Baekhyun
Wynajmujemy z Luhanem surowy, industrialny loft. Luhan jest pijany nawet, gdy podpisujemy umowę z właścicielem. Jego przyjaciel Tohyon pomaga mi wnieść moje rzeczy, gdy Lu znika w sypialni tłumacząc się bólem głowy. Rozpakowuję swoje rzeczy z poczuciem lekkości, wiedząc, że jestem już w połowie tak samodzielny, jak zawsze chciałem być.
Daewon napisał do mnie od razu, po spotkaniu z prośbą o kolejne po jego powrocie z Tajlandii. Nawet się nie zastanawiałem. Nikt z moich klientów nie może zapewnić mi takiego zarobku. Problem polega na tym, że spotkanie ma odbyć się dopiero za dwa tygodnie, w trakcie których muszę trudzić się widzeniami z mniej obiecującymi mężczyznami.
Dzielnie znoszę codzienną bezsilność. Rano wraz z Luhanem jadamy wspólne śniadania. Blondyn zawsze skarży się na ból głowy, ale rankami jest trzeźwy i potrafi rozmawiać ze mną tak otwarcie, jak tego potrzebuję. Popołudnia spędzamy osobno - on ma swoich klientów, ja swoich. Przechadzamy się po galerii, gdy mamy złe dni i usiłujemy wyrwać tam możliwe najzamożniejszych palantów, aby zgarnąć kasę na kolejne beznadziejnie niepotrzebne akcesoria Hermesa w zamian za blow job w toalecie. Wieczory spędzamy razem w klubach lub w tych wątpliwie moralnych spelunach, gdzie organizowane są spotkania zwolenników grupowego seksu. Nie biorę w tym udziału, ale wytrwale pilnuję, aby Luhan nie wciągnął jednej kreski koki za dużo.
W końcu spotykam się z Daewonem. Pijemy wino w zaciszu francuskiej restauracji, gdzie gromadzi się cała dekadencka elita pobliskiego uniwersytetu. Wyśmiewamy ich dyplomy, ich bogatych rodziców i te wszystkie czarne karty kredytowe, a potem mężczyzna zabiera mnie na nocną przejażdżkę swoim Bentleyem, na widok którego ludzie zatrzymują się na chodnikach. Pieprzy mnie na tylnych siedzeniach i pierwszy raz mogę stwierdzić, że to lubię. Nazywam go tatusiem, bo wiem, że więcej mi zapłaci, ale nawet nie spodziewam się, że przekaże w moje dłonie taką sumę.
- Chcę, żebyś czuł się tak potężny, jak ja - mówi, gdy pośpiesznie przeliczam banknoty. - Może jesteś młody i naiwny, ale buntujesz się przeciwko temu systemowi. Biedni kontra bogaci. Ty jesteś pomiędzy, ale nie dlatego, że musisz. Dlatego, że nie chcesz przynależeć ani do jednych, ani do drugich. Twój bunt jest czymś więcej niż noszeniem tych przereklamowanych "punkowych" koszulek Dolce&Gabbana.
Od tamtej pory nasze spotkania są częstsze. Zabiera mnie do kina, jemy kolacje zawsze we francuskim stylu, pijąc wino, raczymy się chłodnymi wieczorami siedząc w saunie w jego kolejnym apartamencie. Finalnie chce zabrać mnie na festiwal filmowy. Nawet kupuje mi idealnie dopasowany garnitur i wiem, że zapłaci mi za to spotkanie, nawet, gdy nie będziemy się pieprzyć.
- Gdzie się wybierasz? - Luhan podnosi wzrok, gdy sobotniego wieczoru wymykam się w galowym stroju ze swojej sypialni.
Jestem zdziwiony, że widzę go o tej porze w mieszkaniu, ale widocznie nie ma dziś zbyt dobrego dnia. Trzyma w drżącej dłoni szklankę z brunatnym płynem, a jego włosy są w kompletnym nieładzie.
- Daewon - odpowiadam tylko.
- Od kiedy spotykamy się ze sponsorami w takich strojach i, ach, kurwa, od kiedy używamy ich imion? Do cholery, Baek.
- Hyung, połóż się spać - patrzę na jego zniszczoną twarz, na suche, przekrwione oczy i jest mi go szkoda. - Naprawdę źle wyglądasz.
- Mam spieprzony humor, a ty wymykasz się wystrojony w to dla jakiegoś stukniętego starucha. Daewon, kurwa. Mówiłem, żebyś ich numerował!
- Jesteś pijany.
- Sponsor numer jeden, sponsor numer dwa, trzy, cztery, kurwa, osiem. Nie Daewon. Nie! Nie używaj ich imion i nie spoufalaj się, kurwa. Ty głupi szczeniaku - z brzękiem odstawia szklankę na blat. Brunatny trunek ochlapuje jego wczorajszą koszulę, którą nadal ma na sobie.
CZYTASZ
Only EXboyfriend | ChanBaek
FanfictionTrzecia część losów Baekhyuna i Chanyeola, warunkująca to, na jakie zakończenie zasługuje ich burzliwa historia.