Najpierw wjechał rosołek, który wszyscy równo wiosłowali. Nikt nie miał odwagi się odezwać. Drugie danie minęło szybko aż przyszła pora na kawę i zaczęły się rozmowy.
Emilia bacznie przyglądała się ptaszyną, sokolim wzrokiem wypatrywała najmniejszych gestów, które para „przyjaciół" sobie okazywała. Paweł wraz z Gabrielem zauważali napalony wzrok Emilii na sobie, poczuli się ciut niezręcznie, bo kto normalny tak robi. Gabriel uśmiechnął się do kobiety, szeptem zwrócił się do Pawła odwracając wzrok w jego kierunku
- Ej, czemu twoja matka się tak na nas patrzy ?
Paweł zwróciwszy uwagę na matkę, która nadal się na nich patrzyła wzdrygnął się, jej wzrok był przenikający. Paweł łapiąc filiżankę wziął łyka kawki, zastanawiając się chwile i odpowiedział:
- Faktycznie, bo miałem rozmowę o nas.
- Cooo ? Ja dowiaduje się o tym dopiero teraz ?
- No jakoś nie było okazji, dobrze wiesz, że przyjeżdża raz na jakiś czas i nie ma prawa wchodzić w moje sprawy... prywatności trochę, nie zwracaj na nią uwagi, ojciec właśnie dlatego od niej uciekł.
- Dobrze, postaram się, ale jak tak dalej będzie to jej sam powiem, ona powinna wiedzieć. Moja matka wie.
Paweł przerywając mu :
- I dlatego mnie nie lubi ...
Gabriel spojrzał na Pawła :
- Wyolbrzymiasz, ona nas po prostu nie toleruje.
Przerywając ciszę, która zapadła na sali, wstała Wiesia, pukając łyżeczką o szklankę. Rodzina spoglądała na nią niezrozumiale, każdy zastanawiał się o co chodzi zwłaszcza Henryk, który o niczym nie wiedział. Wiesława była ubrana w czarny top, czarną skórzaną krótką spódniczkę, nogi jej zdobiły czarne długie kozaczki, wisienką na torcie było czarne futro z norek, które Zenia jej bardzo zazdrościła.
Zaczęła mówić głośno i wyraźnie :
- Zebraliśmy się tutaj, aby pożegnać brata, ojca, wuja oraz dobrego dziadka, dziadziulka, dziadulinkę, a zwłaszcza dobrego kompana jak już wszyscy wiecie to on przyczynił się do naszych zaręczyn, Henryk wstań nie rób wiochy - szturchając go lekko, jesteśmy mu dozgonnie wdzięczni, dzięki niemu będziemy mogli połączyć nasze serca, kto będzie mógł się bawić ten będzie się bawił - spoglądając w sufit, Henryk uronił łzę, chciał objąć Wiesie, ale niestety jej tusza oraz opinające się futro na to nie pozwalało więc pomiział ją po pleckach, Wiesława sexownie zamruczała. Zauważyła, że jeden z panów kierował się do ubikacji, ale wtedy nie było to dla niej nic dziwnego. Kontynuując przemowę Wiesia wzięła głęboki oddech i spod stołu z poważną miną wyciągła wódkę Pana Tadeusza i powiedziała :
- Jutrzejszy kac to będzie poezja więc zapraszam bliższą rodzine i znajomych na drobny poczęstunek po stypie, nie trzeba płakać kiedy solenizant ma już dobrze na rajskich ziemiach, on złapał już Jezuska za nogi i dajmy mu kosztować Ewy. Niech spoczywa w pokoju. Wszyscy chórem odpowiedzieli Amen, na co wyszedł z kibla ten typ, którego Wiesia widziała na początku swej zacnej przemowy, śpiewając „Anielski orszak już twą dusze niesie" z pijacką czkawka wyszedł z lokalu.
Wiesia spojrzała z niesmakiem na zamykające się drzwi :
- Patologia - skomentowała głośno
Wszyscy zaczęli się powoli rozchodzić.Ciąg dalszy nastąpi 😁