Rozdział dziewiętnasty

294 37 82
                                    

Megan ciężko było zasnąć, gdyż myślała dużo o swojej rodzinie i przyjaciołach. Bała się o nich. Nie chciała nikogo stracić.

Martwiła się nawet o siostrę, która może i zachowała się wobec niej niemiło, ale z drugiej strony była prawdopodobnie w ogromnym niebezpieczeństwie, wykonując jakąś misję dla Zakonu.

Pomimo tego, że Puchonka była często optymistycznie nastawiona do życia, to i tak ciężko było mieć zawsze takie podejście. Mimo wszystko też się bała i martwiła.

W końcu zasnęła, a gdy się obudziła, zobaczyła obok łóżka prezenty.

Od razu wzięła się za ich rozpakowanie.

Od rodziców dostała komplet nowych foremek do robienia babeczek, nową czapkę - co teraz, zimą było z pewnością szczególnie przydatne, oraz przeróżne słodycze, jak choćby czekoladowe żaby, cukrowe myszy, czy owocowe żelki.

Nawet jej siostra dała jej prezent - fioletowy kubek z narysowaną dużą maliną. Megan ucieszyła się, że mimo wszystko nie zapomniała o niej - sama miała dla niej książkę o ptakach, bo pamiętała, że ta je lubiła, przynajmniej kiedyś.

Dostała także duży, biały kapelusz oraz zestaw piór do pisania - to zapewne od Janine i Erastusa Haysów.

Cloyd natomiast zakupił jej prezent najwyraźniej w Magicznych Dowcipach Weasleyów, bo dostała Peruwiański Proszek Natychmiastowej Ciemności i  Detonator pozorujący. Najwyraźniej chciał ją ubezpieczyć na wszelki wypadek, co było naprawdę miłe z jego strony.

Więcej prezentów nie było, ponieważ z przyjaciółmi umówili się na danie sobie ich po świętach, natomiast do Jonesów mieli zamiar iść popołudniu.

Najpierw jednak we czwórkę zjedli świąteczne śniadanie, przy okazji dziękując też sobie wzajemnie za prezenty. Megan dała mamie  rękawiczki, a tacie zestaw jego ulubionych ciasteczek. Hestia podarowała mamie torebkę, a tacie krawat.

Wszyscy byli zadowoleni z prezentów, ale przede wszystkim cieszyli się z tego, że spędzają ten czas wspólnie. Nawet jeśli siostry może nie rozmawiały ze sobą za wiele, to jednak i tak poranek minął nawet dobrze.

Natomiast mieli później spotkać się z resztą rodziny, toteż już o piętnastej skorzystali z teleportacji łącznej, by się dostać na miejsce.

Dom rodziców Alice mieścił się nieopodal wsi Hemington w hrabstwie Somerset.

Pojawili się przed wysoką, brązową bramą, za którą znajdowała się posiadłość. Cały teren oczywiście też był usłany śniegiem, który gęsto sypał w nocy.

Cały dom był trochę większy, niż dom Megan, chociaż mieszkało tam tyle samo osób. Nie była to może największa na świecie rezydencja i też miał piętro i parter, lecz był po prostu trochę szerszy i myśl więcej pomieszczeń.

Ściany z zewnątrz były w kolorze beżowym, natomiast skośny dach - brązowy. Teraz oczywiście wszędzie leżał śnieg i było zimno. Jednakże dosyć szybko znaleźli się w środku domu i mogli się ogrzać.

Przywitali się z Kate, Samuelem, Michaelem, Alice, oraz ciocią Gwenog, która przybyła chwilę przed nimi.  

Sam był dosyć wysokim mężczyzną o ciemnobrązowych włosach i niebieskich oczach, z iskierkami wesołości. Chętnie się przywitał z każdym, mocno potrząsając ręką.

Kate natomiast miała brązowe włosy i ciemnozielone oczy. Uśmiechała się łagodnie i wszystkich serdecznie wyściskała.

Michael miał jasnobrązowe włosy i niebieskie oczy. Był on dwa lata starszy od Megan, a więc skończył już szkołę pół roku temu.

Babeczka z malinami | Neville Longbottom ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz