3. Z mroczkami przed oczami.

502 18 2
                                    

Boli mnie głowa. Cholernie mnie boli jak na kacu. Otworzyłam oczy które oślepiło światło a wraz z nim wspomnienia poprzedniego wieczoru. Porwanie, gwałt, mafia i środek usypiający. Proszę bardzo jak od uderzenia łopatą przyszło to dlaczego tak boli mnie głowa. Odważnie postanowiłam otworzyć oczy po raz drugi by dowiedzieć się gdzie jestem. Miejsca gdzie bym chciała być to mój pokuj albo nasze mieszkanie. Moje i Bjørna. Niestety to tylko pragnienia jestem w nie znanym mi miejscu a promienie światła znów na mnie zadziałały tym razem przyprawiając mnie o chęć wymiotowania. Dlaczego ostatni dzień się wydarzył? Dlaczego ja jestem w tym całym mafijnym gównie? Wcale nie chciałam żeby to stało się w moim życiu. Co więcej kiedy to wbrew mnie się stało obdzierając mnie z kontroli nad własnym życiem chciałam umrzeć. Nie mam najmniejszej chęci kiedykolwiek budzić się tu. Wyszła bym z łóżka tylko jeśli była bym w miejscu w, którym chciała bym być. Wtedy coś do mnie dotarło. Ja nie jestem w śmierdzącej stęchlizną piwnicy jak wczorajszego wieczoru. Jestem w ogromnym pokoju, którego luksusowoś przebija między promieniami słońca padającymi z wielkiego okna.

Gwałtownie przeniosłam się do pozycji siedzącej. Zakręciło mi się w głowie i z powrotem zrobiło nie dobrze ale w miarę się spionizowałam. Postrzegłam, że jestem przebrana w t-shirt, spodenki i satynowy szlafrok. Nie wiedziałam czy wstawiać. Przez szparę między podłogą a drzwiami został wsunięty liścik. To było chyba wezwanie do wstania. Powoli zebrałam się z łóżka a kiedy stanęłam na własnych nogach w głowie zakręciło mi się jeszcze bardziej niż wcześniej. Mimo to dzielnie podążałem ku liścikowi nie zważając na mroczki przed oczami.

Na dole"

Naprawdę dużo mi to powiedziało. Zatrważająco długa i konkretna ta informacja. Trzymając dłonią sztukaterię na ścianie przemierzałam monumentalny korytarz. Było mi zimno w bose stopy od marmuru a ogromne żyrandole sprawiały wrażenie jak by miały na mnie spaść. Z ciągłymi zawrotami głowy dotarłam do schodów po, których ostrożnie zeszłam. Jak małe dziecko przy nauce schodzenia schodek po schodku. Pełna precyzja. Jednak krew krążyła mi szybciej w żyłach ze strachu. Kogo mogę spotkać na dole? A co gorsza co się wydarzy? Dopiero kiedy nie skupiałam się na zawrotach głowy usłyszałam, że ktoś za mną idzie odwróciłam się i tylko zawiodłam. Pachoł. Od niego nie dowiem się nic. Jego zadanie to milczeć. Kiedy przeszłam jeszcze kawałek zarysował mi się dobrze oświetlony, biały, pusty salon. Co jest? Dlaczego ja jestem w luksusowej starej willi a nie w piwnicy. Przez umysł przeszła mi myśl, że może nie jest tak źle ale wtedy storpedowało mnie wspomnienie gwałtu. Spięły mi się wszystkie mięśnie w ciele wraz z nadejściem kolejnej dawki strachu. Przeszłam przez salon wyzbyty ludzi i weszłam do jadalni. Na stole znalazłam kolejną kartkę.

„ Jeśli tutaj zeszłaś to gratulacje za odwagę. Mam nadzieję, że niebawem się zobaczymy. Pamiętaj o zasadzie mniej znaczy więcej zwłaszcza jeśli chodzi o mowę"

-Co do cholery?!-krzyknęłam a echo odbiło się po pokoju. Wstałam z krzesła i podeszłam do mężczyzny w czarnym garniturze. -Gdzie jestem? Dlaczego wciąż mnie więzicie?-nic nie odpowiedział.-Mów do cholery!-krzyknęłam i już miałam zacząć go okładać ale kilkoma ruchami mnie spacyfikował i usadził na designerskim krześle. Wtedy przyszła też kucharka z talerzem.-Niech pani mi pomoże! Zostałam porwana!-krzyczałam przedstawiając swoją przegraną pozycję. Ale po niej to spłynęło. Zero kobiecego wsparcia.

Genialnie ja, milczący pachoł i pokojówka no i dom mówiąc aż za dużo. Jego ściany odbijały moje druzgoczące wrzaski powtarzając moją tragedię. Nie ruszyłam jedzenia stojącego przede mną. Bałam się, że może zawierać jakieś niechciane substancje. Wolałam zachować świadomość. Wstałam od stołu głośno wsuwając krzesło i szybkim krokiem zaczęłam przemierzać posiadłość. Kilka sypialni, gabinet, biblioteka, kuchnia i wiele zamkniętych drzwi. Czy ktoś tu na codzień mieszka? Ten dom wygląda na taki, który był użytkowany ale został opuszczony. A ta głucha cisza pozbawiona głosów domowników zabijała mnie od środka.

Gdy utwierdziłam się w przekonaniu, że nie znajdę tu żadnego wyjaśnienia ze strony człowieka zaczęłam rozmyślać nad tym jak znaleść je gdzie indziej. Opatuliłam się w kołdrę w pokoju, który wydawał mi się najbezpieczniejszy i najbardziej prywatny czyli w tym, w którym się obudziłam. Rozmyślając gdzie znaleść ratunek w tym zamku zasnęłam.

Obudziłam się po kilku godzinach. Śniłam o ucieczce, nieznajomemu mi mężczyźnie któremu zaufałam, Bjørnie i moim oprawcy. O ile dwie składowe były realne i wręcz namacalne to ucieczka i nieznajomy wydawały się mistyczne, nie osiągalne. Wstałam i ponownie opatuliłam się w poły szlafroka. Przebijające zza firan dużych okien światło wskazywało na późniejszą godzinę. Słońce już szykowało się do zachodu. Gdyby Evi to zobaczyła to żucia by się z telefonem by zrobić jak najwięcej zdjęć z golden hour w roli głównej. Brakuje mi jej. Zeszłam na dół. Zaburczało mi w brzuchu na widok winogron na stole ale samo kontrola była silniejsza. W takich sytuacjach umiejętności nabyte przy zaburzeniach odezwania się przydają. Mogę się powstrzymać od jedzenia nawet jeśli czuję głód. Odwróciłam się i spojrzałam na ochroniarza.

-Jak się w to wplątałeś?-zapytałam. Nie dostałam odpowiedzi.-No tak nie możesz ze mną rozmawiać.-wyminęłam go i podążyłam ku wielkim, szklanym drzwiom do ogrodu. Były otwarte co mnie nie ukrywanie zdziwiło.

Wyszłam na drogę prowadzącej do rozbudowanych, wiklinowych foteli postawionych obok siebie i marmurowego stolika. Usiadłam na jednym z foteli. Wpatrywałam się w ogromny teren pokryty różnego rodzaju roślinnością nie wskazująca na żaden konkretny kraj. Właśnie ja nawet nie wiem czy ciągle jestem w swoim kraju. Podeszła do mnie gosposia z kolejną porcją jedzenia tym razem kolacyjną. Odprawiłem ją gestem głowy. Zbędne mi są trucizny.

Siedziałam tam do puki nie zrobiło się prawie ciemno. Nie umiem oprzeć się zachodom przy nich wszystko jest jakieś łatwiejsze a dzięki temu lepiej się myśli. Doszłam do pewnej klarownej myśli jestem w dupie. Jestem porwana, prawdopodobnie z dala od domu, sama i nikt nie chce mi nic powiedzieć. Zawiał wiatr i zorientowałam się, że czuję morską bryzę. Co do cholery?

Pośpiesznie wstałam z fotela i niemal pobiegłam na górę by mieć lepszą widoczność. Wpadłam do pokoju i przylgnęłam do okna. Niestety nie widziałam żadnej wody, która mogła by mi coś wskazać. Tylko rośliny. Dzięki kolorze piasku a raczej po pisku czy kamieniach określiła bym czy jest szansa, że jestem niedaleko domu. Roślinność gówno mi dawała. Opadłam zrezygnowana na łóżko. Nic nie wiem.

Hejo hejo! No co tam ludziska? Jak zachowali byście się na miejscu Caren? Historia zaczyna wam się powili zarysowywać? Tęsknicie za Caren i Bjørnem razem? A może wymyślicie jakiś skrót dla tej pary...czekamy na propozycje i odpowiedzi na pytania w komentarzach. Kochamy was!

🥀Bad Sisters🥀

Another touch Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz