6

581 72 18
                                    

Nastolatek z delikatnym uśmiechem na ustach, czując jak narasta w nim stres, wysiadł z biało-zielonego autobusu na jednym z ostatnich przystanków. Rozejrzał się dookoła i niepewnie ruszył przed siebie. Osiedle składało się praktycznie w całości ze sporej wielkości domków jednorodzinnych lub willi otoczonych zjawiskowymi, zadbanymi ogrodami oraz bramami. Ewidentnie właściciele tych domów mieli świetnych ogrodników. Wszystkie kwiaty, drzewa i krzewy były, aż nazbyt zadbane. Nikt, kto pracuje na tyle dużo, aby utrzymać taki dom, nie miałby tyle czasu na dbanie o ogród. W ten względnie ciepły dzień kilku z nich dało się nawet zauważyć przy pracy. Zielonooki rozejrzał się próbując dostrzec na którymś z budynków odpowiedni numer. Potrzebował się zorientować, w którą stronę powinien iść, aby odnaleźć budynek numer 5. Na jednej z bram wiazdowych zauważył pozłacany numer 8. Widać było, że nie tylko ten dom i jego bogato zdobiona brama są pełne przepychu. Nadmiar ekstrawagancji był problemem niemal wszystkich budynków tutaj. Poza jednym. Nawet nie musiał sprawdzać numeru, którym była oczywiście piątka. Niezbyt duża willa, o ile wille mogą być małe, pozbawiona basenu czy ogromnego wystawnego ogrodu, ze zwykłą bramą, nie mogła należeć do nikogo innego, niż Levi. Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Sprytnie. Nikt by się nie spodziewał, że taki niepozorny domek pozbawiony zdobień i niesamowitych środków ochrony, może należeć do kogoś takiego, jak wokalista odnoszącego sukcesy zespołu. Wokół domu rosło kilka kwitnących drzew oraz żywopłot nie wymagający dużych nakładów pracy. Eren ruszył powoli w stronę bramy. Od czarnej furtki opatrzonej w domofon, rozciągał się szary chodnik ułożony ze zwykłych kwadratowych płytek. Nic nadzwyczajnego. Nic przesadnie drogiego. Ot, zwykła kostka prowadząca do zwykłych brązowych drzwi sporego białego domu przykrytego czarną dachówką. Chłopak głośno przełknął ślinę i wyciągnął drżącą dłoń, aby nacisnąć przycisk domofonu. Już po chwili zamek w furtce ustąpił z cichym brzdękiem. Wszedł na posesję Ackermana i delikatnie popchnął za sobą bramkę, która po chwili wydając z siebie metaliczny dźwięk, zatrzasnęła się. Rozejrzał się dookoła i uśmiechnął, widząc rosnące na trawniku stokrotki. Nie wiedzieć dlaczego miał teraz ochotę usiąść na trawie i zapleść wianek. Uśmiechnął się lekko i szybko odwrócił głowę w stronę drzwi domu, gdy te otworzyły się, a w nich stanęła uśmiechająca się szeroko kobieta o rudych włosach spiętych w kucyki i błyszczących zielonych oczach. Ubrana była w dużą białą koszulę, która wyglądała jakby została podstępem zabrana Ackermanowi i zwykłe czarne getry.  Czy to możliwe? Czyżby L miał partnerkę? Przecież by o tym wiedział... Levi nigdy nigdzie nie był z nią widziany... Nie rozumiał tego. Wokalista słynął ze swojego zamiłowania do jednonocnych przygód z fankami, a tymczasem w jego domu przesiaduje jakaś dziewczyna... Poczuł lekkie ukłucie zazdrości. Czyżby te starania były bezcelowe? Kobieta wyciągnęła do niego rękę.

- Cześć! Ty musisz być Eren prawda? - mruknęła energicznie potrząsając dłonią młodszego - Jestem Isabel. Przyjaciółka Levi'a. Przychodzę do niego raz na jakiś czas i mu gotuje - zaśmiała się i przybliżyła do chłopaka, po czym przyłożyła dłoń do ust i konspiracyjnie szepnęła - W kuchni jest beznadziejny - prychnęła, po czym pociągnęła zielonookiego do środka. Eren odetchnął głęboko. Ulżyło mu. Skoro są tylko przyjaciółmi może być spokojniejszy... Chociaż właściwie co go to obchodzi? Nie powinno go interesować życie uczuciowe czarnowłosego... a jednak go obchodziło - Muszę już uciekać. Pan maruda nie lubi, jak ktoś jest na jego próbach - zaśmiała się mrugając do wyższego - Miło było cię poznać - puściła dłoń nastolatka i ruszyła do bramki, zarzucając materiałową torbę na ramię. Przy samej furtce zatrzymała się i odwróciła na pięcie, po czym z szerokim uśmiechem na ustach pomachała do Erena. Zielonooki zamrugał powoli kilka razy nie wiedząc do końca, co właśnie się wydarzyło i zamknął drzwi domu. Zsunął buty z nóg i zatrzymał się w przedpokoju. Nigdzie nie był w stanie dostrzec wokalisty, jednak ciche dźwięki wygrywane na gitarze dochodzące z salonu uświadomiły mu, gdzie znajduje się mężczyzna.

- Na co czekasz dzieciaku? Właź! - zimne warknięcie wyrwało go z zamyślenia. Zaskoczony niemalże podskoczył. Zażenowany zarumienił się i ruszył w kierunku, z którego dochodził niski głos. Zatrzymał się w drzwiach salonu i obrzucił szybkim spojrzeniem całe pomieszczenie zachowane w stonowanych barwach. Czarna kanapa, biały dywan, beżowe ściany, niektóre pokryte białą fototapetą z motywem cegieł, mały kominek na jednej ze ścian, drewniany stolik do kawy i szafeczki, na których stały świeczki zapachowe i ramki ze zdjęciami. Wszystko było zachowane w odcieniach szarości, czerni i bieli, a mimo to było całkiem przytulnie. Wzrok speszonego chłopaka padł na siedzącego na kanapie mężczyznę. Gitarę opierał na prawej nodze i ze skupieniem regulował stroiki. Jego wzrok nawet na chwilę nie zwrócił się ku młodszemu. Srebrny kolczyk w dolnej wardze wokalisty, połyskiwał w promieniach słońca, wpadającego przez przyszkolne drzwi tarasowe. Na nosie czarnowłosego spoczywały okulary. Kolejna rzecz, której o nim nie wiedział. Eren nigdy nie przypuszczałby, że ktoś tak idealny jak Levi może mieć wadę wzroku. Delikatne, zmysłowe ruchy starszego przyprawiały nastolatka o palpitację serca. Szczupłe palce strojące gitarę delikatnie muskające struny, skupiony wzrok, lekko napięte mięśnie. To wszystko składało się na niesamowicie pociągający obrazek zapierający dech, w piersiach chłopaka.

- Ocieka seksownością... - przeszło mu przez myśl, gdy czarnowłosy niezbyt zwracając uwagę na to, co robi, zwilżył usta językiem. Eren mimowolnie patrząc na starszego przygryzł wargę i jeszcze raz otaksował go całego pożądliwym wzrokiem.

- Oi. Siadaj. Przecież nie gryzę - prychnął wokalista klepiąc w zapraszającym geście miejsce obok siebie.

ZAWIESZONE The rhythm of love *Riren*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz