Rozdział 3

2.2K 73 9
                                    

Ruszyliśmy z ruin Ker-Paravelu, ubrani w bardziej narnijskie stroje, aby dowiedzieć co dokładnie się tu stało podczas naszej nieobecności. Nagle zobaczyliśmy w oddali łódkę w której płynęli jacyś żołnierze. Mieli ze sobą związanego karła i sądząc po tym jak trzymali go nad wodą, chcieli go utopić.

-Hej, puśćcie go!-zawołała Zuzanna i wypuściła jedną ze swoich strzał w stronę mężczyzn.

-Nie wiem czy ,,puśćcie go" to dobry na tę chwilę tekst-mruknęłam. Brunetka przewróciła oczami i wróciła do strzelania. Zanim jednak ich postrzeliła, mężczyźni zdążyli wrzucić do wody Narnijczyka.

-Piotrek no zrób coś!- krzyknęła Łucja łapiąc mnie za rękę. Chłopak otrząsnął się i szybko wbiegł prosto do rzeki a po kilku chwilach wynurzył się z karłem na rękach. Położył go ostrożnie na ziemi, po czym sam glebnął na piachu by trochę ochłonąć. Łucja czym prędzej złapała za swój sztylet i przecięła liny, którymi był związany stwór.

-Wszystko dobrze?-spytałam z troską, podchodząc do Piotra. Niebieskooki tylko kiwnął głową i wstał.

-Tak, dzięki-odpowiedział po chwili i złapał moją dłoń. Zasłoniłam swoją twarz włosami aby nie było widać jak bardzo się zarumieniłam, czym wywołałam u chłopaka ponowny napad śmiechu. Kurczę czemu on musi tak na mnie działać no...

-Aż tak cię onieśmielam, że znów chowasz twarz?-spytał ze śmiechem.

-Nie, tym razem zarumieniłam się na widok tego urodziwego karła-oparłam sarkastycznie.

-Jesteś pewna, że to jednak nie byłem ja?-przybliżył się do mnie.

-W stu procentach-zaśmiałam się dając mu pstryczka w nos. Chłopak już miał mi coś odpowiedzieć ale...

-Puśćcie go?!-wykrzyknął karzeł.

-Zwykłe dziękuję, by wystarczyło- oburzyła się Zuza.

-A nie mówiłam-szepnęłam do ucha brunetce na co ta jeszcze bardziej się naburmuszyła.

-Topienie mnie szło im wspaniale i bez waszej pomocy- warknął Narnijczyk.

-Tak właściwie to czemu chcieli cię zabić?-spytała Łucja.

-To Telmarowie, u nich to normalne- odrzekł.

-Telmarowie w Narnii?-spytałam zaskoczona.

-Gdzieście byli przez ostatnie parę wieków?

-To dość długa historia-zaśmiała się najmłodsza Pevensie.

-I dość zagmatwana- dodałam z uśmiechem i podałam Piotrowi jego miecz. Karzeł spojrzał na nas z niedowierzaniem.

-No nie bez jaj... To niby wy? Pięciu władców z dawnych czasów?-zapytał z grymasem na twarz, chodź mogłabym przysiąc, że kąciki jego ust lekko powędrowały do góry.

-Tak... Jestem król Piotr, Piotr Wielki- blondyn wyciągnął dłoń w stronę stwora.

-Przydomek to mogłeś sobie darować- mruknęła Zuza na co parsknęłam śmiechem.

-Haha... Nie, nie bardzo mi miło- zakpił karzeł.

-Zaraz mi uwierzysz- wymamrotał Piotr i podał mu swój miecz.

-Oj, nie chce z tobą walczyć chłopie.

-Nie ze mną, z nim-wskazał na Edmunda. Narnijczyk wziął od niego miecz i zaczął walczyć z brunetem. Musze przyznać, że szło im bardzo dobrze.

-Czemu mi nie kazałeś z nim walczyć?-spytałam podchodząc do Piotrka.

-Myślisz że lepiej byś sobie z nim poradziła?-odparł.

-Oczywiście że tak!-zawołałam wymachując na prawo i lewo swoim mieczem.

-A nie uważasz, że to trochę za wcześnie?- do rozmowy wtrąciła się Zuzia.

-Przecież kiedyś byłam mistrzynią w pojedynkach i zdaje mi się że coś o tym wiesz Piotrze - puściłam do niego oczko- A poza tym władanie mieczem jest jak jazda na rowerze, tego się nie zapomina.

-Ochłoń trochę Lis- zaśmiała się Łucja.

-Obiecuję, że powalczymy jak tylko znajdziemy jakieś schronienie i dowiemy się co się tu dzieje, dobrze? W końcu muszę się odegrać i zgasić twój zapał- powiedział niebieskooki z uśmiechem.

-Umowa stoi, ale na twoim miejscu nie liczyłabym na wygraną- odparłam, wprowadzając w śmiech dziewczyny. Wracając do walki tamtych dwóch, mój malutki braciszek Edmund wygrał. Podbiegłam do niego i mocno uściskałam.

-A niech mnie, może ten róg rzeczywiście zrobił swoje- burknął karzeł.

-Jaki róg?-spytała Zuzanna.

❁❁❁

Podczas gdy płynęliśmy w łodzi po rzece ciągnącej się pomiędzy skalnymi ścianami, karzeł opowiadał nam o tym co działo się w Narnii po naszym odejściu. W głowie mi się nie mieści, że aż tyle złego się tu działo a Aslan nic z tym nie zrobił. Objęłam ręką Łucje, która siedziała wpatrzona w suche, jakby skamieniałe drzewa.

-Dlaczego one nic nie robią?-spytała.

-A co mają robić? To drzewa, one nigdy nic nie robiły i nie robią- odparł Narnijczyk.

-Kiedyś tańczyły- powiedziałam a dziewczynka jeszcze mocniej się we mnie wtuliła-Dlaczego Aslan do tego dopuścił? Gdzie on w ogóle jest?

-Aslan? Aslan nas porzucił tak samo jak wy- warknął stwór.

-Nie chcieliśmy stąd odchodzić- odezwał się Piotrek.

-Teraz to nie ma najmniejszego znaczenia- westchnął karzeł.

-Zaprowadź nas do wszystkich Narnijczyków, a przekonamy się czy to wszystko nie ma znaczenia-odparł blondyn.

❁❁❁

Płynęliśmy tak przez dłuższy czas aż wreszcie wysiedliśmy na jakimś kamienistym brzegu. Razem z Piotrem, Edmundem i Zuzą wciągaliśmy łódkę na ląd.

-O witaj!- usłyszeliśmy uradowany głos Łucji. Odwróciłam głowę w stronę dziewczynki. Rozmawiała ona z niedźwiedziem, ale sądząc po jego spojrzeniu, nie był do nas przyjaźnie nastawiony. Trzepnęłam niebieskookiego w ramię i wskazałam mu zwierzę.

-Proszę cię cofnąć wasza wysokość!-krzyknął karzeł, ale było już za późno. Niedźwiedź biegł prosto na Łucję...

-Zostaw moją siostrę!- zawołała do niego Zuza ale o dziwo jej nie posłuchał. Czym prędzej chwyciłam swój miecz i zaczęłam powoli obchodzić futrzaka z drugiej strony. Brunetka miała naciągniętą strzałę ale nie wypuściła jej, pewnie myślała, że zwierzę w końcu się ocknie. Niestety nie stało się tak i gdy zwierz miał zaatakować małą, przebiłam go własnym ostrzem a ten padł na ziemię z wielkim rykiem. Podbiegłam do wystraszonej dziewczynki i przytuliłam ją ze wszystkich sił.

-Dlaczego nie posłuchał?-spytała Zuza podbiegając do nas ze swoimi braćmi.

-Pewnie był głodny- odparł Narnijczyk i podszedł do zwierzęcia. Wyciągnął z niego mój miecz, podał mi go, po czym sam zadał mu kolejny cios aby sprawdzić czy na pewno nie żyje.

-Łucja wszystko dobrze?-spytał z troską Piotr i przytulił do siebie siostrę.

-Tak... Dziękuje Lis-odparła dziewczynka.

-Ja też dziękuje- dodał blondyn.

-Nie ma za co, nie pozwolę by moją rodzinę atakował jakiś niezwykle, niewychowany niedźwiedź- zaśmiałam się a reszta wraz ze mną.

-To zwyczajny niedźwiedź?-zdziwił się Edmund.

-Chyba nie umiał mówić- westchnął Piotrek.

-Tak długo traktowano go jak bestię, że się nią stał- odparł karzeł- Dziś Narnia nie jest chyba tak przyjazna jak za waszych czasów.

I'll be back |Piotr Pevensie| TOM I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz