Rozdział trzydziesty

198 27 188
                                    

Niedługo później Neville, Luna, Ginny i Taylor starali się wykraść miecz Gryffindora z gabinetu Snape'a.

Niestety zostali złapani przez samego dyrektora, który dał im szlaban z Hagridem. Mieli z nim pójść do Zakazanego Lasu.

W sumie w obecnych czasach ten Las był już lepszy niż szkoła, w której Carrowowie siali terror.

Było coraz gorzej. Na Potterwarcie ciągle słuchali o kolejnych atakach.

Śmierciożercy urządzali sobie wręcz polowania na mugolaki. To było okrutne.

Nikt nie wiedział, kiedy to w końcu się skończy.

Nie było żadnych informacji o Potterze, ale to w sumie może i lepiej, oznaczało to, że dobrze się ukrywa.

A był aktualnie najbardziej poszukiwaną osobą w kraju.

Wszystko wydawało się iść po myśli Voldemorta i jego popleczników.

Jednak Gwardia Dumbledore'a się nie poddawała. Nic nie robili sobie z kar zadawanych przez Carrowów, chociaż zawsze kończyły się one ranami.

Nie zanierzali się poddawać.

Mimo wszystko śmierciożerców w zamku było troje, czyli Snape, oraz rodzeństwo Carrow. A członkowie Gwardii mieli ogromną przewagę liczebną.

Gdy organizacja ta powstała dwa lata temu, zapisało się do niej ponad pół setki uczniów. Co prawda dwa roczniki opuściły już szkołę, ale i tak było ich dużo.

Mieli też do dyspozycji różne produkty bliźniaków Weasley, jak detonatory pozorujące czy proszek natychmiastowej ciemności. A także wiele innych, z pozoru śmiesznych, ale w praktyce przydatnych wynalazków.

Mieli też broń i chęć do walki.

Teraz było tylko pytanie, kiedy rozegra się ostateczna bitwa.

Bo coraz częściej snuto przypuszczenia, że gdy Potter się ujawni, wszystko się rozstrzygnie.

A oni zamierzali pomóc dopilnować, by rozstrzygnęło się na ich korzyść.

Pewnego dnia przyszli jak zwykle na lekcje Czarnej Magii, na której Amycus przygotował dla nich niespodziankę.

- Dzisiaj poćwiczycie rzucanie Cruciatusa - oznajmił im z sadystycznym uśmiechem Carrow, gdy przyszli do sali. Obok niego stał jakiś młody i przerażony pierwszoroczny.

- Że co?

Megan i Neville, oraz pozostali, byli tym przerażeni. Może nic nie powinno ich dziwić to co się tu działo, ale po prostu było to dla nich nie do pomyślenia.

- Ależ tak - rzekł Amycus. - Ten tu oto pierwszoroczny jest synem szlamy zdrajczyni krwi. Będziecie na niego rzucać zaklęcie, a ja będę to obserwował. Życzę wam powodzenia.

Następnie popchnął sparaliżowanego pierwszoroczniaka na środek sali. Chłopiec miał jasnobrązowe włosy, oraz zielone, przerażony oczy.

- Nie zrobimy tego! - powiedział Neville.

- Właśnie, nie będziemy go torturować! - dodała Megan, wiedząc, że skończy się to źle. Ale nie zamierzała skrzywdzić jakiegoś bezbronnego i niewinnego dzieciaka. Inni też zaczęli protestować, ale oczy Carrowa zwróciły się na nich.

- Czyżby? - kpiąco spytał Amycus, a następnie skierował swoją różdżkę w stronę Puchonki. - Skoro panu Longbottomowi nie wystarczają rany na jego ciele, to ciekawe co zrobi, gdy zranię jego dziewczynę?

Babeczka z malinami | Neville Longbottom ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz