Gilbert Blythe
— Dobra. - odpowiedziałem Francuzowi zauważając młodą dziewczynę podchodzącą do nas.
Chociaż powinno być coraz lepiej, było z nią tylko gorzej. Ania nie chciała się przyznać, ale wiedziałem, że cierpi. Tak bardzo chciałbym jej w tym ulżyć lecz nie mam pojęcia jak! Przywitałem się z piegowatą przyjaciółką i otworzyłem jej drzwi od samochodu. Nim sam usiadłem spojrzałem ostatni raz na Jerry'ego, jego oczy mówiły wszystko. Muszę, to zrobić...
Zająłem miejsce obok rudowłosej i odpaliłem silnik. Choć starałem się skupić na drodze, mój wzrok ciągle uciekał w jej stronę. Była przemęczona i smutna. Jej idealnie błękitne oczy utraciły swój dawny blask. Niegdyś niezamykające się usta, opadły w kącikach składając śluby wiecznego milczenia. Rumiane policzki pokryte warstwą plamek, które pokochałem stały się blade i zapadnięte. Czy wraz z zniknięciem Nate'a, zniknęła moja Ania?
Wolną ręką złapałem jej dłoń, próbując dodać jej otuchy. Widziałem, jak drżała z przerażenia, a gdy dojechaliśmy pod budynek komisariatu, spięła się jeszcze bardziej. Wysiedliśmy z auta i ruszyliśmy w stronę wejścia. Otworzyłem przed nią drzwi lecz gdy miała już wchodzić, zawahała się. Każda wizyta tutaj zmuszała ją do wracania do tamtych okropnych dni.
— Będzie dobrze, Marchewko. Jestem z Tobą, pamiętaj o tym. - powiedziałem próbując dodać jej sił.
***
— Ile razy będziemy tu przyjeżdżać? - zapytałem wsiadając do mojego samochodu.
— Em... prawdopobnie trzy, a później rozprawa, ale jeśli to problem, mogę jeździć autobusem albo Jerry może mnie podwieźć, albo... - Shirley była bardzo przejęta, wszystkie emocje wywołane rozmową z funkcjonariuszem powoli z niej schodziły.
— Spokojnie, to dla mnie naprawdę nie jest problem, Aniu. - uśmiechnęła się w odpowiedzi skupiając wzrok na widoku za szybą. - Tak, pomyślałem... Diana, Moody i reszta są przy fontannach, może masz ochotę do nich dołączyć? - nawet nie liczyłem, że się zgodzi. Praktycznie za każdym razem próbuję ją gdzieś wyciągnąć, ale zawsze odnawia, więc po prostu odwożę ją na Zielone Wzgórze.Droga nie zajęła nam długo, już po około 10 minutach byliśmy na miejscu. Po zaparkowaniu ruszyliśmy w stronę przyjaciół. Nie wiem kiedy ostatnio udało nam się spotkać całą paczką, a dzisiaj nawet Ruby dołączyła. Każdego z nas pochłonęły osobiste „problemy".
Z tego co wiem od Cole'a, Gillis praktycznie nie wychodziła z domu po naszym zerwaniu. Jestem niemiłosiernie zły na siebie, za to jak ją potraktowałem i choć ona mi wybaczyła, zrozumiała mnie, ja nigdy się z tym nie pogodzę. Diana i Jerry także nie mieli wesoło. Po odnalezieniu Ani coraz częściej się sprzeczają o nawet najmniejsze błachostki. Za to nasz wcześniej wspomniany artysta zakopał się w swojej pracowni przygotowując prace na wystawę, na której ma się pojawić jakiś ważny ktoś z malarskiego świata, MacKenzie wielokrotnie powtarzał, to nazwisko lecz ja wciąż nie mogę go zapamiętać.
Widok Shirley ucieszył jej bratnią duszę oraz pozostałych. Dziewczyny od razu przytuliły ją z łzami w oczach. Może, to dziwne, ale nie licząc Jerry'ego i Państwa Cuthbert, byłem jedynym, który się z nią widywał i to dość często. Kilka razy w tygodniu jeździłem z nią na przesłuchania i tym podobne. Nie musiałem tego robić, ale nie potrafiłem odpuścić. Może gdybym wtedy jej nie pocałował, nie wróciłaby tak wcześnie z tej cholernej imprezy i nic by się nie stało? Napewno gdybym nie był w nią tak ślepo zapatrzony zauważyłbym, że coś jest nie tak! Gdyby nie ja, nic by się nie stało...
Po ckliwych powitaniach usiedliśmy na kocu, który przyniosła Diana. Niebieska płachta w białe stokrotki bardzo pasowała do tego miejsca. Otaczały nas wysokie trawy i kwiaty, a przed nami znajdowała się fontanna po środku, której stała rzeźba. Dzieło ukazywało Apollo i Dafne*. Grecki bóg zakochany był w córce władcy rzeki lecz ona powoli usychała, zamieniając się w drzewo. Rzeźba była piękna, choć wykuta w kamieniu zawierała wiele szczegółów niezauważalnych na pierwszy rzut oka. Włosy Apollina układały się w małe loki, a za to na tych bogini można było dostrzec delikatny zarys warkoczy dryfujących między falującymi puklami. Najsmutniejsze w tej scenie jest, to że on jeszcze nie rozumie, że traci swoją ukochaną.
Chociaż przez całe popołudnie Ania się śmiała, widziałem, że czuła się źle. Choć jej malinowe usta przyozdabiał piękny uśmiech był on nie szczery i jedynie zakrywał jej ból. Gdybym tylko wiedział co ulży jej cierpieniu, zrobiłbym to, nieważne czego, by to wymagało. W mojej głowę wciąż rozbrzmiewały słowa zatroskanego Jerry'ego.
Proszę, nie zrań jej. Dobrze wiesz ile przeszła, nie mogę pozwolić by było jeszcze gorzej.
🌻🌻🌻
* Rzeźba nosi tytuł „Apollo i Dafne". Stworzył ją Gian LorenzoBernini. Jej opis ( tak samo jak mitu) został delikatnie zmieniony na potrzeby opowiadania. Tak w ogóle polecam zobaczył tą rzeźbę, uważam że jest bardzo ładna, a zarazem smutna, więc odczucia Gilberta są w większości tymi moimi. A No i może Wam się opis tej rzeźby przydać w szkole 😉
Witajcie! 🌻
Jak mija Wam dzień? Cieszycie się, że za dwa tygodnie wracamy do szkoły? Ja po prostu nie mogę się już doczekać!
Dajcie znać co mogę jeszcze poprawić, przyjmę chętnie każdą rade i krytykę. Wiem, że nie jest zbyt długi, ale mam nadzieje, że się Wam podoba.
Buziaki ❤️
Pomarncxka 🌻
CZYTASZ
Przeznaczenie [AWAE]
FanfictionPo traumatycznych przeżyciach przyjaciele próbują wrócić do normalności. Jednak nie tak łatwo zapomnieć... Druga część „Złudzenia" • • • Zapraszam do czytania!