Rozdział VIII

626 44 72
                                    

Rozdział betowany przez Aventia Wolf

--------------------------------------------------------------

Poniedziałek, 19 maja,

Metropolia, Ministerstwo Magii,

09:00

Harry'emu wydawało się, że szef lub szefowa Aurorów musi wyglądać... potężnie. Onieśmielająco. Żeby wystarczyło jedno spojrzenie i człowiek już wiedział, z kim ma do czynienia. Tak wyglądał Gawain.

Doris Colemann była całym jego przeciwieństwem. Była bardzo niska, drobniutka, miała okrąglutką głowę, co podkreślały jeszcze rzadkie, krótkie, proste włosy, wyglądające jak przyklejone do czaszki. Nic imponującego. W każdym razie takie było jego pierwsze wrażenie, które trwało dokładnie tyle, ile potrzebował na przejście dziesięciu jardów.

Gdy szefowa Aurorów obrzuciła jego i Ginny krótkim, ostrym spojrzeniem, uścisnęła mu mocno rękę i się odezwała, natychmiast zmienił zdanie.

Fakt, że Snape nie zawdzięcza swojej reputacji wzrostowi. No dobra, troszkę, ale nie tylko.

Na całe szczęście onieśmielenie minęło bardzo szybko. Doris zaprowadziła ich do niewielkiej salki, zamknęła z trzaskiem drzwi i wskazała im krzesła przy długim stole.

- Właśnie odnawiają moje biuro – powiedziała tonem, jakby jakieś wyjaśnienia były konieczne i usiadła naprzeciw. – Instalują pajęczyny, muchy i inne insekty.

- Instalują? – zdziwiła się Ginny. – Chyba raczej odkurzają...?

- Nie – roześmiała się Doris. – Wieszają je. Pająki i inne insekty to doskonałe pożywienie dla Sentinelles. Bez tego po jakimś czasie przestają świecić. Ale zajmijmy się wami, a nie pająkami czy ważkami. Słynna pani Weasley i słynny pan Potter. Pan Robards prosił mnie o koleżeńską pomoc dla was. Co mogę zrobić?

Ginny dyskretnie zerknęła w kierunku sufitu i przysunęła się do Harry'ego. Nie żeby bała się pająków, to przypadło w zaszczycie Ronowi, ale nie zachwycał jej pomysł pajęczyn wiszących jej nad głową.

- Szukamy dwójki mugoli – odparł Harry, przechylając się lekko w kierunku Doris. – I chcielibyśmy prosić o listę wszystkich małżeństw Monik i Wendellów Wilkins. Z dokładnymi adresami oczywiście.

Doris zmarszczyła cienkie brwi i postukała w podbródek długim, wąskim palcem.

- O ile dobrze pamiętam, kilka lat temu zjawiło się kilku pańskich kolegów i prosiło o listę dentystów i ludzi o tym samym nazwisku.

Harry miał ochotę gwizdnąć z podziwu, ale ograniczył się tylko do grzecznego skinięcia głową.

- Ma pani doskonałą pamięć – przyznał. – Chodzi nam o tych samych ludzi. Tyle tylko, że...

- Zmieniliśmy trochę sposób szukania ich – wpadła mu w słowo Ginny.

Doris wyciągnęła z kieszeni malutki notesik i bardzo krótkie, sztywne piórko, stuknęła w nie różdżką i zaczęła pisać mrucząc pod nosem.

- Adresy małżeństwa Wilkins Monika i...

- Wendell – podpowiedział Harry.

- Coś jeszcze? – zamarła z piórkiem w ręku.

Harry spojrzał na Ginny. Ich druga prośba zależała od tego, co wyczuje jego dziewczyna.

- Chcielibyśmy prosić was również o kilka obustronnych świstoklików. Już ustawionych na wskazane przez nas adresy – powiedziała Ginny. – I aktywujących się od dotyku.

Tom II - HGSS Goniąc Szczęście - ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz