Rozdział 4

4 0 0
                                        

Tim
Po tym dziwnym spotkaniu w drzwiach biblioteki, udałem się na biologię. Wiedziałem, że nie mogę liczyć na tej lekcji na mojego przyjaciela, który zapewne właśnie teraz spotyka się z Alex, a ja gniję na moim “ulubionym” przedmiocie. Jedne co robiłem podczas tej lekcji to rozmyślanie po jaką książkę tak pędziła Frans. Chciałem by czas mijał szybciej. Nie oczekiwałem takiego poranka.

Przed hiszpańskim była jeszcze matematyka, która była znośna tylko dla tego, że zająłem się wyrażaniami algebraicznymi i byłem nimi tak pochłonięty, że nie wpadałem na żadne głupie pomysły.
Phil pokazał się dopiero przed dzwonkiem. Przyszedł razem z Alex i trzymał ją za rękę, co znaczyło, że miałem rację co do tego co robią. Gdy podszedłem przywitać się z kumplem, dziewczyna ulotniła się na swoje lekcje. Na zajęciach, patrząc na Phila przypomniało mi się jak zostaliśmy kumplami.
Oczywiście, że pamiętałem jak poznałem go gdy mieliśmy po jakieś 5 lat. Ja bawiłem się, a przynajmniej próbowałem, zużytytym długopisem i mówiłem, że to rakieta kosmiczna. Philip podszedł do szafy z pluszakami, włożył rękę za szafę i wyciągnął sporą rakietę w klocków LEGO. Podszedł do mnie i powiedział ” Lubisz koszmos? No to masz to ode mnie w podarunku, bo ja lubię i chcę go kiedyś zobaczyć”, na co ja mu odpowiedziałem ” Lubię, możemy zobaczymy go razem?”, Phil pokiwał głową i w taki sposób zaczęliśmy się przyjaźnić.

Z tą myślą zostałem aż do treningu. Mój trener – pan Calvin wyglądał na bardzo wkurzonego, czego domyśliłem się po jego ciemnych brwiach ściągniętych na zmarszczonym czole oraz rodzaju przekleństw jakimi raczył się posługiwać rozmawiając przez telefon, gdy akurat wchodziłem na salę gimnastyczną. U niego dzielą się ona na te, które wypowiada podczas turnieju, aby dodać mi otuchy i te używane, gdy jest wkurwiony jak należy. Nie chciałem go pytać czy coś się stało, bo to tylko by pogorszyło sprawę. Zobaczył, że wszedłem i zakończył rozmowę.
- Dobry panie C. - Przywitałem się.
- Jackobsen! No w końcu. Mason już jest. Dzisiaj gracie, aż jeden z was padnie. No to do roboty.
- Tak jest prze pana.
Aż dziwne, że nie użył w tym sformułowaniu ani jednego wulgaryzmu.
W kącie sali zobaczyłem rozgrzewającego się Phila. Powiedziałem mu jakie mamy zadanie na dziś. Chyba nie był pocieszony, co stwierdziłem po smutku w jego zielonych oczach.

Nasz trening okazał się klęską mojego kumpla, który tak wymachiwał rakietę, że o mało nie odpadła mu ręka. Dlatego pan Calvin stwierdził, że możemy już iść do domu. Dom. Samo usłyszenie tego słowa, które dla większości ludzi kojarzy się z czekającym obiadem albo rodziną, która wspólnie ten posiłek zje, a potem obejrzy wspólnie film. Dla mnie oznaczało tylko puste miejsce, gdzie przesypiam noc. Nawet lekcje odrabiam w kawiarni.
W drodze na przystanek, Phil opowiadał o porannym spotkaniu z Alex. Byłem tak skołowany, więc nie przyswajałem zbyt wielu informacji. Uznałem, że nawet nie będę mu przerywać, bo i tak nie interesują mnie szczegóły tego „wielkiego” wydarzenia.

Wchodząc do mieszkania, zdjąłem buty i bluzę, a plecak i torbę chciałem zanieść do pokoju. Usłyszałem głosy. Drzwi nie były zamknięte na klucz co oznaczało, że pewnie mój ojciec już wrócił z dyżuru. Idąc korytarzem zawsze mijam sypialnię i tak było i tym razem. Tyle tylko, że drzwi zamiast być zamknięte, były uchylone. Przystanąłem na chwilę. Zobaczyłem mojego ojca leżącego na łóżku, bez niczego na sobie, a pod nim w takim samym stroju kobietę za nic nie wyglądającą na moją matkę.
Jako, że jestem synem mojego ojca, który jest mało dyskretny to wparowałem do pokoju.
- Wynocha z mojego domu! - Krzyknąłem w kierunku tej baby.
- Tim! Przestań! To nie tak jak myślisz! - odparł mój ojczulek.
- Nie? No to jak? To , że właśnie pieprzyłeś się z jakąś obcą kobietą, zdradzając mamę to nic takiego? - wykrzyczałem prawie na jednym wydechu.
- Jaką obcą? Ja mam imię… - zaczęła.
- Przymknij się! - przerwałem jej wspólnie z ojcem.
- Melanie, lepiej będzie jak już pójdziesz. - odrzekł ojciec.
Ta cała Melanie wybiegła z sypialni, zabierając ze sobą prawdopodobnie ubrania, ale nie obchodziło mnie to. Nie wierzyłem jak on mógł. Zostałem z ojcem sam. Nie to, że tego nie lubię, ponieważ uwielbiałem robić z nim mini mecze albo inne rzeczy. Teraz jednak nie miałem na to ochoty. W sumie nie miałem ochoty na nic.
- Synu, posłuchaj. Wiesz, że od kilku lat nie układa nam się z twoją matką, więc i tak myśleliśmy nad rozwodem. Simon już o tym wie. Dzwoniłem do niego przedwczoraj. Nie chciałem byś ty dowiedział się w ten sposób...-nie słuchałem go dalej, gdyż wyszedłem z pomieszczenia, nałożyłem buty i udałem się na bardzo długi spacer.

letterlessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz