To jest bardzo specjalny rozdział. Specjalny dla mnie. Do tej pory jeszcze nigdy nie próbowałam sił w dokładnym opisaniu pojedynku i teraz, kiedy już mam to za sobą, chylę głęboko czoła przed tymi, którzy dali sobie z tym radę!
Wstępny szkic zajął mi dwa dni i pod koniec poczułam się całkowicie wyprana emocjonalnie i... fizycznie. Zupełnie jakbym to ja walczyła. A potem przyszły całe tygodnie poprawek.
Więc chciałam skorzystać z okazji i bardzo, ale to bardzo podziękować Avu i mojej Mamie za porady, łapanie za rękę, bezlitosną krytykę i ciągłe powtarzania "możesz to napisać lepiej".
A teraz zapraszam do czytania ;)
------------------------------------------------------
Czwartek, 22 maja
Umysł Wendella-Perry'ego
około 8-smej, o tej samej porze w Australii
Siedząc na zwykłej, parkowej ławce w blasku słońca, Jean-Louis Chancerel musiał przyznać, że od wielu lat nie był na tak dobrym spacerze. Na ogół spacery były krótkimi wypadami w przeróżne, pokrętne miejsca, o równie pokrętnych porach roku. Latem padał lodowaty deszcz, zimą świeciło oślepiające słońce. Miejsca też były przedziwne, na ogół nieprzyjazne.
Dawno temu wybrał się na bardzo długi spacer z Severusem. I choć oczywiście z każdym krokiem wszystko ciągle się zmieniało, on widział to jako jesienną, deszczowa noc o przykrym, gryzącym zapachu. Potem spacerował z Tau, czy, jak mówił o nim Severus – Andersonem. To też były ciekawe spacery, szczególnie ten ostatni, z którego obaj wrócili z uczuciem przejmującej ulgi.
Ale ten... był po prostu niesamowity. Przede wszystkim dlatego, że był Normalny. Dni były dniami, noce nocami, nawet kiedy dookoła padał deszcz lub śnieg – było ciepło, słonecznie i... radośnie.
Od pół godziny prześmiali z Perry'm niemal połowę życia i zanosiło się, że przez następną godzinę prześmieją resztę.
- Chodź, coś ci pokażę – powiedział, wstając i ciągnąc za ramię człowieka obok siebie.
- Znów chcesz mnie zdziwić? – spytał ten, zrywając się prędko i pomagając Chancerelowi się podnieść.
- Dziękuję – mruknął Jean-Louis. – To, czy cię zadziwię, zależy tylko od ciebie.
-
Kiedy mademoiselle Granger wyszła, przeniósł wszystko, co zobaczył do myślodsiewni i przejrzał jeszcze raz. Bez tego musiałby uciekać się do bardzo zaawansowanej Legilimencji, żeby w umyśle pana Grangera znaleźć oderwane przez Factum, zupełnie porzucone wspomnienia, ale tak było o wiele łatwiej. Już dwa pierwsze wspomnienia dały mu wszystko, czego potrzebował.
Usiadł wygodnie w fotelu koło śpiącego mężczyzny, rzucił na swoje dłonie zaklęcie, które pozwalało używać magii – czy raczej tylko pewnego rodzaju magii bez różdżki i dopiero wtedy zajął się Grangerem.
Podparł go poduszką, tak by głowa mężczyzny była dokładnie na wprost niego, dotknął różdżką jego klatki piersiowej i szepnął „Renervate".
Ten odetchnął głębiej i uchylił powoli powieki.
Chancerel dokładnie na to czekał. Pochylił się ku niemu, zajrzał mu głęboko w oczy, ale zamiast „Legilimens" wypowiedział długą, śpiewną inkantację.
Wraz z ostatnimi słowami umysł Grangera przeszedł w stan transfiguracji, stał się plastyczną masą, z której Chancerel musiał ulepić zapomniany świat.
CZYTASZ
Tom II - HGSS Goniąc Szczęście - Zakończone
AdventureHermiona z Severusem i Harry z Ginny, niezależnie i w tajemnicy wybierają się do Australii szukać rodziców Hermiony, którzy właśnie wtedy planują wybrać się do Londynu, na spotkanie z doktor Roberts. Kto odnajdzie kogo i gdzie? I przede wszystkim cz...