Kochani, publikuję długo oczekiwany Epilog. Wiem, że wszystko komplikuje, ale...
Zaznaczam od razu, że Epilog jest równocześnie Prologiem do Tomu III. Dlatego klimat w nim jest zgoła inny niż ten w ostatnim rozdziale Tomu II.
Miłego czytania!
--------------------------------------------------------------
Paryż, Bastylia
Dziewięć miesięcy później
Severus i Harry siedzieli pod ścianą z poczerniałego drewna, oddzielającą ich od świata, w którym zniknęła Hermiona z innymi kobietami. A do którego oni nie mieli wstępu. Milczenie wyraźnie ciążyło, a pełne wyczekiwania napięcie można było wręcz dotknąć.
Harry nie mógł dostrzec twarzy starszego czarodzieja, lecz nawet gdyby mógł, był pewien, że widziałby tylko maskę, którą ten nałożył, by ukryć zdenerwowanie.
- Severus... - odezwał się i zawahał. „Spokojnie, za kilka godzin będzie po wszystkim" brzmiałoby wręcz idiotycznie, więc tylko westchnął ciężko. – Nic.
Pozostało im tylko czekać.
Severus wpatrywał się w ponure drewno, lecz go nie dostrzegał – zamiast niego przed oczami przesuwały mu się różne sceny z wczorajszego wieczora, nieprzespanej nocy i dzisiejszego poranka. Widział Hermionę – tak bardzo zmienioną: o okrągłej twarzy i równie zaokrąglonej sylwetce, idącą powoli do identycznego wejścia z drugiej strony Skrzydła Północnego i pchającą przed sobą wózek. Lecz wciąż jego ukochaną Hermionę. Dzielną, ukochaną kobietę. Gdy wynurzyła się ciężko ze schodów, spojrzała w jego kierunku i miał wrażenie, że patrzy mu prosto w oczy.
Tak bardzo chciałby być teraz z nią!
Merlinie, powinien się domyśleć już kilkanaście dni temu, że to się tak skończy! Kiedy Hermiona opowiadała mu o rozdzierających krzykach Francuzki, w jej głosie doskonale słyszał przerażenie, ale i determinację, by stawić temu czoła.
Zrobiłeś wszystko, co mogłeś, by jej tego zaoszczędzić, uznał myśląc o eliksirach, które przemyciła ze sobą do Skrzydła Północnego.
Mimo wszystko wyrzucał sobie, że do tego dopuścił. Kiedy można było tego uniknąć? Wczoraj? Och z pewnością! Bo powinni znaleźć inne rozwiązanie, takie, w którym to nie ona się narażała! Może w środę, gdy Hermiona wybrała się na Spacer Chancerelem? A może w poniedziałek, gdy usłyszała o zgonie Ryana?
W zeszły piątek. Gdy była świadkiem śmierci Hopkins.
Tak naprawdę należało się cofnąć dokładnie o dziewięć miesięcy, ale o tym Severus nie wiedział.
Naraz bransoleta na nadgarstku zrobiła się ciepła! Harry i Severus spojrzeli na nią równocześnie i wtedy cały ich świat runął w mrok.
UCIEKAJCIE!!! TO PUŁAPKA!!!
Obaj podskoczyli do ściany w tym samym momencie i tak samo równocześnie wykrzyczeli hasło.
- Białe noce!
Pochodnie buchnęły płomieniami, gdy przebrzmiało echo, lecz ściana nie rozpłynęła się. Wtedy wszystko stało się jasne!
Harry wbił w czarne drewno taki wzrok, jakby chciał roznieść je w drzazgi, lecz nawet to nie pomogło!
Było tylko jedno wyjście. JEDNO WEJŚCIE!
- Severus! – potrząsnął za ramię starszego czarodzieja. – Lecę do dworku i spróbuję wejść tamtędy! Pilnuj przejścia, może będą ją wyprowadzać! Zawiadom Dorę, niech czeka z drugiej strony!
Severus ścisnął mu niemal kurczowo rękę.
- Detruire praesidium protectus i Tempus finite protego locus. Daj znać!
Harry szarpnął głową i runął po schodach na dół.
Kiedy później wracał pamięcią do tych chwil, musiał przyznać, że to był iście straceńczy bieg. I szaleństwo. Zapomniał o Kameleonie, o tym, że nie może niewidzialny wpaść do Holu Wejściowego, w głowie huczała mu tylko jedna, jedyna myśl: ZA DALEKO, ZA PÓŹNO!!!
Sunąc ręką po poręczy nie zbiegł, lecz sfrunął na parter. Odepchnął się od ściany i rzucił się długim, ZBYT DŁUGIM ciemnym korytarzem.
Kandelabry zapalały się daleko za nim – ich słabe światło nie docierało dalej niż jard, dwa przed nim i Harry miał wrażenie, że biegnie w niekończącą się ciemność, wyciągającą ku niemu drapieżnie ramiona.
Naraz na lewej ścianie pojawiła się jakaś plama. Mignęła mu przed oczami i w Harry'm wybuchło skojarzenie. WYJŚCIE NA ZEWNĄTRZ!
Wyhamował z trudem, zawrócił i rąbnąwszy w klamkę rzucił się na drzwi całym ciałem. Te ani drgnęły.
- CHOLERA!!! ALOHOMORA!!!
Żelazny rygiel się odsunął, ale... Nic! Ze wściekłym rykiem Harry pchnął je jeszcze raz. Zakleszczone drzwi drgnęły. Dysząc ciężko naparł na nie z całej siły i... wypadł na dziedziniec!
Upadł na ręce i kolana, ale nawet nie poczuł bólu. Zerwał się, obrócił na pięcie i pochłonęła go ciasna ciemność.
Nie musiał nawet myśleć o celu teleportacji. Całe jego ciało aż zawyło „PAŁAC W BOIS DE MARNE"!!!
CZYTASZ
Tom II - HGSS Goniąc Szczęście - Zakończone
PertualanganHermiona z Severusem i Harry z Ginny, niezależnie i w tajemnicy wybierają się do Australii szukać rodziców Hermiony, którzy właśnie wtedy planują wybrać się do Londynu, na spotkanie z doktor Roberts. Kto odnajdzie kogo i gdzie? I przede wszystkim cz...