Dom rodzinny Megan znajdował się w pobliżu Shelsley Walsh, w hrabstwie Worcestershire w Anglii. Był jednak na tyle daleko i chroniony tak, by mugole nie zauważyli nic podejrzanego.
Megan razem z mamą teleportowały się prosto przed brązową bramą, która strzegła wejścia do posiadłości. Wokół niej rozciągał się tego samego koloru płot.
Mogło wydawać się to dosyć niepozorne, jednakże na dom i całą posiadłość rzucone były zaklęcia, chroniące przed intruzami.
Kobiety już po chwili weszły na teren posesji, po czym skierowały się w stronę budynku o jasnobrązowej barwie, stojącego pośrodku tego terenu.
Może wszystko to nie było jakoś niewiadomo jak rozległe, jednak i tak minęła dłuższa chwila, nim doszły do domu - po pierwsze dlatego, że niosły ze sobą bagaże Megan, które trochę jednak ważyły, a po drugie dlatego, że dziewczyna rozglądała się uważnie. Nie było jej tu kilka miesięcy i chciała zobaczyć, czy dużo się zmieniło.
Zmianą był na pewno śnieg, który teraz leżał praktycznie wszędzie, oprócz ścieżki, po której szły - najwyraźniej została ona odśnieżona rano i nie zdążyło jeszcze napadać.
- Na szczęście nie ma tu nikogo oprócz nas - odezwała się Amy, która przed chwilą zaklęcie sprawdzające, czy ktoś jest jeszcze na działce. Megan dobrze wiedziała, że chodziło jej o to, czy pod ich nieobecność nie zjawił się tu jakiś śmierciożerca - na szczęście najwyraźniej nic takiego nie miało miejsca.
Posiadłość była pełna drzew i krzewów, za którymi ktoś mógłby się schować. Zresztą sama pamiętała zabawy w chowanego z rodziną i przyjaciółmi kilka lat temu.
Sam dom był piętrowy, aczkolwiek miejsca było tam wystarczająco. Na górze były sypialnie domowników i pokój gościnny, natomiast na dole przedpokój, salon, jadalnia, kuchnia, gabinet i garderoba. Na obu piętrach mieściły się łazienki - po jednej na piętro.
Czyli chyba nic niezwykłego.
- Tata jest jeszcze w pracy, Hestia nie wiem kiedy wróci, ale przynajmniej możemy sobie pogadać i opowiesz mi, jak było w szkole - rzekła Amy, gdy już znalazły się w środku i zaczęły zdejmować kurtki.
Megan uśmiechnęła się do mamy i powiedziała:
- Jasne, bardzo chętnie.
I tak gdy już zaniosły rzeczy Puchonki na górę, oraz przebrały się w wygodne, domowe ubrania, znalazły się w kuchni, gdzie Amy przygrzała obiad, przygotowany specjalnie wcześniej.
Pomimo tego, że mieli jadalnię, to i tak usiadły przy kuchennym stole, by zjeść posiłek - tym razem były to udka, ziemniaki i marchewka, pokrojona w kostki. Do tego miały także herbatę.
Pomimo tego, że wiele rodzin czystej krwi miało skrzaty domowe, to oni nie mieli, chociaż byłoby ich stać na utrzymanie. Jednak Jonesowie radzili sobie inaczej - gdy siostry były małe, najczęściej zostawały pod opieką dziadków lub kogoś innego z rodziny, natomiast potem Hestia poszła do Hogwartu, a gdy ona skończyła, to niedługo potem poszła tam Megan. W wakacje mogła zostawać sama, lub przyjeżdżał ktoś z rodziny, a było jej w końcu nawet sporo. Hestia po Hogwarcie zaczęła szkolić się na Aurorkę.
Rodzice natomiast mimo, że pracowali, to starali się też brać czasami wolne, by móc spędzić czas z córkami, albo przynajmniej jedną z nich.
Gdy mieli czas, starali się uczyć córki też takich rzeczy jak gotowanie, czy sprzątanie, by umiały coś same zrobić. Amy nauczyła córkę piec i robić między innymi babeczki, które ta bardzo pokochała. Jednakże nie było to jedyne, co potrafiła zrobić - umiała wiele rzeczy. Lubiła gotować i piec, chociaż ze szczególnym naciskiem na to drugie.
CZYTASZ
Babeczka z malinami | Neville Longbottom ✅
Fanfiction🍓 Chcesz babeczkę z malinami? Chętnie. Co babeczki mają wspólnego z wojną? Niby nic, ale zawsze można się nimi pożywić, gdy wokół zapada mrok, a Voldemort zbiera swoją armię. Zawsze można też w niego rzucić, raczej się tego nie spodziewa. Całe uniw...