- Ile mu zostało? - zapytała Anne wypuszczając z oczu więcej łez. Lekarz spojrzał na nią smutnym wzrokiem.
- Przykro mi, Pani Styles. - spojrzał na wyniki, które trzymał w dłoniach. - Jeżeli dożyje wigilii to będzie cud.
Anne przyciągnęła dłoń do swoich ust próbując zatrzymać szloch. Kiwnęła głową i wyszła z gabinetu. Kobieta skierowała się do łazienki aby doprowadzić się do porządku, ponieważ nie mogła pokazać się tak swojemu synowi. Powtarzała mu, że będzie dobrze.
Dziś zrozumiała, że nie będzie dobrze.
Jej szesnastoletni syn choruje na raka szpiku kostnego, dokładniej na białaczkę. Anne wiedziała, że coś jest nie tak kiedy Harry zaczął szybko tracić na wadze, miał wysoką gorączkę co kilka dni, pojawiły się poty nocne, bóle kości i stawów, częste zakażenia, bóle głowy, wymioty czy napady drgawek.
Pradziadek Anne także chorował na białaczkę i miał dokładnie takie same objawy jak jej syn. Kobieta podejrzewała, że coś jest nie tak, ale nie chciała dopuścić do siebie tej myśli.
Postanowiła trzy dni temu zawieźć Harry'ego do szpitala, gdy ten dostał tak potężnych drgawek, że sama Anne nie potrafiła sobie z tym poradzić.
Tak strasznie bała się o swojego jedynego syna. Harry był jej oczkiem w głowie, całym jej światem. Nie mogła sobie wyobrazić tego, że go zabraknie, że zabraknie jej uśmiechniętego syna; wrażliwego, kochanego i życzliwego syna, który troszczył się o każdego. Nie mogła sobie wyobrazić, że już nie będą wieczorem siedzieć i oglądać filmów, które razem komentowali i przedrzeźniali aktorów.
Anne oparła się o zlew dłońmi i zapłakała głośniej. Ona nie chce go stracić. Nagle poczuła dotyk na swoim ramieniu. Spojrzała w lustro i zobaczyła piękną brunetkę, która także miała zaczerwienione oczy.
- Co się stało, kochanie? - zapytała zmartwiona. Anne odwróciła się do niej a po jej policzkach spłynęła kolejna fala łez.
- Mój syn, Harry, choruje nią białaczkę. Dziś dostałam wyniki. - szatynka pociągnęła nosem i otarła policzki.
- Ohh, biedna. - nieznajoma przytuliła ją. - Mój syn, także na to choruje. Tak mi przykro. - pogłaskała ją po plecach zamykając oczy aby nie pozwolić łzom wypłynąć.
- Życie jest niesprawiedliwe.
***
- Jak masz na imię? - zapytał niebieskooki Harry'ego. Brunet odwrócił się w jego stronę.
Harry musiał przyznać, że mimo zmęczenia, bladej skóry i grymasu na twarzy, to szatyn był przepiękny. Posłał mu słaby uśmiech i odpowiedział. - Harry Styles. A Ty?
Szatyn spojrzał się na niego i przyjrzał mu się. Zauroczył się chłopakiem odkąd kilka godzin temu trafił na salę. Miał loki, które wydawały się być takie puszyste i miękkie. Oczy chłopaka nawet z tej odległości wydawały się być tak przepięknie zielone, mimo ciemnych cieni pod oczami. Szatyn zauważył, że Harry jest bardzo zmęczony i łamało mu to serce. Ktoś taki jak on powinien jeździć po świecie, zwiedzać go i korzystać z życia całym sobą a nie leżeć na szpitalnym łóżku.
- Jestem Louis. - przedstawił się. - Louis Tomlinson, ale bliscy mówią mi Lou, więc jeśli chcesz też tak możesz mówić. - Styles zaśmiał się.
Jest uroczy, pomyślał.
- Dlaczego tu jesteś? - zapytał brunet. Louis bardzo dobrze wiedział, każdy kto leży na tym piętrze choruje na białaczkę.
CZYTASZ
Larry Stylinson - One Shot.
FanfictionJest to zbiór historii Louisa i Harry'ego. Będzie dużo miłości, słodkości ale nie zabraknie także smutku i łez. Mam nadzieję, że Wam się spodoba!