko część dotyku. Jednak zazwyczaj wszystko zaczynało się, od krótkiego masażu, dlatego wierzę, że i tym razem tak jest. Ja byłam za bardzo skupiona na suficie, by to sprawdzić.
Pierwsze dziesięć minut to prawdziwe nudy i męczarnie. Leżę na tej macie, a przez brak czucia, czuję się jakbym po prostu leżała i gapiła się w ten sufit bez większego celu. W końcu poczułam, że wilkołak wsunął dłoń pod moje udo. Tam miałam nieco lepsze czucie. Zapewne złapał mnie też pod kolanem i zaczął zginać moją nogę. Ostatecznie kolano powinno dochodzić do klatki piersiowej. Jednak mnie na tyle bolała miednica, że nogę w taki sposób mogłam unieść jedynie do kąta prostego. Chociaż i to wiązało się z bólem. Tak nogę unosiło się około dwudziestu razy, a następnie drugą. Przy samej końcówce już zaciskałam zęby by nie zawyć z bólu.
- Dobra. - Rzucił beta, w końcu zostawiając moje nogi w spokoju. - Widzę, że jesteś nieco zastała po przerwie. Nie będę cię dzisiaj przemęczał. Zobaczę jeszcze, jak chodzisz i skontaktuje się z kilkoma osobami. Trzeba ci wymyślić nowy program ćwiczeń.
- Rozumiem. - Uśmiechnęłam się lekko na myśl o nie powtarzaniu bez końca schematów, które robię od pół roku.
Isaac doniósł mnie do poręczy rehabilitacyjnych. Oparłam na nich w zasadzie cały ciężar ciała i nieco niepewnie zaczęłam iść. Kroki były niepewne i nogi nieco mi się trzęsły przez co było jeszcze gorzej. Chodziło w zasadzie o sam ruch nóg. By na nowo nauczyć się chodzić nie czując pewnych partii nóg. Jednak było to cholernie męczące i niekiedy bolesne. Przy końcu niemalże zaliczyłam spotkanie z twardą podłogą, jednak Isaac mnie złapał i posadził na ziemi.
- Dramat co? - Spytałam załamana. No co dzień aż tak nie czułam tych ograniczeń. Dopiero kiedy przyszło mi się z nimi zmierzyć, dochodziło do mnie w jak beznadziejnej sytuacji jestem.
- Patrząc na to co przeszłaś, nie jest tak źle. - Zapewnił, jednak jakoś nie specjalnie chciało mi się w to wierzyć. - Dwie kule z tojadem i srebrem to niezłe wyzwanie.
- Bez wątpienia. - Rzuciłam, jakoś nie czując tego pozytywnego nastawienia, które posiadał on.
- Wróć do domu. Jutro powiem Ci dokładnie, jak będziemy ćwiczyć.
- Jasne. - Spojrzałam na niego licząc, że się domyśli.
- A no tak. - Podał mi szyny i pomógł mi je ubrać, a nawet pomógł mi podnieść się z ziemi, co zaoszczędziło mi wiele czasu i trudu.
Szczerze, gdybym wiedziała, że droga tam i z powrotem zajmie mi więcej czasu niż ćwiczenia nie wiem czy bym przyszła. No ale pierwszy dzień rehabilitacji zaliczony. Nie zbyt udany, ale zaliczony.
![](https://img.wattpad.com/cover/230777356-288-k174933.jpg)
CZYTASZ
Na granicy
WerewolfWyobraźcie sobie wilczyce która miała wszystko. Stanowisko, władze i zgrany zespół. Spełniała swoje marzenia służąc w wilczej armii. Wszystko było idealnie. A ona utraciła to w ułamku sekundy. Jej ciało zostało trwale okaleczone a ona zmuszona był...