Rozdział 2

6 1 0
                                    

Tim
Dzień zaczął się od telefonu, który wykonał mój kumpel Phil. Dzwonił by poraz kolejny oznajmić, że ma dzisiaj randkę z Alex Stevens, dziewczyną która jak mówi mój przyjaciel, sama do niego podeszła i powiedziała, że on od zawsze ją kręcił, no i tak jakoś z nikim teraz nie jest to czy mogliby spróbować. Gdy tylko o tym usłyszałem, a było to w piątek po południu, uznałem, że to jakiś zakład ze strony jej paczki, by sprawdzić czy sportowcy tacy jak ja czy Phil Mason, łatwo się omotają ich urokom. Dlatego cały czas sądziłem, że to przkręt, nawet powiedziałem mu ale on nie chce mnie słuchać w tej sprawie, więc dałem sobie spokój, bo będzie jego sprawa jak go wykorzysta i rzuci, a potem wróci do mnie z podkulonym ogonem. Po tej rozmowie, wróciłem do czasu rzeczywistego. Autobus mam za jakieś 35 minut, co oznacza, że spokojnie mogę iść na śniadanie. W kuchni spotkałem mamę, która pakowała mi lunch. Oznajmiła, że dzisiaj wraca późno, bo ma dużo pacjentów, a ojciec już pojechał do szpitala. Tak to jest mieć dwóch rodziców doktorów, w różnych specjalizacjach. Prawie nigdy nie jesteśmy razem w domu, bo jeśli nie ojciec ma operację, to matka ma jakąś nietypową wizytę w poradni. Dlatego nauczyłem się, że widuję ich razem tylko od święta, a sam i tak spędzam dużo czasu na treningach i czytaniu książek, że stało się to już normalne.
Na śniadanie zjadłem zrobioną przez mamę jajecznicę, która pachniała dzieciństwem. W każdą niedzielę mama robiła ją dla naszej czwórki, potem wspólnie ją dekorowaliśmy listkami bazyli, rosnącej na parapecie w kuchni. Wtedy moi rodzice byli bardziej zżyci ze sobą, a potem mój brat wyjechał i ja musiałem dorosnąć. Wszystko stało się inne.
Okazało się, że śniadaniem jadlem bardzo wolno, co oznaczało, że spóźnię się na jedyny autobus z South Trace do Souvalk High. Pospieszyłem się i byłem idealnie. Teraz czekało mnie dziesięć samotnych przystanków, a potem wsiada Phil i jedziemy prosto do szkoły. Rano nie zwróciłem uwagi, że świeci jeszcze te piękne jesienne słońe i jest jeszcze tak letnio. Cieszyłem się, że jestem jednym z pierszych pasażerów, ponieważ mogłem zająć miejsce dla siebie i dla kumpla, a nie stać z tymi wielkimi plecakami jak niektórzy uczniowie, łapiący ten kurs. Wyjąłem z plecaka słuchawki i włączyłem “Mad World”. Uwielbiałem tę piosenkę. Była idealna do czynienia prób zrozumienia tego świata, który i tak jest trudny to rozgryzienia. W taki sposób przysnąłem. Obudził mnie dźwięk przysyłanej wiadomości.

Sorry Jackobs, ale okazało się, że mam odwołane pierwsze dwie lekcje z panem Gorringiem. Przyjadę dopiero na hiszpański.
Phil
Stary Phil. Zawsze gdy mówi, że ma odwołane lekcje oznacza, że spotyka się z jakąś dziewczyną. Myślę, że przyciągają je te jego muskuły badmintonisty albo ten niebywały humor(który czasem tak wkurzy człowieka, że musi się potem wyrzyć na rakiecie i lotce),a może jednak chodzi o te płomiennorude włosy, zielone oczy albo wzrost. Nie to, że jestem zazdrosny. Ja też cieszę się ogromnym powodzeniem, lecz zawsze lecą tylko na to, że jestem sportowcem, a nic więcej je nie interesuje. Jakby dzisiejsze dziewczyny nie miały żądnych zainteresowań i tylko siedziały w domu i obmyślały jaki outfit nałożyć by pokazać jak najwięcej moi przygłupim kolegom, którym aż ślinka leci na samą myśl albo w jaki sposób nażreć się najwięcej i dalej świecić dupą na Instagramie. No nie powiem, ale nigdy nie chciałbym mieć takiej dziewczyny.

W szkole znalazłem się w pół do ósmej, co oznaczało, że nikogo z moich kumpli jeszcze nie ma. W takiej sytuacji mogłem udać się do biblioteki, bo cóż innego zrobię, a zawsze uwielbiam tam przebywać. Fascynuje mnie zapach tych wszystich książek, ogrmne ilości różnorodnych histori zapisanych na kartkach papieru oraz to, że mogę się skupić tylko i wyłącznie na fabule i czytaniu, a nie myśleniu o moim popapranym życiu. Gdybym zaczął gadać o książkach przy moich znajomych, a co gorsza dowiedzieli się, że spędzam czas w takim nietykalnym dla nich miejscu jak biblioteka pewnie by mnie wyśmiali. Całe szczęście, nigdy nie doszło do takiego wydarzenia, więc mogłem spać spokojnie.
Poszedłem do części w której znajduje się czytelnia. Zauważyłem, że nie ma w niej nikogo co było dla mnie jak zbawienie. Przywitałem się z bibliotekarką i wziąłem pierwszą z brzegu lekturę. Okazało się, że trafiłem na “Małego Księcia”, którego omawiałem w siódmej klasie. Po dwudziestu minutach, ruch zaczął robić się większy, ponieważ wielu uczniów wypożyczało literaturę na zajęcia. Znaczyło to, że muszę się zbierać. Już wychodziłem, gdy w drzwiach wpadła na mnie Evelin Frans, najlepsza uczennica w całej szkole,znałem ją tylko ze słyszenia, bo nie byliśmy w tej samej klasie ale w równoległych. Wiedziałem o niej niewiele. Jej rodzina była znana z założenia tej szkoły i finansowania jej. Zawsze było głośno, ponieważ Evelin Frans wygrała jakiś konkurs albo po raz kolejny ma idealne oceny. Były też   plotki na jej temat, mówiące,że sypia z  nauczycielami by mieć lepsze oceny, czy też po prostu jest suką. Ja tam plotkom nigdy nie ufałem i nie zamierzam, więc tak bardzo przedziwna sytuacja utwierdzała mnie w tym przekonaniu. Gdyby miała fory u nauczycieli to by nie leciała jak strzała do biblioteki, po zwykłą książkę.
- Sorry- mruknęła, wpatrując się we mnie tymi swoimi brązowymi oczami. Było widać, że się śpieszy, więc zszedłem z jej drogi i ruszyłem do galerii - miejsca spotkań z moimi kumplami, gdzie są kanapy i prace koła artystycznego.

letterlessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz