Tej nocy śniłam bardzo pięknie. Ja, on i rozgwieżdżone niebo, scena wyrwana z najskrytszych marzeń... Niestety z tego cudownego stanu wyrwały mnie ciche chichoty tuż nad moim uchem. Otworzyłam leniwie oczy i zamglonym wzrokiem prześledziłam zbiorowisko, które zabrało się nad łóżkiem Piotra. Następnie moje spojrzenie skierowało się na mojego chłopaka, na którym leżałam. Spał jak zabity i tylko czasami cicho pomrukiwał natomiast jego blond włosy były rozczochrane we wszystkie strony a pojedyńcze kosmyki przykleiły się do jego czoła. Zaśmiałam się cicho i podniosłam się na łokciach aby pocałować go w nos.
-Fuu nie przy ludziach Lis-dociekł do mnie rozbawiony głos Edmunda.
-Przed chwilą jeszcze nikogo tu nie było-spojrzałam kątem oka na bruneta- Tak w ogóle to dzień dobry wszystkim-zwróciłam się do pozostałych. Pozostałych mam na myśli Łucję, Zuzę, Zuchona, Borsuka i Ryczypiska... Tak więcej ich matka nie miała. Nagle poczułam jak niebieskooki przyciąga mnie do siebie mocniej i składa na mojej szyj lekki pocałunek przez co wśród gapiów można było usłyszeć kolejną falę chichotu.
-Piotrek...-szturchnęłam go w ramię na co ten lekko się skrzywił.
-Coś się stało?-spytał zaspany.
-Mamy publiczność-zaśmiałam się cicho i chwyciłam za narzutę aby się szczelnie przykryć.
-Co...Emm... A tak...-spojrzał zawstydzony na całe zgromadzenia i schował się za moim ciałem.
-Och Piotruś nie wiedziałam, że jesteś aż tak wstydliwy-odezwała się Zuza ze śmiechem ale momentalnie została przez swojego najstarszego brata zjechana wzrokiem.
-A czy wy czasem nie macie osobnych posłań-nie dawał za wygrana Edmund kiedy nagle mój naszyjnik rozbłysnął jasnym światłem. Spojrzałam zdziwiona na blondyna a ten tylko uśmiechnął się pod nosem i objął mnie ramieniem natomiast cała reszta wpatrywała się w nas z wyraźnym zadowoleniem.
-Chyba masz już odpowiedź bracie-odparł rozbawiony król.
-Hej a co to za zgrupowanie!-rozległo nagle zza reszty rodzeństwa Pevensie. Zapadła cisza... Zuza posłała mi niepewne spojrzenie i zrobiła przejście dla telmarskiego księcia, który tylko kiedy zobaczył mnie i Piotra wydał z siebie stłumiony okrzyk zdziwienia- Ja... Może...-jąkał się- Śniadanie czeka... To może ja już pójdę- i wybiegł zostawiając nas wszystkich w osłupieniu. Ocknęłam się jako pierwsza wiec szybko wyprosiłam wszystkich twierdzą,c że to chyba najlepsze w tej chwili rozwiązanie.
-No dobra kochani koniec zebrania, do widzenia wszystkim!- poderwałam się na równe nogi i wskazałam przyjaciołom drzwi a kiedy już wszyscy opuścili pomieszczenie zgodnie i z ciszą zatrzasnęłam przejście opierając się przy tym plecami o drewniane deski. Wzięłam wielki wdech.Konflikt Kaspian vs Piotr wznowiony... Super-Czego tak się patrzysz?-burknęłam w stronę niebieskookiego, któremu uśmiech nadal nie schodził z twarzy i który uważnie się we mnie wpatrywał. Wzruszył ramionami szczerząc się głupio.
-Chyba częściej będę ci pożyczał swoje koszule-prześwietlał mnie wzrokiem rozbawiony. Nie rozumiejąc o co mu chodzi spojrzałam na siebie. A tak... Miałam na sobie jego za duża koszulę, która sięgała mi do kolan i wisiała na mnie jak worek.
-No jakoś zbytnio szlachecko w niej nie wyglądam-zaśmiałam się do zmierzającego w moją stronę blondyna.
-Dla mnie wyglądasz jak bogini w każdym ubraniu- splótł swoje dłonie na moich plecach i przyciągnął mnie do siebie-Kocham cie.
-Ja też cię kocham-wyszeptałam po czym wspólnie złączyliśmy nasze usta w długim pełnym miłości pocałunku- A teraz raz dwa ubieraj się bo ktoś musi przeprowadzić ćwiczenia wojenne- wyplątałam się zwinnie z jego uścisku a kiedy usłyszałam jego jęk niezadowolenia zaśmiałam się cicho i chwytając wczorajszą suknię, weszłam za parawan.
CZYTASZ
I'll be back |Piotr Pevensie| TOM I ✔
Fanfiction-Dlaczego Lis? Dlaczego, przecież...-zaczął patrząc na mnie ze łzami w oczach. -Wiesz, zawsze myślałam, że wystarczy tylko przeżyć te złe chwile w naszym życiu, a później już wszystko samo zacznie dobrze się układać. Jednak to miejsce nauczyło mnie...