Wstałam o godzinie ósmej, tak by na pewno się nie spóźnić. Jest to dla mnie wyjątkowo stresujący dzień. Kolejna operacja i kolejne wielkie ryzyko. Czy się boję? Oczywiście, że się boję. Teraz siedzę na łóżku, czując się względnie dobrze a za kilka godzin mogę leżeć martwa. Świadomość takiej kolei rzeczy jest niesamowicie przerażająca. Jednak sama się na to zgodziłam i teraz nie ma już możliwości odwrotu. Na który mimo strachu i tak raczej bym się nie zdecydowała. Wiążę z tą operacją zbyt wielkie nadzieje by po prostu się poddać. Strach nie odbierze mi szansy na normalne życie i osiąganie kolejnych celów. Nie tym razem.
Ubrałam na siebie legginsy i zwykłą koszulkę. Nie przywiązałam jednak do tego większej wagi. I tak zaraz to ze mnie zdejmą. Na nogi ubrałam zwykłe trampki i jak zawsze szyny. Podniosłam się ostrożnie z łóżka. Dzisiaj i wczoraj wieczorem nie mogłam wziąć leków, które mógłby wejść w reakcje ze środkami, które podadzą mi w trakcie zabiegu.
Weszłam do łazienki, gdzie umyłam zęby i zabrałem się za czesanie włosów. Spojrzałam do lustra. Wszystko, co przeżyłam negatywnie, odbiło się na moim wyglądzie. Moje włosy dosłownie błagały o pomstę do nieba. Były suche i miały rozdwojone końce. Ostatni czasy jednak jakoś mi to nie przeszkadzało. Nie miałam siły przejmować się tym, że skóra w pewnik momencie dosłownie schodziła ze mnie płatami, jakbym poparzyła się na słońcu. Tym, że włosy miałam suche jak wiór. To wszystko nie miało żadnego znaczenie. Bo kiedy obudziłam się ze śpiączki, przestało mi zależeć. Nie obchodziło mnie, jak bardzo źle wyglądam. Wygląd był ostatnia rzeczą która zawracała moje myśli. Jednak teraz być może udało mi się pozbierać. Znowu nieco bardziej mi zależy. Być może po prostu potrzebowałam czasu, by zrozumieć, że ja nie umarłam. Żyje i mam prawo by to życie było normalne.
Wcześniej wmawiałam sobie, że mogę wyglądać byle jak bo szyny na nogach i tak odciągając całą uwagę. Jednak wtedy zapomniałam, że nie żyje dla kogoś tylko dla siebie. Podobać mam się głównie sobie. I to ja mam czuć się dobrze, z tym jak wyglądam. Nikomu innemu nie musi się podobać tylko mi. Chociaż nie ukrywam, że był ktoś, dla kogo chciałam wyglądać chociaż odrobinę lepiej. Chociaż i tak mnie już pewnie, nic nie uratuje.
W szafce nad zlewem odnalazłam nożyczki. I zapewne załatwiłabym to sama, gdyby nie dźwięk kroków, który dawał się coraz bardziej wyraźny. W końcu ten ktoś wszedł do pokoju by na koniec stanąć w drzwiach łazienki.
- Może pomogę. - Zaproponował, niebieskowłosy wskazując na nożyczki.
- A umiesz obcinać włosy? - Spytałam rozbawiona, a ten pokonał dzielącą nas odległość.
- Na pewno zrobię to prościej niż gdybyś zrobiła to sama. Poza tym mam trochę doświadczenia. - Zapewnił, biorąc ode mnie przedmiot. - Wiesz, kiedy tak jedziesz po świecie, nie opłaca się za każdym razem szukać fryzjera i lepiej obciąć się samemu. - Wyjaśnił, na co ja skinęłam głową.
Przeczesał moje włosy i zabrał się za ich obcinanie. Uśmiechnęłam się mimowolnie, myśląc o tym wszystkim co wydarzyły się przez ostatnie kilka tygodni. O tym, jak bardzo zaufałam Cezarowi i jak wiele rzeczy mu powiedziałam. W sumie to on już był w mojej podświadomości i przeglądał moje najgorsze wspomienie. Jeśli to nie jest zaufanie to nie wiem, czym ono jest.
- Czemu przeszedłeś? - Spytałam po chwili, patrząc w lustro w którym odbijało się jego odbicie. - W końcu masz dzisiaj wolne.
- Nie chciałem, żebyś była sama. - Oświadczył, skupiając się na tym co robił.
Poczułam dziwne ciepło w okolicach serca. To był drobny gest. Przyszedł tylko po to, by odprowadzić mnie do szpitala. Jednak chyba właśnie takie gesty cieszą najbardziej. Ta myśl, że ktoś o nas pamięta i poświęca nam swój czas, jest jedną z tych milszych. Przyszedł chociaż nie musiał, by dotrzymać mi towarzystwa.
- Gotowe. - Oświadczył, odkładając nożyczki na zlew.
Spojrzałam w lustro i przeczesałam włosy palcami. Teraz sięgały zaledwie do ramion. Może to śmieszne, ale w życiu nie miałam tak krótkich włosów. Moje włosy zawsze sięgały co najmniej, do połowy pleców. I chociaż często okazywało się to strasznie niewygodne, to nigdy ich nie obcięłam. W sumie to nawet nie wiem dlaczego. Poprawiłam palcami grzywkę i spojrzałam na mentalnego.
- To odprowadzisz mnie do szpitala? - Spytałam, a ten obdarzył mnie delikatnym uśmiechem.
- W zasadzie to po to tu przyszedłem. To z włosami to wypadło niezapowiedzianie. I szczerze to była dobra decyzja. - Zapewnił, kładąc dłonie na moich ramionach. - A teraz chodźmy.
Droga do szpitala minęła nam w milczeniu. Chyba żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. I chyba nawet nie chciało się odzywać. Kiedy dotarliśmy na piętro, gdzie miała odbyć się operacja skierowano nas do pokoju, gdzie miałam przygotować się do zabiegu.
- Hej ciociu. - Przywitałem się z kobietą, która już na mnie czekał. - To Cezar dotrzymuje mi towarzystwa.
- Oczywiście mała. - Kobieta spojrzała na niego dziwnie, przez co już bałam się, że powie coś głupiego, na szczęście się wstrzymała. - Dobrze ci w tych nowych włosach. - Oświadczyła, przeglądając jakieś papiery. - Operacja musi być przeprowadzona na twojej wilczej formie. Dlatego ty się przemienisz a my podamy środki, przez które nie dasz rady się odmienić. Będziesz musiała pozostać w tej postaci aż wszystko się zgaoi, a to nie powinno potrawach długo. Jakieś pytanie? - Spytała, ja jedynie pokręciłam głową na nie. - Cudownie. Przemień się i zaraz przyjdzie pielęgniarka, poda ci narkozę. - Oświadczyła, zostawiając nas samych.
- Mam wyjść? - Spytał mentalny, a ja miałam ochotę wykrzyczeć głośne nie.
- Zostań. - Poprosiłam, zdejmując z siebie ubrania.
Cezar jedynie się odwrócił, a ja się rozejrzałam. Położyłam się na łóżku i przemieniłam się w wilka. Czemu towarzyszył okropny ból, który nadal pulsował w moim ciele po przemianie.
Poczułam jak Cezar, kładzie dłoń na moim ciele i zaczyna mnie głaskać. Przymkłam oczy zadowolona. Cieszyłam się, że przy mnie jest. Przez te kila miesięcy, w trakcie których przeszłam kilka zabiegów, najgorszy wcale nie był ból czy myśl, że się nie obudzę. Najgorsza była myśl, że jestem sama. Otoczona obcymi ludźmi daleko od domu. Myśl, że jeśli umrę nikt nie dotrzyma mi towarzystwa, w tych ostatnich minutach. Będą tylko lekarze, którzy przykryją mnie prześcieradłem i określają czas zgonu. Dla nich będę tylko kolejnym pacjentem, który nie przeżył operacji. Dlatego obecność Cezara była tak cenna.
Kiedy zobaczyłam pielęgniarkę i poczułam ukłucie, wiedziałam, że podają mi środki nassane. Pozwalałam, by zmęczenie przejmowała nade mną kontrolę. Czy się boję? Chyba już nie. Był czas, kiedy zasypiała ze świadomością, że rano mogę się już nie obudzić. Przywykłam do tego. A teraz kiedy już wiem, że jeśli umrę, nie będę sama nie boję się już dosłownie niczego.
CZYTASZ
Na granicy
Hombres LoboWyobraźcie sobie wilczyce która miała wszystko. Stanowisko, władze i zgrany zespół. Spełniała swoje marzenia służąc w wilczej armii. Wszystko było idealnie. A ona utraciła to w ułamku sekundy. Jej ciało zostało trwale okaleczone a ona zmuszona był...