~Cezar~
Odwróciłem się powoli a moim oczom, ukazał się rudy wilk którego ciało lekko się trzęsło. Obstawiam, że to wina bólu związanego z przemianą. Podszedłem do zwiarzecia, i powoli położyłem dłoń na jego ciele. Zacząłem ją głaskać, a ta widocznie się uspokoiła. Usiadłem na brzegu łóżka i głaskałem ją powoli. Ona zamkła oczu a jej ciało się rozluźniło. W końcu do sali weszła pielęgniarka, która obdarzyła mnie szerokim uśmiechem i podpięła Octavi kroplówkę. Najpewniej były w niej zmieszane leki. Oddech wilczycy dawał się coraz spokojniejszy, co sugerowało mi, że zasypia.
Kiedy obudziłem się rano, nie wiedziałem co powinienem ze sobą zrobić. Myślałem nad tym, jak zagospodarować wolny dzień jednak szybko zrozumiałem, że nie mogę zrobić nic innego jak iść do Octavi. Dopięto rano, kiedy stałem w drzwiach jej łazienki, zrozumiałem, że być może wodze ją po raz ostatni w swoim życiu. Może już nigdy się nie obudzi.
Nie mogłem znieść myśli, że mógłbym więcej jej nie zobaczyć. Tak po prostu wstać rano i nie iść z nią na trening. Nie zobaczyć więcej jej uśmiechu. Dopadła mnie nawet dziwna myśl mówiąca o tym, że jeśli Octavia umrze, to będę żałować, że jej nigdzie nie zaprosiłem. Nie w ramach treningu. Tylko po to, by coś zjeść czy po prostu porozmawiać. Ona się przede mną otworzyła, jednak ja nie miałem czasie zrobić tego samego przed nią.
- Tylko się obudzić mała dobrze? - Poprosiłem, chociaż ona już nie mogła mnie usłyszeć.
Ta czerwonowłosa trybryda była inna. Do tej pory wszyscu, których szkoliłem, chcieli tylko treningów. Zawsze przychodzili na każdy treningi i nie chcieli rozmawiać. Liczyło się tylko odzyskanie mocy, która utracili jakiś czas temu. A Octavia była inna. Opowiedziała mi szczerze o tym co czuje i wpuściła mnie do swojego umysłu. Spacerowała ze mną a czasem potrzebowała mojej pomocy, by podnieść się rano z łóżka. Przez to czułem do niej coś kompletnie innego niż do innych moich podopiecznych. Problem w tym, że nie miałem pojęcia jak nazwać to uczucie.
- Zabierzemy ją na salę. - Oświadczyła ciotka dziewczyny. - Idziesz z nami? Przyda nam się pomóc mentalnego.
- Oczywiście. - Podniosłem się z łóżka, które wywieziono z sali.
Ruszyłem za nimi rozpinając pierwsze dwa guziki w koszulce którą dzisiaj ubrałem. Lubiłem nieco elegancki styl czego, momentami w sobie nienawidziłam. To naprawdę bywa niepraktyczne i niewygodne. Kiedy dotarliśmy do sali, stanąłem nieco z boku czekając na polecenia.
- Pomożesz nam ja przenieść na stół operacyjny? - Spytała kobieta, a ja skinąłem głową.
Cztery osoby podniosły wilka z łóżka a ja wspomogłem ich mocą mentalną. Dzięki temu rudowłosa wilczyca szybko znalazła się na metalowym stole. Na znak podszedłem bliżej. Jedna z pielęgniarek zaczęła golić wilczyce, a ja jej pomogłam za pomocą mocy unosząc jej ciało. Następnie nakryto ją zielonym materiałem, by lepiej określić miejsce operacji. W pysku zwierzęcia znalazła się rurka, która ułatwiała jej oddychanie. Już po chwili mogłem usłyszeć charakterystyczny dźwięk pikania, który oznaczał, że podłączono ją do maszyn monitorujących funkcje życiowe.
- Niestety, ale musisz już wyjść. - Oświadczyła Neli, a ja ruszyłem do wyjścia. - Nie pozwolę jej umrzeć, przecież wiesz.
- Wiem. I wiem też, że ta operacja jest jej potrzebna. Nie wiem, jak poradziła by sobie bez nie psychicznie. - Stwierdziłem i opuściłem sale.
Wpuszczono mnie do sali obok, gdzie za lustra weneckiego mogłem obserwować przebieg operacji. Skrzyżowałem ramiona na piersi i obserwowałem, jak wykonują pierwsze cięcie na jej nodze.
Muszę przyznać, że przez te lata pracy z osobami o różnych doświadczeniach, którzy przeżyli bardzo różne rzeczy, nauczyłem się trochę o psychice. Obserwowałem Octavię już jakiś czas i wiedziałem, że w końcu by nie wytrzymała. Załamałaby się bez celu w życiu. I przez to, że Nired cały czas jej dokupuje. Była na prostej linii do śmierci w młodym wieku najpewniej przez strzał w głowę. Wiedziałem, że taka osoba jak ona nie zniosłaby więcej poczucie, że non stop kogoś potrzebuje i jest niemalże jak na łańcuchu. W końcu by się poddała. Wiem, że to nic pewnego. Jednak właśnie taki scenariusz wydaje się najbardziej prawdopodobny.
Przeniosłem wzrok na maszynę monitorujacą funkcje życiowe. Puls Octavi nagle przyspieszył. Dlatego podano jej kolejną dawkę leku uspokajającego. To pomogło jednak i tak moje serce zabiło szybciej.
Pamiętam, jak poznałem Octavię. Jej ojciec zgłosił się do mnie bym trenował właśnie ją. Jako że i tak odwiedzałem te okolice, zgodziłem się niemal natychmiast. Król przedstawił mi szereg zasad, a następnie przedstawił mi córkę. Kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy, wyglądała niepozornie. Miała na sobie legginsy i gigantyczną koszulkę. Czerwone włosy oplatały jej twarz i szczerze w pierwszej chwili pomyślałem, że jest znacznie młodsza niż w rzeczywistości. Już nasza pierwsza rozmowa udowodniła mi, że szybko się dogadani. Octavia była chętna, by się uczyć i miała w sobie masę siły i pozytywnej energii. Starała się na nowo poukładać swoje życie. Mimo że psychicznie nie była na to kompletnie gotowa.
- Zawsze jesteś taka uparta i nie potrafisz czekać i siedzieć bezczynie. - Stwierdziłem, jakby mogła mnie usłyszeć.
Zanim ją poznałem, byłem pewien, że jej problem jest prosty. Ułożyłem sobie w głowie teorie, iż utknęła w siatce oczekiwań, z której nie potrafi się wydostać. A okazało się, że oczekiwania innych dawno przestały ją obchodzić. I to nawet w najmniejszym stopniu. Jej problemem okazało się dzieciństwo. Nie wyobrażam sobie, co czuła mają to pięć lat i słysząc tak straszne słowa od osoby, która powinna ją kochać. Chociaż odniosłem wrażenie, że dużo gorsze dla niej było milczenie ojca, który jej nie obrobił.
- Jesteś tak silna, że nie potrzebujesz, by ktoś cię bronił. - Zapewniłem, tak bardzo chcąc mieć odwagę by jej to powiedzieć patrząc w jej niebieskie oczy.
Moor naprawdę sporo przeszła. Straciła wszystko, to co wcześniej ja definiowało. A przynajmniej ona tak się czuła. Jednak to nie była prawda. Octavia jest kimś znacznie więcej niż tylko wojskową. Jest silną kobietą, która przeszła przez piekło i nadal stara się uśmiechać.
- Chciałbym móc zrozumiem cię, jeszcze lepiej. Bo masz w sobie siłę, dzięki której się podniosłaś. Ja pewnie nie dałbym rady.
Przyjrzałem się jej nogą, które w całości pokryły się krwią. Wiedziałem, że operacja ma trwać dziesięć godzin. Jednak nigdzie się z tą nie ruszam. Obiecałem jej, że będę przy niej i obietnicy dotrzymam. Bo jeśli dzisiaj umrze, to będę tutaj przy niej. By mogła czuć, że nie odeszła w samotności.
CZYTASZ
Na granicy
LobisomemWyobraźcie sobie wilczyce która miała wszystko. Stanowisko, władze i zgrany zespół. Spełniała swoje marzenia służąc w wilczej armii. Wszystko było idealnie. A ona utraciła to w ułamku sekundy. Jej ciało zostało trwale okaleczone a ona zmuszona był...
