Rozdział 1

416 28 0
                                    

  
   Moje rude futro było sponiewierane od walki, a oczy co jakiś czas mieniły się wściekłym blaskiem. W niektórych miejscach czułam nawet szkarłatną ciecz, zapewne wydostającą się z niezasklepionych ran.

   Mimo bólu, jaki rozchodził się po całym moim wilczym ciele, podniosłam się do pionu i hardo spojrzałam w szare tęczówki Arno.

   Wilk przewyższał mnie o głowę, dlatego moja broda była uniesiona, a klatka piersiowa unosiła się w zawrotnym tempie. Nie zamierzałam jednak spuszczać wzroku.

   "Witaj ponownie, czika". - Zmierzył mnie przenikliwym wzrokiem, a jego wargi wygięły się w nienaturalnym uśmiechu.

   "Zabiję cię, Arno". - Rzuciłam twardo, ale na jego pysku nie dostrzegłam żadnego grymasu.

   Znajdowaliśmy się pośrodku lasu, w dodatku w środku nocy. Nad naszymi głowami widniała jedynie okrągła tarcza księżyca.

   "Jak zawsze mówisz od rzeczy, podoba mi się to. - Warknął gardłowo i nastawił uszy, nasłuchując jednocześnie dźwięków z otoczenia. - Słyszałem, że objęłaś stanowisko Luny. Zawsze podobało mi się to określenie: Bogini Księżyca".

   Zrobiłam to samo - nasłuchiwałam, ale w odległości kilkunastu kilometrów nie usłyszałam żadnej żywej istoty, więc czego mógł się obawiać Arno pozostało dla mnie tajemnicą.

   "Dość gadania. Walcz!" - Krzyknęłam, telepatycznie dając mu znać o moim zniecierpliwieniu.

   Noc była długa, a w dodatku pozbawiona gwiazd. Jedynym co udało mi się dostrzec pośród panującego wokoło mroku, były ciemne chmury, zapowiadające nadciągającą burzę.

   Arno wystawił ku mnie pysk, obnażając przy tym rząd pokaźnych kłów i wilczych zębów. Następnie po lesie rozległ się głuchy warkot, który opuścił jego krtań.

   Zmrużyłam oczy, zaszczyczając wilka nieufnym wzrokiem. To za mało powiedziane, że mu nie ufałam. Arno zawsze był nieprzewidywalny, a w dodatku cholernie niebezpieczny. Nie mogłam zbagatelizować żadnego, nawet najmniejszego ruchu jaki wykonał brunet.

   "Znów mnie prowokujesz Andreo! Nie dość ci było, gdy Lionel zginął?".  – Warknął wściekle wilk, a następnie ruszył do ataku, który jakimś cudem udało mi się odeprzeć.

   Banita z impetem powędrował po wierzchni brudnej ziemi, przy okazji zachaczając o wystające korzenie. Spojrzałam w jego kierunku przerażona. Mimo wszystko zachowałam zimną krew i mocniej przywarłam łapami do podłoża. Wilgotna trawa działała kojąco na moje zmysły, a sam zapach lasu mnie pobudzał. To wystarczyło.

   "Lionel nie poległ na marne, zapamiętaj to sobie Arno". – Gdy tak wpatrywałam się w jego martwe tęczówki, które nigdy nie okazywały żadnych dobrych emocji, wśród nas rozległ się głośny odgłos uderzania łap o powierzchnię ziemi.

   Teraz już wiedziałam czego tak bardzo się bał. Odwróciłam głowę w kierunku hałasu, który w tamtej chwili stanowił centrum naszego zainteresowania. Kątem oka spostrzegłam jak Arno podnosi się do pionu i przywiera niżej do ziemi, strzyżąc przy tym niebezpiecznie uszami.

   Zza ściany drzew wyłonił się szary, potężny wilk o bursztynowych oczach i chociaż wydawał się być tak bardzo odległy - w moich oczach to nadal był on. To naprawdę był on!

   "Lionel... Lionel!". – Nie patrząc na nic zwróciłam się w jego kierunku zupełnie nie rozumiejąc skąd on się tam wziął.

   Ale jego oczy, jego oczy wciąż patrzyły na mnie z miłością, która za każdym razem potrafiła postawić mnie na nogi, gdy wpadałam w jego ramiona.

LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz