Rozdział 10

1 0 0
                                        

Tim
13 października 2019
Ten dzień zapowiadał się okropnie.
Rano nie miałem co liczyć na śniadanie. Ojciec nigdy mi ich nie robił, a mamy dzisiaj nie było. Całe szczęście odbyłem kurs gotowania kilka lat temu, widząc jak wygląda moja sytuacja rodzinna. Uznałem, że mam ochotę na naleśniki z syropem klonowym. Po zjedzeniu posiłku, ojciec nadal spał, co uznałem w sumie za dobry znak, bo nie chciałem by tłumaczył się z tego co zaszło wczoraj.
Włączyłem komórkę. Od spotkania Evelin było tylko kilka połączeń i dwa smsy. Dzwonił Simon i pytał czy możemy się spotkać dzisiaj po szkole u niego oraz Phil, ponieważ martwił się, a przynajmniej tak brzmiała treść. W sumie to nic dziwngo, skoro pierwszy raz nie pojawiłem sie wczoraj na treningu. Jednak nie mógłbym spojrzeć w oczy trenerowi Calvinowi, skoro jego wstrętna żoneczka, jebała się z moim ojcem. On by mnie znienawidził. Nie oddzwoniłem do żadnego z nich, tylko odpisałem bratu, że z chęcią wpadnę. 

- Jackobsen! Żyjesz! Jak cudownie! - wykrzyczał Phil, gdy tylko wszedł do autobusu.
- No jasne, że żyję, ale mógłbyś się trochę przymknąć. - upomniałem go.
- Słuchajcie ludzie! Mój kumpel zaginął, a powrócił! - teraz to serio mu odjebało. Aż zaczął parafrazować Biblię. O tyle dobrze, że został nam jeszcze jeden przystanek, bo nie zniósłbym tych wpatrujących się w nas starszych pań, typowych kamer osiedlowych.
- Mason, zamknij twarz. - wysyczałem przez zęby. W tej chwili to i on się zamknął. Wpatrywał się w coś za moimi plecami. Cholera! Nie. Tak wcześnie rano. Szlag. Kanar.
- Chłopcy, czemu zakłócacie spokój od rana? No i bileciki poproszę. - Akurat dzisaj musiał mnie złapać, gdy zapomniałem karty mieszkańca.
- Proszę Pana. My nie zakłócamy porządku. - Phil zerknął na mnie z ukosa gdy to mówił, ogarnąłem co się dzieje i on kupował mi czas. Jeszcze tylko parenaście metrów i wysiadamy. Dam radę.
- Dokładnie proszę pana. Niech pan pokaże w regulaminie, gdzie to jest napisane. - Już tylko ostatnie skrzyżowanie i wysiadamy.
- Nie będę ci tu teraz dzieciaku czytał żadnego regulaminu...-nie słyszałem co do nas mówił, bo już wyskoczyliśmy z autobusu i sprintem pobiegliśmy do szkoły.
- No, no udało nam się. - powiedział Phil przybijając mi piątkę.
- Dzięki stary.
- Nie ma za co.

letterlessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz