Rozdział 13

1.3K 65 3
                                    

No i postawił na swoim... Tym razem oczywiście. Jednak ja tak łatwo się nie poddałam. Skoro nie mogłam walczyć to uprałam się żeby iść przedstawić Mirazowi wszystkie warunki. Wiadomo najpierw nie chcieli mnie puścić, bo istnieje taka możliwość, że po prostu rzucę się tym żołnierzykom do gardeł ale po dłuższych namowach zgodzili si i wysłali ze mną Edmunda. To właśnie on miał przekazać napisane przez Piotra wyzwanie na pojedynek a ja miałam ochronić go w razie czego. Koniec końców wyszło tak, że to chłopak idzie pilnować mnie.

-Echh...-westchnęłam wściekle- Czemu to akurat ja muszę nieść te wiechcie i wyglądać jak jakaś...-wskazałam na bukiet kwiatów w swoich dłoniach i na długą błękitną suknię, w którą siłą ubrała mnie Zuza. Brunet i olbrzym idący po moich obydwóch stronach roześmiali się głośno.

-Spokojnie Lis musimy pokazać, że mamy pokojowe zamiary myślisz, że czemu Piotr zabrał ci miecz-wyjaśnił Edek i poprawił sobie pas z bronią. Tym razem to ja się zaśmiałam.

-A myślisz, że jestem aż tak głupia i nie przemyślałam tego wszystkiego- powiedziałam podwijając przewiewny materiał dołu sukienki do góry, na wysokości powyżej kolan aby pokazać mu trzy sztylety przywiązane do mojego uda.

-Serio Lis?-spytał kręcąc głową.

-Tak, przecież mam cię chronić a nie wiadomo co tym łachudrą łazi po głowie- odparłam przyspieszając. Nagle z lasu gdzie był rozbity obóz wybiegło kilku Telmarów z mieczami skierowanymi w naszą stronę.

-Spokojnie moi drodzy!-zawołał Edmund na co cicho prychnęłam- Przychodzimy do was w pokojowych zamiarach, zaprowadźcie nas do waszego wodza Miraza.

Jak powiedział tak się też stało i kilka minut potem wraz z chłopakiem weszliśmy do dużego namiotu gdzie rozłożony był ogromny stół. W jego centrum siedział nasz ukochany telmarski król, natomiast po bokach inni mężczyźni, którzy najwyraźniej tworzyli jakąś radę. Po jakże miłym przywitaniu, Edmund stanął na środku i zaczął czytać:

-Ja Piotr z woli Aslana, prawem wyboru i miecza, wielki król Narnii, Pan na Ker-Paravel'u i władca Samotnych Wysp, aby zapobiec dalszemu rozlewowi krwi, niniejszym wyzywam najeźdźce Miraza na pojedynek na udeptanej ziemi. Walka będzie na śmierć i życie a jej stawką bezwarunkowa kapitulacja- zwinął pergamin i wyprostowany, z dumą cofnął się i stanął przy moim boku. Miraz dokładnie mu się przyjrzał.

-Powiedz książę...-zaczął.

-Królu-wtrąciłam z kwaśną miną ale kiedy brunet szturchnął mnie lekko ramieniem uśmiechnęłam się sztucznie.

-Słucham?-spytał brodacz ze zdziwieniem.

-Król Edmund ku ścisłości, tylko zwykły król, Piotr jest wielkim królem- dorzucił chłopak starając się pohamować śmiech.

-W takim razie ty to?-zapytał starzec siedzący kilka siedzeń dalej.

-Pewnie jakaś służąca- odezwał się mężczyzna z szydzącym uśmiechem z drugiej strony stołu. Nie wytrzymałam i wybuchnęłam tak strasznie głośnym i prześmiewczym śmiechem, że wszyscy nagle zamilkli.

-Królowa Lissa żołnierzu- przedstawiłam się gdy już trochę ochłonęłam. Każdy Telmar spojrzał na mnie z osłupieniem.

-Opiekunka Narnii z legend?- zadał kolejne pytanie, ten sam starszy facet. Muszę przyznać, że jako jedyny nie patrzył na mnie z grozą ale z zaciekawieniem więc już go lubię.

-Nie wiem co wam w tych waszych legendach nagadali, ale tak to ja-uśmiechnęłam się do niego.

-Jesteś bardzo młoda pani- zabrał głos Miraz.

I'll be back |Piotr Pevensie| TOM I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz