Rozdział 9

417 17 0
                                    

- Dobra, możesz zaczynać - Nico nakazał mi mówić ruchem ręki wgryzając się jednocześnie w swojego hamburgera.

- Ok - zaczęłam - no to jestem boginią. Pełną boginią. Moi rodzice to Posejdon i Afrodyta. Nie mówi się się za dużo o tym związku. Oni też za wiele o tym nie gadają. Wiesz matka zaprosiła kiedyś ojca na herbatkę i... no wiesz o co chodzi. Siedząc na Olimpie zrobiłam co, za co rodzice ukarali mnie zesłaniem na ziemię i uśmiertelnieniem na 4 tygodnie. Dzisiaj o 7:30 minął czas mojej kary i boskie moce powoli zaczynają wracać - rozłożyłam ramiona kończąc wypowiedź - koniec historii.

- A to wszystko nie wpływa na twoje związki ze śmiertelnikami? - zapytał wpatrując się w swoją kanapkę.

- Eee, co? - odparłam zdezorientowana.

- Powiedziałem to na głos, co nie? - dodał z przerażeniem w oczach.

- Noo tak - wzruszyłam ramionami - mam to brać do siebie czy zapomnieć?

- Wiesz co zrób? Przez ciebie zaczynam się otwierać. Zmień to! - nakazał.

Zaczęłam się śmiać.

Najpierw cicho, potem chichot przemienił się w pełny śmiech szurniętej nastolatki.

Nico uśmiechnął się widząc moją reakcję.

- Dobra, choć Książe Ciemności - pociągnęłam go za rękę ściągając tym samym z krzesła - idziemy na Olimp.

***

- Prosimy piętro 600 - uśmiechnęłam się miło do mężczyzny siedzącego przy wejściu.

- Panienko, ten budynek ma tylko 102 piętra - mężczyzna przeniósł wzrok z powrotem na gazetę.

- Cóż, ponawiam prośbę -

- Niestety nie mam jak jej wypełnić - strażnik wzruszył ramionami.

- Eh, i co ja mam z tymi śmiertelnikami - szepnęłam pod nosem - Nico chodź.

Kiedy nastolatek złapał mnie za rękę wykorzystałam jedną z moich boskich mocy.

Mianowicie przeteleportowałam nas do pałacu na Olimpie znikając w złotym rozbłysku światła.

- Okeej, trudno będzie się do tego przyzwyczaić - Nico wytrzeszczył oczy.

Nic nie zdążyłam mu odpowiedzieć.

Byliśmy pałacu olimpijskim.

Dwunastu największych bogów olimpu siedziało przed nami w na tronach ze złota i marmuru.

Posejdon spojrzał na mnie karcąco, ponieważ całkiem poważnie się spóźniłam.

Całą ceremonię jako najpotężniejszy z bogów miał przeprowadzić mój wujek, pan nieba i piorunów.

- Zaczynamy ceremonię przywrócenia boskiej energii - Zeus oraz pozostali bogowie wstali z tronów - Na mocy nadanego mi prawa, na mocy wypisanego dekretu w którym to córka Posejdona i Afrodyty, Rose o przybranym na czas życia śmiertelnego nazwisku Hoover zostaje uśmiertelniona na 4 tygodnie do dnia dzisiejszego do 7:30 przywracam jej moce i zezwalam na ponowne zamieszkanie...

- Ale ja nie chcę - przerwałam Zeusowi.

- Hę? - wyrwany z kontekstu król nieśmiertelnych popatrzył na mnie zdezorientowany.

- Nie chcę być boginią, chcę pozostać jeszcze herosem - wyjaśniłam.

Zeus zamyślił się pocierając podbródek ignorując pełne niedowierzania spojrzenie posyłane mu przez mojego ojca w związku z tym że natychmiastowo nie zaprotestował.

Moja matka najwyraźniej nie miała nic przeciwko.

Chyba widziała czym ta decyzja była spowodowana i nie zamierzała mi przeszkadzać. Nawet się ze mną zgadzała.

- Dobrze - stwierdził Zeus.

- Eee co? - zastanawiał się trochę długo a ja zdążyłam już zagapić się w ścianę.

- Pozwalam ci prowadzić życie pośród śmiertelników do końca śmiertelnego żywota. Po tym okresie powrócisz na Olimp jako bogini - popatrzył po pozostałych bogach - nikt nie ma nic przeciwko? - oczywiście zignorował spojrzenie mojego ojca - w takim razie postanowione.

Kiedy audiencjia się skończyła złapała mnie matka podczas opuszczania olimpijskiej posesji.

- Życzę ci powodzenia dziecko - poruszała sugestywnie brwiami i mocno uścisnęła.

Wszystkiego się spodziewałam ale na pewno nie tego.

Pokiwałam tylko głową lekko się uśmiechając.

**"

Podbiegł do mnie Nico.

- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał podekscytowany.

- Po prostu miałam swoje powody - wzruszyłam ramionami - Uważasz że po tym wszystkim co z wami przeszłam powiem po prostu "żegnajcie, było fajnie, może napiszę o tym w pamiętniczku, a teraz wracam do swojego idealnego nieśmiertelnego życia. Pa!"?

Mina syna Hadesa wskazywała na to że właśnie tego się spodziewał.

- No co ty, naprawdę myślałeś że tak zrobię? - dodałam z niedowierzaniem.

- Nie no po prostu szansa na to że zostaniesz była bardzo mała a ja nie chciałem robić sobie nadziei - Nico wpatrywał się intensywnie w czarne sznurowadła swoich butów.

- Ookej, w takim razie czuj się mile zaskoczony - wywróciłam oczami - wracamy do Obozu.

***

Przetransportowałam nas do domku numer 13.

Oczywiście (bo jakże by inaczej) straciliśmy równowagę i po chwili leżeliśmy plackiem na podłodze.

Okej, moja wrodzona fajtłapowatość wita.

Mojry do końca nieśmiertelnego życia nie mogłyby sobie wybaczyć gdyby nie zrobiły ten sytuacji jeszcze bardziej niezręczną.

Ja jak pewnie się spodziewaliście nie wylądowałam jako tako na podłodze ale na synu Hadesa.

Chciałam wstać, przeprosić i w końcu jakoś ściągnąć tą czerwień z policzków ale gdy chciałam wykonać ruch polegający na podniesieniu swojego ciała Nico uniemożliwił mi to przyciągając mocniej do siebie i przytulając.

Wow tego się nie spodziewałam. Cały świat dzisiaj mnie zadziwia.

Uległam i wtuliłam twarz w pierś przyjaciela.

No właśnie - przyjaciela. Chciałabym zmienić ten jego status na inny, bardziej mi odpowiadający.

Nastała dość kłopotliwa cisza, która przerwałam jakże elokwentnym pytaniem "Chcesz kakao?" na co Nico odpowiedział twierdząco.

W procesie powstawania kakaa nie uwzględniam jednej rzeczy.

Mianowicie żeby je zrobić będę musiała odkleić się od syna Hadesa co zbytnio nie było mi na rękę.

Ale cóż, słowo się rzekło.

Poszłam robić kakao z zawiedzioną miną mimo, że sama byłam sobie winna.

Kiedy wróciłam z czekoladowym napojem Nico czekał na mnie w bardzo ciekawym miejscu czyli siedząc na moim łóżku.

Tego nie przewidziałam.

Zapytał się czy chcę wrócić do przerwanej czynności.

Wytrzeszczyłam oczy co spowodowało pytanie co takiego zrobił źle.

A ja po prostu byłam cholernie zdziwiona.

Przytaknęłam potwierdzając przyjęcie propozycji.

Wszystko byłoby pięknie, ładnie gdyby nie Piper, która wparowała do mojego pokoju 15 minut później i szybko wylazła z niego śmiejąc się radośnie i krzycząc że musi zadzwonić do Jasona żeby poinformować, że ship się spełnił.

Daughter of Gods | Nico di Angelo ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz