ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZANY! WYBACZCIE ZA OPÓŹNIENIE <3
***
Po całej posiadłości rozniósł się krzyk Klausa. Rebekah i Rose zerwały się na nogi i zbiegły po schodach do sali balowej. To co zobaczyły obudziło je już na dobre. Na środku pomieszczenia stała Abigail dziewczyna, która przewodzi sabatowi a przed nią Niklaus i Elijah wili się z bólu. Ale nie długo. Pierwsza wystartowała Rebekah. Rzuciła się na wiedźmę, ale ta była szybsza i wbiła jej kołek w klatkę piersiową.
- Nie! - z mojej krtani wyrwał się krzyk. Abigail dosięgła mnie wzrokiem, puściła braci i zwróciła się w moim kierunku.
- Obudziłam? Wybacz.
- Zabiję cię! - warczę.
- Och, co za brak gościnności. - prycha.
- W sumie możesz, też zostać chętnie wyrwę ci serce i zrobię z niego breloczek.
W momencie, w którym kończy zdanie zerwał się silny wiatr. Na ustach Rose zagościł uśmiech. Ręce się jej trzęsły a oczy dziwnie zaczęły mienić.
- Myślisz, że twój wiaterek jest w stanie coś mi zrobić?! Ja mam po swojej stronie przodków!
- Ciekawa jestem co twoi przodkowie zrobią gdy wiaterek zacznie płonąć.
Jednym ruchem dłoni wiatr zaczął formować się w trąbę powietrzną wiszącą nad głową dziewczyny. A jednym kiwnięciem palca wiatr zajął się ogniem, jakby był zrobiony z czystej benzyny. Przywódczyni Sabatu chciała kontratakować, ale jej magia nagle przestała działać. Ros,e już miała wciągnąć dziewczynę do trąby, kiedy ta się odezwała.
- Chcesz wiedzieć, jak bardzo jesteś z nimi spokrewniona, w jaki sposób? Powiem ci to! Dowiem się wszystkiego od przodków! - błaga.
Rose spogląda w stronę braci, ci przytakują a blondynka z trudem odpuszcza. Powietrze się uspokaja a ogień znika. Rose podbiega do Rebekah i wyjmuje jej kołek z piersi a ta od razu odzyskuje przytomność.
- Nic ci nie jest. - mówi z ulgą i spogląda na intruza. Zaciska z wściekłością pięść a z nosa i oczu dziewczyny zaczyna płynąć krew.
- Rose! - woła i podchodzi do mnie - Nie warto. Odpuść. - nalega. Patrze w jego oczy, ale tak jakbym go nie widziała, słyszę jego słowa ale tak jakbym go nie słyszała. Mimo wszystko odpuszczam. Kobieta opada na ziemie. Żyje, zemdlała. Moje spojrzenie wtapia się w wzrok Elijaha. Biorę głęboki wdech i odwracam się do ściany. Szybki zamach i rozwalam ścianę.
- Szlag! - krzyczę.
- Ma charakterek. - stwierdza Rebekah.
- Jak każdy w naszej rodzinie skarbie. - zgadza się Niklaus i pomaga wstać siostrze.
Pięć minut później sprawczyni zamieszek ląduję w "lochu" rezydencji a konkretnie w magicznym kręgu z którego nie ma wyjścia. Rodzeństwo wraz z Rose znajdują się w gabinecie i zastanawiają jaki ma być ich następny krok.
- Więc to miałaś na myśli mówiąc "jednym ruchem dłoni". - mamrocze Rebekah.
- Dokładnie to. - przytakuje. Spoglądam w stronę dziewczyny i szukam w jej twarzy czegokolwiek co wskażę na to, że jest na mnie zła. Nie znajduje tego, wręcz przeciwnie na jej ustach gości uśmiech i zachwyt? Znów zapada cisza. Jednak dość szybko przerywa ją dzwoniący telefon Klausa. Po pierwszych dwóch słowach zrywa się na równe nogi i ciągnąc za sobą Elijaha wychodzi.
- Rebekah zajmij się Rose. - nakazuje nim znika. Spoglądam w stronę złotowłosej a na jej twarzy maluje się coraz szerszy uśmiech. Zaczynam się bać.
- Chodźmy. - mówi i nie czekając na moją zgodę zaczyna ciągnąć do mojego pokoju. Przebieram się w czarne obcisłe spodnie, czarną koszulkę na ramiączkach oraz botki na słupku tego samego kolory. Narzucam na siebie jeszcze czarną skórzaną kurtę i wychodzimy. Wsiadamy do czerwonego sportowego samochodu i odjeżdżamy z piskiem opon. Chce wiedzieć, ale się nie odzywam. Milczę. Po dziesięciu minutach lądujemy pod ogromną galerią. Otwieram zszokowane oczy.
- Co tak wytrzeszczasz gały? Elijah kazał mi cię pilnować. A przyjechałam tu bez dużego bagażu więc muszę uzupełnić braki w szafie. Poza tym wspominałaś wczoraj coś o zakupach. - tłumaczy i idzie. To prawda. Uśmiecham się i ją doganiam. Wchodzimy do każdego sklepu śmiejąc się i rozmawiając. Ilość ciuchów jest zdecydowanie większa niż potrzebowałabym przez następny rok. Nie opuszczamy oczywiście sklepów z ekskluzywną odzieżą do której jak się okazało Rebekah ma słabość.
- Elijah będzie wściekły gdy wróci a nas nie będzie w domu. - zauważam i od razu zaczynam się denerwować.
- Błąd. Będzie wściekły, że nie ma CIEBIE w domu. - prostuje. Chyba ma rację.
- Tak, ale ciebie również tam nie ma.
- To prawda ,ale to tylko dlatego że TY jesteś tutaj.
- Hej! Nie zwalaj wszystkiego na mnie! To ty mnie tu zaciągnęłaś. - zauważam rozbawiona.
- Tak, ale ty nie protestowałaś. - kończy śmiejąc się.
- Wracajmy. I tak nie kupimy nic więcej. - stwierdzam pokazując na masę trzymanych przez nas toreb. Złotowłosa zgadza się i wracamy do auta. Chowamy nasze zakupy i odjeżdżamy z pod galerii. Droga zlatuje nam na wygłupianiu się i śmianiu. To miłe. Móc się z kimś tak zachowywać. Uśmiecham się.
- Ty i Elijah - zaczyna a ja sztywnieje - coś jest na rzeczy prawda? - pyta. Nie wiedząc co mam jej odpowiedzieć, milczę. Ratuje mnie dzwoniący telefon. Odbieram od razu.
- Gdzie jesteście? - pierwsze pytanie - Jesteś bezpieczna? - drugie pytanie - Jest z tobą Rebekah? - trzecie pytanie.
- Niedaleko. Tak i tak. - odpowiadam na każde zadane pytanie. Słyszę jak oddycha z ulgą. Uśmiecham się. Czekam by coś powiedział, ale on również milczy, nie kończy jednak połączenia. Słuchać jak oddycha, mogłabym codziennie. Czuje na sobie spojrzenie złotowłosej, wyrywa mi telefon i zaczyna mówić do słuchawki.
- Nie dramatyzuj braciszku, podjeżdżamy. Łaskawie wyjdź i jak przystało na dżentelmena pomóż damą z ich pakunkami. - kończy i się rozłącza. Spoglądam na nią delikatnie rozbawiona a ta odwzajemnia mi się tym samym. Rebekah zatrzymuje auto pod posiadłością i wychodzi z auta. Robię to samo i zaczynam wyciągać swoje torby. W tym samym momencie czuję za sobą znajomy zapach, dotyk jego dłoni na swojej skórze. Odwracam się a ten zabiera ode mnie torby i odchodzi z ulgą wyrysowaną na twarzy. Siostra wzdycha i kręci głową. Rozbawiona pomagam dziewczynie z jej torbami i wchodzimy do posiadłości.
Odkładam torby w pokoju dziewczyny i bez słowa schodzę do piwnicy.
To co tam widzę doprowadza mnie do łez.
***
ZOSTAW COŚ PO SOBIE <3
WYBACZCIE ZA OPÓŹNIENIE ALE PO POWROCIE MIAŁAM TYLE RZECZY DO ZAŁATWIENIA ŻE NIE DAŁAM RADY WSTAWIĆ ROZDZIAŁU :(
CZYTASZ
HYBRYDA ✔️
FanfictionData Rozpoczęcia (01.08.2020r.) Data Zakończenie (27.12.2020r.) Zostałam stworzona wbrew swojej woli. Zamknięta w nieśmiertelnym ciele, którego nie chciałam. Byłam zagubiona, ale poznałam JEGO. Równie niebezpiecznego. Równie pragnącego "normalnego"...