5

583 63 12
                                    

Siedemnastolatek z cichym jękiem uchylił powieki. Jego zamglony wzrok padł na dzwoniący od dłuższej chwili telefon. Niechętnie chwycił komórkę leżącą obok niskiego jednoosobowego łóżka, uprzednio odpinając ją od ładowarki. 11:07. Naprawdę spał aż tak długo? To prawda, przez niemal całą noc rozmawiał z przyjaciółmi przez telefon, jednakże nie było to aż tak męczące i długotrwałe żeby musiał odsypiać do teraz. Zamrugał kilka razy, aby przyzwyczaić swój wzrok do ciepłego, ostrego światła słonecznego wpadającego przez okno, którego oczywiście zapomniał zamknąć. To by tłumaczyło, dlaczego jest cały pogryziony przez te okropne, krwiożercze komary. Niechętnie usiadł i rozejrzał się po pomieszczeniu. Telefon w jego dłoni przestał dzwonić, czym chłopak nie zbyt się przejął. Najpierw musiał się rozbudzić, a dopiero potem mógłby z kimś próbować się porozumieć. Zaspanym wzrokiem obrzucił cały pokój. Na ścianach wisiały plakaty z No Name i zdjęcia ze znajomymi. Między tymi wszystkimi obrazkami przywodzącymi na myśl wspomina z koncertów, wycieczek czy imprez, znalazło się nawet miejsce na oprawioną w ramkę koszulkę z podpisami członków zespołu. Zielonooki westchnął zamyślony i przeniósł swoje spojrzenie na gitarę opartą o ścianę obok biurka, na którym leżały całe stosy notatek i nut. Na podłodze leżały wieżyczki z podręczników i lektur oznaczonych kolorowymi karteczkami w ważnych momentach. Rzucił telefon na poduszkę za sobą i przeczesał włosy palcami. Dopiero teraz, kiedy przesłuchanie ma już za sobą, zaczął się stresować. Dokładniej rzecz biorąc, to casting wydawał się być najłatwiejszy z tego wszystkiego. Dzisiaj ma mieć pierwszą próbę... Odetchnął ciężko i spojrzał na plakat wiszący na szafie stojącej naprzeciw łóżka. L trzymający w rękach gitarę patrzący wprost na niego spod przymróżonych oczu, z których odrobinę zsunął się luźny bandaż, rozchełstana koszula, lekko rozwiązany krawat... Wyglądał zadziwiająco seksownie. Mimo, że Eren nigdy nie uważał się za osobę o odmiennej orientacji i choć tak naprawdę nigdy o tym nie myślał, musiał przyznać, że wokalista NN to szalenie przystojny człowiek. Na jego usta wkradł się delikatny uśmiech, a policzki pokryły się rumieńcem. Na pewno wyglądał teraz żałośnie. Gdyby ktokolwiek z zespołu... Nie. Gdyby Ackerman to zobaczył, na pewno by go wyśmiał. Jest członkiem grupy, a w jego pokoju wiszą plakaty niemalże rażące po oczach fanserwisem dla kobiet. Niechętnie wyplątał się z koca, którym był przykryty i opuścił bose stopy na chłodną, drewnianą podłogę. Po jego plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz, a on sam prawie podskoczył, gdy przyjemną dla zaspanego ucha ciszę, przerwał zdecydowanie zbyt głośny dźwięk przychodzącej wiadomości. Szybko chwycił komórkę w dłoń i zerknął na ekran blokady.

- O kurwa...- mruknął pod nosem, gdy zobaczył kilkanaście nieodebranych połączeń i cztery nowe wiadomości. Nie myśląc zbyt wiele odblokował telefon i zdziwił się jeszcze bardziej, gdy zauważył, że większość telefonów jest wykonana z tego samego numeru, z którego poprzedniego dnia dostał informacje o próbie. Kilka połączeń było też od rodziców lub przyjaciółki, która miała zwyczaj budzić go codziennie telefonem, o tak nieludzkich godzinach jak siódma rano. Zerknął na spis wiadomości. Tak jak poprzedniego wieczora napisał Levi, jedna z nich zawierała adres domu czarnowłosego, (co było zupełnie zbędne. Jak przystało na prawdziwego fana Eren doskonale wiedział, gdzie mieszka mężczyzna) druga natomiast była rozkazem, a właściwie żądaniem, z którego jasno wynikało, że ma pojawić się w domu twarzy zespołu dwie godziny wcześniej. Tak więc zostały mu niecałe trzy godziny, aby się ubrać, zjeść i doprowadzić do porządku. Gorzej być już chyba nie mogło... Zupełnie zignorował przepełnione niepokojem wiadomości od Mikasy. Jak opatrzony zerwał się z łóżka i chwytając w dłoń wiszący na oparciu krzesła czerwony ręcznik i bokserki z szafki, ruszył do łazienki. Szybki prysznic wcale, a wcale go nie uspokoił. Wręcz przeciwnie - lodowata woda skutecznie go obudziła i zepsuła mu resztki humoru. Gdy wreszcie wyszedł z łazienki z przerażeniem stwierdził, że jest już po dwunastej. Zamyślony nawet nie zauważył upływu czasu. Szybko ubrał bieliznę i pobiegł do pokoju. Stanął przed szafą, z której wyciągnął zwykłe ciemne spodnie i białą koszulkę z postaciami ze swojego ulubionego serialu. Szybkim ruchem otworzył szufladę, w której zazwyczaj trzymał paski, zapasowe sznurówki i tego typu rzeczy. Szybko przełożył skórzany pasek przez szlufki spodni i spod koszulki wyjął kostkę zawieszoną na łańcuszku. Zabrał kilka swoich notatników, które wrzucił do małej kieszonki, umieszczonej na przodzie pokrowca gitary. Przełożył ramiączko przez głowę i z gitarą zawieszoną na plecach ruszył do kuchni. Dzięki Bogom jego mama przed wyjściem do znajomych (jak to robiła zawsze w niedzielę rano) zdążyła jeszcze przygotować mu kanapki oraz herbatę, która teraz była już całkiem zimna. Chwytając kanapkę w dłoń ruszył do przedpokoju. Wsunął sobie kawałek chleba w usta i przytrzymał go zębami, gdy zakładał czerwone trampki. Zerknął jeszcze za okno i zauważając ciemne chmury kłębiące się na popołudniowym niebie, chwycił w dłoń kurtkę. Szybko zamykając za sobą drzwi, puścił się pędem po chodniku przed domem, aż do bramki, przy której również nie zatrzymywał się zbyt długo. Z kieszeni spodni wygrzebał jeszcze jakiś stary, nieużywany bilet komunikacji miejskiej i widząc nadjeżdżający autobus linii 18, pobiegł w stronę przystanku.

ZAWIESZONE The rhythm of love *Riren*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz