Rozdział 5

182 20 4
                                    

   Przez całe moje ciało przechodził niewyobrażalny ból, a ja nie mogłam skupić się na niczym innym, jak tylko na nim. Nie miałam nawet pojęcia, gdzie jestem. Przed sobą miałam wyłącznie pustkę. Od czasu spotkania Arno, ciemność pochłonęła mój umysł całkowicie.

   Czułam jak moje ramiona palą mnie żywym ogniem, ale z mojego gardła nie wydobył się żaden krzyk. Podobny ból czułam w okolicy głowy i karku - zupełnie tak, jakby ktoś z całej siły uderzył mnie w jej tył. Podobnie było z klatką piersiową. Ciężar, jaki nałożył na mnie wilk sprawił, że poczułam mdłości. Właśnie dlatego postanowiłam za wszelką cenę otworzyć oczy.

   Na początku nie mogłam poruszyć żadną kończyną, dlatego pierwszym co do mnie dotarło, był odległy śpiew ptaków i cichy szelest wiatru. W końcu jednak udało mi się zmusić do tego, aby drgnąć małym palcem jednej z dłoni. Później poszło o wiele lepiej, wreszcie mogłam ruszać prawą ręką.

   Po próbie siłowania się z własnymi ruchami, których wykonywania odmawiało moje ciało, uchyliłam powoli powieki. Ku mojemu zdziwieniu nie poraziły mnie żadne promienie słońca, co wnioskowało tym, że znajdowałam się w pomieszczeniu, a na zewnątrz panowała burza. Po chwili dało się nawet dosłyszeć pojedyńczych błyskawic, a ptaki momentalnie ucichły.

   Stłumiony jęk opuścił moje usta, kiedy przytknęłam do nich dłoń. Czułam się kompletnie bezsilna. A kiedy udało mi się skoncentrować, dotarła do mnie powaga sytuacji. Pod sobą poczułam miękki materac, a sama byłam okryta białą pościelą. Zmarszczyłam brwi w konsternacji. Zrozumiałam, że nie byłam w domu mojej watachy. Pomieszczenie nie było duże, wręcz przeciwnie, ledwo co mieściło się tu łóżko, na którym leżałam. Ściany wykonano z drewnianych desek, zaś sam sufit pokrywały dębowe belki. Dezorientacja natychmiast wkradła się do mojego umysłu, tym samym miażdżąc racjonalne ocenienie sytuacji.

   Powoli przewróciłam się na bok, co skutkowało bolesnym upadkiem, ponieważ nie dotarło do mnie, że leżałam praktycznie przy krawędzi łóżka. Razem ze mną powędrowała pościel, która zaczepiła się o jedną z moich nóg. Otumaniona momentalnie złapałam się za głowę, a plecy oparłam o materac za mną. Kolana pociągnęłam pod siebie, mrużąc gniewnie oczy. Nie było tu nic, oprócz jednego okna i szafki, stojącej pod nim. Mój wzrok machinalnie powędrował w poszukiwaniu drzwi. Ku mojemu zdziwieniu znalazłam je, co dziwne - były uchylone.

   Podniesienie się z chłodnej podłogi graniczyło z cudem, a ja nie miałam nawet pojęcia co mam zrobić. Po chwili jednak coś sobie przypomniałam, a mój wzrok momentalnie powędrował na moje ciało. Nigdy nie wstydziłam się tego, że po przemianie nie miałam na sobie ciuchów, w końcu byłam wilkołakiem i taki stan rzeczy był dla naszej rasy czymś zupełnie naturalnym. Jednakże ku mojemu zdziwieniu, ktoś mnie przebrał i opatrzył. Na sobie miałam czarną koszulę, której krawędzie prawie natychmiast podniosłam do góry. Tak jak myślałam, moje żebra były zabandażowane, podobnie jak i ramiona. Zaś dół... szorty, w których wyszłam z domu watachy, były w dalszym ciągu na swoim miejscu, z czego bardzo się ucieszyłam.

   Koszula, którą na sobie miałam nie należała do nikogo. Nie miała żadnego zapachu, więc najpewniej była nowa. Natomiast kiedy opuszkami palców przejechalałam po moich rudych kosmykach, śmiało mogłam stwierdzić, że moje włosy nie były w najlepszym stanie. Palcami starałam się je przeczesać, chociaż samo poruszanie ramionami sprawiało mi przeogromny ból. Ze względu na to, opuściłam bezwładnie ręce i odchyliłam głowę do tyłu, wpatrując się tępo w sufit.

   – Muszę wstać. – Przyznałam cicho, czując nieprzyjemny ból w gardle. Ile czasu mój przełyk nie miał kontaktu z wodą?

   Po tych słowach poruszyłam mimowolnie nogami, które o dziwo miałam najbardziej sprawne. Odrzuciłam walającą się wokół mnie pościel i zaparłam się nogami o szafkę, stojącą tuż obok mnie. Łokcie umieściłam na materacu, więc mogłam spokojnie odepchnąć się nogami od powierzchni drewnianego mebla. Tym sposobem jakimś cudem udało mi się znaleźć w pozycji stojącej, ponieważ zaraz po złapaniu równowagi, złapałam dłońmi krawędź szafki.

LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz