Rozdział 10

1.7K 63 15
                                    

Pierwsze co usłyszałam to cichy szloch a dopiero później ciemne plamy krążące tuż przed moimi oczami zaczęły zlewać się w jeden obraz. Poczułam ciepło czyjeś dłoni na swoim policzku więc przekręciłam lekko głowę w tamtą stronę. To co zobaczyłam po odwróceniu sprawiło, że czułam tak straszny smutek i żal, że w moich oczach również pojawiły się łzy. Piotr klęczał przy moim łóżku kurczowo trzymając jedną ręką mojego policzka a drugą skrawka mojej sukni. Płakał i to tak bardzo, że jego szloch roznosił się po całej izbie. Nie chciałam żeby tak było.

-Piotrek...-wyszeptałam cicho i pogładziłam swoją zimną dłonią jego poczochrane włosy.

-Lis!-krzyknął zrywając się na równe nogi, po czym mocno mnie przytulił- Tak się bałem...

-Już wszystko dobrze-powiedziałam i syknęłam głośno ponieważ chłopak przez uścisk docisnął mój łokieć tam gdzie miałam ranę po postrzale.

-Oj, wybacz- powiedział przepraszająco- Bardzo cię jeszcze boli?-spytał wskazując na miejsce gdzie miałam założony biały opatrunek.

-Trochę ale jakoś wytrzymam-odpowiedziałam.

-Nawet nie wiesz jak się martwiłem. Myślałem, że cię stracę...-szepnął wprost do mojego ucha i znów mnie przytulił, tym razem z większa ostrożnością.

-Nie stracisz... A przynajmniej nie teraz-zapewniłam gdy się od siebie odkleiliśmy.

-Nawet tak nie mów. Nie wiem co bym zrobił gdybyś się nie wybudziła. Pewnie nigdy bym sobie tego nie wybaczył...-rzekł wycierając łzę płynącą po jego policzku.

-Przecież to nie twoja wina... To był mój wybór, nie mogłam pozwolić żebyś to ty oberwał. W prawdzie czasem zachowujesz się jak totalny idiota ale to nie zmienia faktu że jesteś dla mnie naprawdę ważny-odparłam wtulając się w jego klatkę piersiową.

-Wiem i przepraszam. Nie wiem co wtedy we mnie wstąpiło, ja nie chciałem...-zaczął się tłumaczyć.

-Ciii...-przerwałam mu przez zasłonięcie jego ust moją dłonią- Było minęło, poza tym wiem, że zrobiłeś to w złości. To co zgoda?-spytałam z uśmiechem.

-Zgoda-odpowiedział a na jego twarz wkradł się szeroki uśmiech- Ale sądzę ze zasługujesz na lepsze przeprosiny dlatego zabieram cię na małą wycieczkę, co ty na to?-zaproponował obejmując mnie w tali.

-Niech będzie-zgodziłam się- Ale pod warunkiem, że powiesz mi gdzie.

-Zapomnij-mruknął z rozbawieniem, po czym zbliżył swoją twarz do mojej. W momencie w którym miał złożyć na moich ustach pocałunek do pomieszczenia z wielkim hałasem wpadł Edmund.

-Piotrek!-krzyknął ale gdy zobaczył w jakiej pozycji znajduję się z jego bratem zachichotał cicho i podszedł do mojego posłania- Witamy śpiącą królewnę-przywitał się i wziął mnie w swe objęcia- Miło cię znów widzieć wśród żywych siostrzyczko.

-Heh... Nie ma to jak cieplusie przywitanie Edka Pevensie-westchnęłam a po chwili obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem.

-Co było tak ważnego że wparowałeś tutaj o mało co nie wyważając przy tym drzwi?-spytał blondyn patrząc na bruneta z chęcią mordu.

-Ah tak! Szybko do kamiennego stołu! Kaspian potrzebuje pomocy!-wydarł się ciemnooki i podał niebieskookiemu jego miecz.

-Ale co się stało?-spytałam zszokowana.

-Nie ma czasu na wyjaśnienia ale musimy się pospieszyć bo niedługo możemy mieć na karku nie tylko Telmarów-rzucił chłopak, po czym pobiegł ze swoim starszym bratem w stronę pomieszczenia ze stołem. Wpatrywałam się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stali chłopcy, dobrą chwilę. Kaspianowi grozi niebezpieczeństwo? Jeśli to prawda to musiałam tam iść, przecież jemu może się coś stać! Dlatego pomimo lekkiego kłucia w boku usiadłam na boku łóżka i powoli przy pomocy ściany wstałam, a następnie zaczęłam człapać śladami braci Pevensie.

I'll be back |Piotr Pevensie| TOM I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz