Ding Dong!
Ulga po usłyszeniu tego odgłosu była porównywalna z tą, którą odczuwa się słysząc dzwonek oznaczający koniec ostatniej lekcji w szkole.
Ding Dong!
Zabrzmiało po raz drugi, a wtedy z lekka oprzytomniałem i chwiejnym krokiem udałem się na dół, do drzwi wejściowych.
Obraz zamazywał mi się przed oczami, łzy wciąż płynęły po moich policzkach, a ucisk w sercu pozostawał taki sam.
Słone krople przestałem ocierać po kilku minutach płaczu. Zdawało się to nie mieć żadnego sensu, bo starte łzy zastępowały kolejne.
Były jak Armia Nieśmiertelnych.
Na drżących nogach podszedłem do drzwi, na moment opierając na nich ciężar ciała by się nie przewrócić. Kręciło mi się w głowie, a nogi odmawiały mi posłuszeństwa, jednak świadomość, że po drugiej stronie czeka ktoś, kto może mi pomóc, dała mi motywację do ułożenia dłoni na klamce i pociągnięcia za nią.
Drzwi nareszcie stanęły otworem dla mojego gościa.
Min Yoongi wyglądał zwyczajnie, a równocześnie obłędnie.
Jak zawsze.
Nie zdążyłem powiedzieć choćby słowa, ani nawet ruszyć się z miejsca, gdy starszy przekroczył próg, w mgnieniu oka do mnie doskakując.
Ciepłe, duże dłonie Min Yoongiego znalazły się na moich polikach, obejmując je tak czule, że wydawało się to wręcz nierealne.
Odwrócił się dosłownie na moment, by zamknąć za nami drzwi, po czym wrócił spojrzeniem na moją twarz, dokładnie ją skanując. Oddychałem ciężko, wciąż nie mogłem się uspokoić, nie miałem już na to sił.
— Malutki...
Yoongi odezwał się po raz pierwszy, od kiedy przekroczył próg mojego domu. Jego delikatny głos wywołał na moim ciele ciarki.
A gdy spojrzałem w jego oczy, pełne troski, smutku i zrozumienia, poczułem ukłucie w sercu.Nigdy nie widziałem aż takiej troski w czyichś oczach.
W jednej chwili wstrząsnął mną głośny szloch.
Od razu zostałem pociągnięty w ciepłe ramiona hyunga, oparty o jego tors i otulony jego przyjemnym zapachem.
Znów z trudem łapałem powietrze.
Moje płuca zdawały się nie przyjmować kolejnych dawek tlenu, jakby specjalnie ze mną nie współpracowały.
Boli...
— Minnie, oddychaj — usłyszałem głos psychologa.
Posłałem mu tylko błagalne spojrzenie, zanosząc się płaczem i zaciskając dłonie na jego miękkim swetrze.
Nagle poczułem, że się unoszę.
W głowie mi wirowało, chciałem się położyć, iść spać...Zniknąć...
Yoongi ze mną na rękach ruszył w poszukiwaniu salonu, przyciskając moje drobne ciało do swojego.
W pomieszczeniu znaleźliśmy się niedługo później, a Min usiadł na kanapie, sadzając mnie sobie na kolanach.
Prawie tak samo, jak na jednej z wizyt...
Ufnie wtuliłem się w ciało starszego, łkając w materiał czarnego swetra, który miał na sobie.
Nienawidzę tych chwil słabości...
Nie zasługuję na to, by ktoś taki jak Min Yoongi siedział ze mną w jednym pomieszczeniu...
A jednak czuję dziwne ciepło będąc tak blisko niego...
Chcę zniknąć...
A jednocześnie nie chcę się ruszyć...
— Cichutko, jestem tutaj, tak?
Tak... Ale nie wiem czy powinieneś...
— Już wszystko jest w porządku...
Jak możesz wciąż chcieć przebywać w moim towarzystwie?
— Oddech Perełko, shhh...
P-perełko...? H-hyung... Brzydzę się sobą...
Dłoń gładząca moje włosy dawała mi niesamowite ukojenie.
Ramię oplatające mnie w pasie dawało poczucie bezpieczeństwa.
Ciepły oddech tuż przy moim uchu rozgrzewał i zapewniał o jego obecności.
Ból... Zanikał...?
— Świetnie, maluchu. Teraz musisz się wyciszyć...
Moja głowa została delikatnie przyciągnięta do miejsca, w którym biło jego serce.
— A teraz posłuchaj, dobrze?
Więc posłuchałem.
Serduszko hyunga przez chwilę biło delikatnie przyspieszonym tempem, jednak po kilku oddechach unormowało się.
Mój szloch powoli ustąpił.
Głaskanie po plecach sprawiało, że mój oddech z każdą sekundą zwalniał.
Przyjemne dla mojego ucha bicie koiło moje nerwy, uspokajając mnie.
Pociągnąłem kilka razy nosem, wtulając się mocniej w źródło ciepła.
Czułem, jak powoli odpływam...
— Śpij, Jiminnie, jesteś bezpieczny...
CZYTASZ
I̷'m̷ F̷i̷n̷e̷🥀ʸᵒᵒᶰᵐᶤᶰ ✔️
FanficJimin już dawno temu stracił pokłady wiary w siebie. Czuje się bezwartościowy, co potęgują słowa słyszane od ludzi z jego szkoły. Bolesnym elementem życia chłopca są także siniaki, pozostałe po licznych pobiciach. Gdy pewnego dnia nie wytrzymuje i...