Eren powolnym krokiem zmierzał w stronę wysokiego, pomalowanego na okropny, wyblakły już od słońca, oliwkowy kolor budynku. Czerwony dach wykonany ze skrzącej się w promieniach porannego słońca blachy falistej przywodził mu na myśl niesamowicie nagrzaną, pewnie już przepełnioną zaduchem świetlicę znajdującą się na poddaszu szkoły. Jego liceum było stare, z tradycją. Szczyciło się wydaniem na świat takich ludzi jak poważni politycy, prawnicy, lekarze, biznesmeni... I No Name. On sam uczęszcza do klasy artystycznej, gdzie doskonali swoje techniki rysunku, ale przede wszystkim skupia się na muzyce. Podobnie jak przed laty L, Eren również należy do szkolnego chóru, grupy teatralnej oraz grupy zajmującej się radiowęzłem. Przez rozszerzenia jakie należą do obowiązkowych w jego klasie, a które są uważane powszechnie za głupie i nieprzydatne, często musi znosić złośliwe uszczypliwości ze strony znajomych jego najlepszego przyjaciela, uczęszczającego do równoległej klasy o profilu biologiczno-chemicznym. Mimo to lubi swoją klasę, a teraz kiedy dzięki swojej upartości i zawziętości dostał się do zespołu, jest jeszcze bardziej dumny z siebie. Wybór szkoły ponadgimnazjalnej nie był dla niego żadnym wyzwaniem. Jego znajomi zastanawiali się, przeglądali oferty, szukali najlepszej szkoły, a on nie musiał. Od kiedy tylko w szóstej klasie zaczął śledzić karierę NN wiedział, że absolutnie musi uczęszczać do tej samej szkoły, co oni.
Poprawiając na ramieniu torbę pełną tylko zeszytów, ponieważ podręczniki zazwyczaj zostawiał w szkolnej szafce, albo nosił je na zmianę z kolegą z ławki, wstąpił na chodnik wykonany z szarej kostki, który prowadził wprost do wejścia szkoły przekraczając przy tym bramę. Utkwił spojrzenie w kolorowych kwitnących wzdłuż ścieżki kwiatkach. Czuł na sobie wzrok mijanych ludzi. Miał wrażenie, jakby wszyscy wbijali w niego spojrzenia na poły nienawistne, na poły zazdrosne lub po prostu ciekawskie. Na jego policzki wstąpiły wypieki. Wiedział, że wiadomość o jego wygranej w castingu szybko rozniesie się po szkole, jak nie po całej okolicy, ale nigdy nie przypuszczał, że aż tak. Poza tym, gdy wyobrażał sobie swoją popularność widział siebie otoczonego wianuszkiem najpiękniejszych dziewczyn w szkole i zazdroszczących mu z oddali chłopaków należących do szkolnego klubu sportowego, ponieważ zazwyczaj to oni mieli najwięcej wielbicielek. Nawet nie przyszło mu do głowy, że ludzie mogą patrzeć na niego z taką nienawiścią.
Przecież to oczywiste, że skoro to on się dostał, a nie któryś z pseudo artystów ledwo potrafiących wygrać chociażby jeden mały akord, to znaczy, że na to zasłużył. Przez wiele lat ciężko pracował, a teraz wszyscy patrzą na niego w taki sposób jakby zabił im ukochanego kotka i zabrał miejsce na wymarzonej uczelni. Czuł się dziwnie i bardzo nieswojo. Jednak ludzka zawiść nie ma szans. Większość ludzi mierzących go pogardliwym wzrokiem nawet nie pojawiła się na przesłuchaniu. Do jego uszu dochodziły obrzydzające go szepty, jakoby otrzymał szansę od losu, ponieważ NN się nad nim zlitowali, albo dlatego, że rzekomo L gustuje w takich chłopcach, jak on. Nie wiedzieć dlaczego zrobiło mu się niesamowicie przykro. Zawsze starał się być miły i pomocny, przez co wiele osób go lubiło, a teraz jedyną osobą, która odpowiedziała mu na zwykłe miłe "Cześć" był Jean - jego kolega ze szkolnej gazetki, w której Eren również się udzielał. Był typowym ekstrawertykiem. Zawsze wszędzie było go pełno, dlatego to przymusowe wyobcowanie z szkolnej społeczności sprawiło mu niemałą przykrość.
Jego usta wygięły się w delikatnym, odrobinę wymuszonym uśmiechu, gdy zauważył machającego w jego stronę blondyna, trzymającego w drugiej dłoni jakiś kolorowy magazyn. Za chłopakiem stała brunetka, nieco wyższa od Armina, jednak nadal niższa niż zielonooki. Z wyrazem dezaprobaty mierzyła przyjaciela wzrokiem, co jakiś czas zerkając do telefonu. Nastolatek przyspieszył kroku wprawiając tym torbę wiszącą na jego ramieniu w ruch, która zaczęła niespokojnie podskakiwać obijając się o jego biodro. Po chwili szybkiego marszu zatrzymał się pod małym zadaszeniem przed drzwiami szkoły i spojrzał na dwójkę przyjaciół z uśmiechem.
- Cześć wam. Jak tam po weekendzie? - mruknął otwierając torbę, aby wyszperać w jej czeluściach tomik komiksu porzyczonego od przyjaciela i szczęśliwy wisiorek brunetki, który podarowała mu jako talizman. Wyciągnął w ich stronę rzeczy które szybko przyjęli - Mika bardzo ci dziękuję za wisiorek. Naprawdę działa. Przyniósł mi szczęście i dostałem się do NN. - musiał naprawdę się powstrzymywać żeby nie pisnąć ze szczęścia. Przyjaciel tylko uśmiechnął się niezręcznie i spojrzał w bok na szepczącą coś do siebie nawzajem grupkę dziewczyn, po czym otworzył gazetę i pokazał chłopakowi zaznaczony wywiad.
- Wiemy. Tak samo jak cała szkoła - mruknął cicho patrząc na malujący się na twarzy szatyna wyraz niezrozumienia i zakłopotania. Eren spojrzał na wywiad i aż zacisnął ręce na kartkach taniego tabloidu.
- Co to ma być? Kiedy on zdążył...- mruknął do siebie patrząc na zdjęcie jego i Levi'a zrobione gdzieś z ukrycia oraz długi i rozbudowany artykuł. Mikasa z westchnieniem wyciągnęła do niego rękę pokazując, co tak uważnie czytała na telefonie. Kolejny wywiad. Znowu z L'em i znowu na jego temat. To naprawdę żałosne. Kiedy ten dupek miał czas na wydanie oficjalnego oświadczenia i udzielenie wywiadu, skoro wczoraj cały dzień ćwiczyli.
- Wszędzie już o tobie piszą. Podobno masz być maszynką generującą zysk. No i piszą też, że całkiem nieźle grasz, ale to na pewno przez urodę cię przyjęli...- brunetka zmrużyła oczy i schowała telefon do kieszeni, po czym odwróciła się na pięcie - Mówiłam, że tak będzie, ale ty mnie nigdy nie słuchasz - westchnęła przekraczając próg szkoły.
CZYTASZ
ZAWIESZONE The rhythm of love *Riren*
FanficWOLNO PISANE Levi - wokalista i gitarzysta znanego zespołu "No Name", 29 letni mężczyzna zawsze otoczony wianuszkiem fanek gotowych oddać wszystko za jedno przychylne spojrzenie, tajemniczy i zamknięty w sobie. Eren - wielki fan starający się o dos...