Rozdział 3

1K 181 37
                                    

Baekhyun

- Jongdae?

Rozsypane na podłodze ziarna kawy nagle straciły znaczenie, gdy moim oczom ukazał się najmniej spodziewany widok - mój stary przyjaciel ubrany w mundur polowy wojsk lądowych Korei Południowej z ogromnym wojskowym plecakiem na plecach. Byłem tak oszołomiony, że niemal ugięły się pode mną kolana, gdy mężczyzna sprawnym ruchem zrzucił z ramion ciężar i uśmiechnął się, zapraszając mnie do uścisku. Rzuciłem się w jego objęcia bez dłuższego zastanowienia, myśląc tylko o tym, jak to możliwe.

- Baekkie - westchnął, wtulając mnie w swój pachnący siarką mundur. - Już o wszystkim wiem. Spokojnie, jestem przy tobie.

Z wrażenia zaparło mi dech w piersi. Wiedziałem, że szkolenie Jongdae kiedyś się skończy, ale za nic nie podejrzewałem, że pewnego dnia po prostu wróci do tego mieszkania w mundurze i wojskowym oporządzeniu.

- Jongdae - wymamrotałem, z całych sił obejmując jego szyję. - Ja... ja...

- Cii... Nic nie mów. Już o wszystkim wiem. - Z uśmiechem ulgi spojrzał mi w oczy i czułym gestem pogładził moje plecy. - Wróciłem tak szybko, jak się dało.

Wysunąłem się spod jego ramion, gdy poluźnił uścisk i wziąłem kilka głębszych oddechów, by uspokoić szalejące we mnie emocje. Nagłe pojawienie się przyjaciela po tym wszystkim, co przeszedłem, stało się dla mnie czymś niepojętym. W moich oczach cała ta sytuacja urosła do rangi cudu.

- Wiedziałem, że będziesz mnie potrzebował - powiedział, z troską biorąc moje dłonie w swoje. - Dlatego skończyłem szkolenie szybciej, niż planowałem.

Przez chwilę po prostu mu się przyglądałem, opuszkami palców badając strukturę jego dłoni - niegdyś tak gładkich i zadbanych, teraz szorstkich, twardych, a jednak budzących tak warte zaufania poczucie bezpieczeństwa. To już nie był stary Kim Jongdae, chodzący w skórzanych kurtkach, przeklinający, niezobowiązany do niczego. Teraz miałem przed sobą obraz jego kilkumiesięcznych starań - żołnierza, mężczyznę, patriotę, który zamienił przyziemne przyjemności na rzecz honoru. Na samą myśl o tym, że ten mężczyzna przebył setki kilometrów z mojego powodu poczułem rumieńce na twarzy i rozkosznie słodkie uczucie bycia ważnym.

- Tak bardzo się zmieniłeś - powiedziałem, unosząc dłoń, by dotknąć jego policzka. Kiedyś gładki i pełny, teraz nieco zapadnięty, szorstki i ostro zarysowany. - Wszystko w tobie stało się takie...

- Po prostu zmężniałem - zaśmiał się, znów przyciągając mnie do uścisku.

I choć część mnie podpowiadała, że to nie jest dobry pomysł, tęsknota za bliskim kontaktem kazała mi pozostać w tych ramionach jak najdłużej.

Przez dłuższy czas po prostu trwaliśmy w uścisku. Ciepłym, czułym i pełnym wzajemnej troski - uścisku typu tych, za którymi tęskniłem najbardziej. Dopiero gdy usłyszałem nad uchem ciche westchnienie i uniosłem wzrok, dostrzegając lekki uśmiech przyjaciela, dotarło do mnie, że fakt faktem nie powinienem pozwalać sobie na tak wiele. Bądź co bądź nadal był tą samą osobą, która wymusiła na moich ustach pocałunek i która wplątała się w bójkę z moim chłopakiem. To znaczy - byłym chłopakiem.

- Napijesz się kawy? - zapytałem, by przerwać niezręczną ciszę.

- Jasne - odparł, choć czułem, że jego odpowiedź jest bardziej motywowana grzecznością niż rzeczywistą ochotą wypicia gorącego napoju. - Ale najpierw pójdę wziąć prysznic. Czujesz jak śmierdzę? To zapach porannej zaprawy.

Zaśmiałem się cicho i wypuściłem go z objęć, obserwując jak odchodzi w kierunku łazienki, stale mając na twarzy ten pogodny uśmiech. W rzeczywistości zaśmiałem się tylko z grzeczności, bo nie miałem zielonego pojęcia, czym może być "poranna zaprawa", ale to nie było ważne. Liczyła się sama obecność kogoś bliskiego. Być może w moim życiu brakowało osób pokroju Jongdae - życzliwych, ciepłych, oferujących swoje silne ramiona do wypłakania się.

Only EXboyfriend | ChanBaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz