Rozdział dwudziesty trzeci

256 33 378
                                    

- Uda ci się, jak się skupisz! Na pewno!

Właśnie była połowa kwietnia i trwała jedna z ostatnich lekcji teleportacji dla szóstorocznych. Niedługo miał być pierwszy termin egzaminu, dla wszystkich urodzonych przed końcem tego miesiąca - a zatem urodzona w marcu Megan się kwalifikowała. Pozostali, jak Neville, musieli czekać do lipca na drugi termin. Nie zmieniało to jednak faktu, że wszyscy starali się jak najszybciej i najlepiej tego nauczyć.

Aktualnie już coraz więcej osób potrafiło się teleportować i to bez problemu, lub co najwyżej tracąc jedną brew. Megan udawało się najczęściej przenieść te parę metrów, gorzej jednak bywało z Neville'em, który miał z tym jeszcze drobne problemy.

- Nie chciałbym się rozszczepić - powiedział chłopak, wiedząc, że byłoby to dosyć bolesne. Już kilka osób podczas tych lekcji się rozszczepiło i wylądowało w Skrzydle Szpitalnym na kilka dni.

- Nikt by nie chciał. Ale warto spróbować. Jak ci się uda, to wyobraź sobie, że będziesz mógł bez problemu dostać się niemalże wszędzie. Na przykład moglibyśmy się gdzieś spotkać w wakacje - powiedziała Megan, co trochę zmotywowało chłopaka.

Pomyślał o tym, że byłoby mu bardzo miło zobaczyć ją też w czasie przerwy letniej. Co prawda niestety przez wojnę było to trochę niebezpieczne, ale kto wie, może udałoby się to jakoś zorganizować?

Mijały kolejne tygodnie, a oni coraz bardziej uzależniali się od swojego towarzystwa. Oczywiście, mieli też przyjaciół, z którymi spędzali czas, ale zarazem wydawało się, jakby nie mogli spędzić bez siebie dłużej niż kilku godzin.

Najczęściej wtedy rozmawiali i jedli babeczki z malinami.

Uwielbiali przebywać ze sobą wzajemnie.

W końcu Neville skupił się, by przenieść się kawałek dalej.

Cel. Wola. Namysł. To, co instruktor wpajał im od kilku miesięcy.

Chłopak poczuł szarpnięcie, po czym znalazł się kilkanaście metrów dalej. Wobec tego wręcz podskoczył z radości, ciesząc się, że mu się udało.

- Mówiłam ci, że dasz radę! - stwierdziła Megan, pojawiając się nagle obok niego.

- Udało mi się! O tak! - cieszył się Neville. Nawet nie poniósł żadnej straty, jak brak brwi, czy palca, a zatem był to naprawdę ogromny sukces.

- Brawo Nev! - rzekła Jones, po czym nagle go przytuliła.

Chłopak był zaskoczony i trochę speszony, jednak odwzajemnił to. Bardzo ją lubił i cieszył się, że ma taką przyjaciółkę.

Pomimo tego, że znajdowali się w sali pełnej ludzi, nikt zbytnio nie zwrócił na to uwagi - wszyscy byli zbytnio zajęci sobą i próbami przeniesienia się o te kilka metrów.

- Dziękuję. I miło mi, że tak we mnie wierzysz - odparł z uśmiechem Neville.

- W końcu jesteśmy przyjaciółmi. Bardzo cię lubię Nev - powiedziała Megan, patrząc na niego z radością.

- Ja ciebie też Meg bardzo lubię - rzekł chłopak.

- I będę ci kibicował, jak będziesz miała egzamin - powiedział, chociaż wiedział, że dziewczyna poradzi sobie świetnie.

I rzeczywiście tak było. Niecałe kilka tygodni później dziewczyna zdała pomyślnie egzamin z teleportacji i oficjalnie mogła już się przenosić gdzie chciała. Oczywiście poza Hogwartem, bo w końcu w nim były rzucone zaklęcia przeciwko aportacji.

Dni robiły się coraz cieplejsze, a oni snuli plany o wakacjach i odpoczynku od szkoły. Zarazem jednak nie mieli ochoty rozstawać się ze sobą, pomimo tego, że mieli przecież jeszcze cały rok szkoły, nawet jeśli w wakacje by się nie zobaczyli.

Oczywiście poza tym się uczyli, wzajemnie sobie pomagając. Pozostali przyjaciele również czasami do nich dołączali.

Susan zdawała się trochę odzyskiwać siły i humor. Może rzeczywiście czas czasami leczy rany, może to zasługa coraz ładniejszej pogody, lub też Seamusa, z którym rudowłosa coraz częściej przebywała.

Od rodziców dowiadywała się, że wszystko u nich ponoć w porządku, z czego się cieszyła. Siostra pisała rzadko, lecz Puchonka rozumiała, że może to być niebezpieczne.

Wojna na zewnątrz w końcu nadal trwała i niewiadomo było, kiedy się zakończy.

Śmierciożercy wydawali się panoszyć po Wielkiej Brytanii coraz bardziej, jakby coraz mniej zważając na konsekwencje.

Do szkoły ze Szpitala natomiast wróciła Katie Bell, która na początku roku szkolnego została zraniona przez naszyjnik, znaleziony w łazience w Hogsmeade.

Na początku marca Ron Weasley został czymś otruty, ale udało się go wyleczyć.

Natomiast wszyscy mówili też o pojedynku Pottera z Malfoyem, który zakończył się pobytem tego drugiego w Skrzydle Szpitalnym.

Także w szkole mieli o czym mówić.

W końcu nadszedł także czerwiec, a wraz z najpierw egzaminy semestralne, do których się przygotowywali. Starali się wypaść jak najlepiej.

Kolejny rok miał być ich ostatnim w tej szkole. Aż trudno było w to uwierzyć.

Dopiero, co zaczynali tą szkołę. A teraz został im już tylko rok do końca. Na dodatek czasy zrobiły się bardzo niebezpieczne i mieli wkroczyć w dorosłość w czasie wojny.

Zastanawiali się, co przyniesie przyszłość.

Mimo wszystko kwitła w nich nadzieja na lepsze jutro. Liczyli, że uda im się pokonać Voldemorta i jego popleczników. Że sobie poradzą.

Nie spodziewali się jednak, że wkrótce straszny cios spotka ich wszystkich.

Trzydziestego czerwca bowiem zmieniło się wszystko.

Tego dnia Puchonki zdążyły się już położyć. Jones spała, gdy nagle usłyszała:

- Meg, coś się dzieje! Wstawaj!

Susan szarpała nią we wszystkie strony, starając się ją obudzić.

- Już nie śpię! Co się wydarzyło? - zapytała Jones, po czym spojrzała na przyjaciółkę i zobaczyła w jej oczach przerażenie.

- Nie wiem... Mówią o jakimś Mrocznym Znaku... - powiedziała Bones, a Megan domyśliła się, że wydarzyło się coś strasznego. Nie było czasu na zwlekanie, należało działać.

- Już wstaję. Musimy zobaczyć, o co chodzi - rzekła Megan, po czym wstała z łóżka. Dziewczyny chwyciły różdżki i ubrane tylko w piżamy, ruszyły ku wyjściu z dormirorium.

W Pokoju Wspólnym zobaczymy tłum osób wychodzących na korytarz. Ruszyły za nimi, by znaleźć się z innymi Puchonami, drżącymi z zimna i przerażenia.

Nikt nie wiedział zbytnio, co się dzieje, lecz z rozmów można było wywnioskować, że śmierciożercy przybyli do Hogwartu.

A zatem to już.

Przestali być bezpiecznie skryci w zamku.

Wojna właśnie ich dosięgnęła.

I jak się wkrótce okazało - Dumbledore został zabity.

To definitywnie wzbudziło przerażenie wśród nich wszystkich.

Osoba, która była uważana za przywódcę, zginęła.

Niewiadomo było, na kim można teraz polegać.

Wszystko robiło się coraz gorsze.

Wraz ze śmiercią Dumbledora wiele miało się zmienić, w tym sam Hogwart. Miał on już nigdy nie być taki sam.

Tak długo wszyscy mieli nadzieję, że dyrektor Hogwartu, znany przecież z pojedynku z Grindelwaldem, sam pokona również Voldemorta.

A teraz był martwy.

Babeczka z malinami | Neville Longbottom ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz