Jakieś dwa tygodnie wcześniej, zanim mieli wyjechać do Honolulu, Harry zebrał odwagę by spotkać się z Louisem w jego mieszkaniu, wiedząc że musieli przejść przez finalne 'świadkowe' plany i jednowyrazowe odpowiedzi ze strony Louisa nie były już wystarczające. Wiedział, że Louis czuł się niekomfortowo i był smutny - Harry również - ale nie spotkali się osobiście od tego południa, kiedy Louis powiedział Harry'emu żeby wyszedł, po tym jak chciał przedyskutować ślubne szczegóły.
Harry miał przeczucie, że pójdzie jak po maśle.
Minęło ponad dwa miesiące odkąd się widzieli i Harry przygotowywał się na nieuchronne skutki po tym jak zobaczy jego twarz po dłuższym czasie. I to było jak cios w brzuch, kiedy Louis otworzył drzwi, okulary zsuwały się z jego nosa, wory pod oczami, rękawy od bluzy zbyt długie, jeansy zbyt obcisłe i ogólnie był tak samo zachwycający, jak Harry go pamiętał, próbował się na tym nie skupiać, albo postrada swoje zmysły.
Louis ustąpił miejsca, by wpuścić Harry'ego, ręce skrzyżowane na jego klatce piersiowej. Nie próbował nawiązać kontaktu wzrokowego, żeby sprawić by Harry czuł się mniej niezręcznie w domu, który dzielili przez ponad dwa lata. W zamian, zamknął za nimi drzwi i poszedł do salonu, nie mówiąc żadnego słowa.
Harry zajął miejsce na kanapie, Louis siedział na fotelu na przeciwko niego, bezmyślnie drapiąc swoje udo. Wciąż nie patrzył na Harry'go. Harry westchnął.
- Wieczór kawalerski - zaczął. - Wspomniałem, żebyśmy może zorganizowali tę wyprawę na morze? Sprawdziłem ceny i nie zdają się zbyt straszne. Byłyby drinki i jedzenie i muzyka... - przerwał, próbując odczytać minę Louisa. - Nie zdawałeś się zbyt zainteresowany, kiedy rozmawialiśmy o tym w mailach z innymi drużbami.
- To dlatego, bo nie byłem - powiedział Louis, głos obojętny. - Wciąż nie jestem.
- Och. - Harry potarł tył swojej szyi. - Okej. Co z rundką po pubach?
- Naprawdę sądzisz, że będziemy w stanie znaleźć serię pubów na tej wyspie? Na miłość boską.
- Nie wiem! - powiedział Harry, trąc swoje oczy. - Nie widzę, żebyś dawał jakieś propozycje!
- Co powiesz na to, że zabiorę gdzieś Liama i resztę, a ty możesz wypierdalać.
- Miło. Naprawdę miło, Lou.
Louis zmierzył go wzrokiem. - Mogłeś wysłać mi maila, albo smsa. Nie musiałeś tu do cholery przychodzić.
- Tak, musiałem! Ledwo mi odpisujesz, kiedy do ciebie piszę! Wyjeżdżamy za dwa pieprzone tygodnie i nie mamy nawet planu kto robi co na tą cholerną przemowę świadków!
- Naprawdę oczekujesz, że usiądę z tobą i to opracujemy, kiedy nie mogę nawet na ciebie patrzeć?
Harry wstał, powstrzymując pragnienie, żeby zacząć krzyczeć. - Jak mam w ogóle spróbować z tobą usiąść, kiedy ty jesteś jak... - machnął dłonią. - Tak.
- Nie jestem jak nic. Jestem po prostu szczery. I szczerze mówię ci, że nie ma powodu, żebyś tu był. Że szczerze nie chcę cię w moim mieszkaniu.
Próbował zignorować ból po usłyszniu moje mieszkanie. - Dlaczego jestem jedynym, którego obchodzi ten ślub?! Jestem tak sfrustrowany, że nie wkładasz w to żadnego wysiłku i wypruwam sobie flaki, żeby złączyć to wszystko w całość i ty patrzysz się na mnie, jakby to wszystko nie było wielką sprawą. Przykro mi to mówić - mówi Harry, serce dudni w jego klatce piersiowej. - Ale nasz najlepszy przyjaciel bierze ślub za 14 dni, jesteśmy odpowiedzialni za upewnienie się, że wszystko pójdzie gładko i to jest wielka sprawa.
CZYTASZ
Perfect Storm /larry tłumaczenie pl/
FanficCo robisz, kiedy twój najlepszy przyjaciel prosi ciebie i twojego (obecnie) byłego, żebyście zostali świadkami na jego egzotycznym ślubie? Możesz powiedzieć mu prawdę, powiedzieć mu, że już nie jesteście razem i stawić czoła konsekwencjom, albo może...