Normalni ludzie, w ten ranek powiedzieli:
-Dzień jak każdy inny
Lecz dla wielu osób, ten dzień miał być najpiękniejszym dniem ich dzieciństwa.
Był pierwszy września 1971.
Tego dnia Syriusz Black, miał wyrwać się ze swojego domu na cały rok szkolny.
No właśnie...
Miał być w szkole, daleko od rodziców. Miał poznać zupełnie nowych ludzi.
Nareszcie będzie mógł robić co będzie chciał.Z tą myślą obudził się rano. Po raz pierwszy w życiu, nie wachał się ze wstaniem z łóżka, nie miał problemu z tym, że najprawdopodobniej znowu matka będzie dawała mu wykład o tym że: MUSI być w Slytherinie; ma nie zadawać się ze szlamami i zdrajcami krwi; musi sprawić żeby Walburga i Orion byli z niego dumni.
Gadała o tym w kółko od dwóch miesięcy, Syriusza już zaczęło korcić żeby jej nie walną.
Nie zamierzał być jak reszta rodziny, między innymi, chciał trafić do Gryffindor'u. Tak samo myślała jedna z jego kuzynek, Narcyza.
"Ona przynajmniej jakoś się zachowuje, nie będą się jej TAK BARDZO czepiać"
To prawda, młody Black zawsze miał problemy z czymś co dorośli nazywali kulturą.
Z tych rozmyśleń wyrwał go głos Stworka, skrzata domowego Blacków.
-Pośpiesz się!-warkną niezbyt przyjaznym tonem skrzat-Zaraz śniadanie!
Syriusz, podskoczył na dźwięk tego głosu, zdziwił się. Zwykle to jego matka fatygowała się po to, żeby na niego nawrzeszczeć. Kochała to.
Chłopiec, w tępie ekspresowym ubrał się, załatwił poranną toaletę, uczesał włosy i prawie zeskoczył ze schodów razem ze spakowanym kufrem.
Spojrzał w stronę kuchni, był bardzo głodny, jednak wiedział że nie dostanie jedzenia dopóki nie wysłucha kazania swoich rodziców.
Ku jego zaskoczeniu, zza ściany wychylił się właśnie młody chłopak, Regulus, jego młodszy brat. Chłopiec rozejrzał się i powiedział do brata:
-Chodź, wiem gdzie schowali ciastka z czekoladą.
Starszy z braci stał właśnie jak wryty w ziemię, spodziewał się matki aka diablicy a zastał młodszego brata, jednego z normalnych członków tej rodziny. Po chwilowym szoku ruszył w stronę Regulusa.
Słodycze rzadko kiedy pojawiały się u nich w domu, więc musiał skorzystać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Syriusz i jego rodzice właśnie przechodzili przez magiczne przejście na peron 9¾.
Przez całą drogę na peron słychać było jedynie kazania prawione przez Walburgę.
Jedyne czego w tej chwili chciał, to świętego spokoju od ludzi których znał.
No może oprucz dwóch z jego kuzynek Andromedy i jej młodszej siostry Narcyzy, oraz młodszego brata.Ich niestety tutaj nie było.
Młody Black wysłuchał już ostatniego kazania swej rodzicielki.
Pobiegł jak najszybciej żeby znaleźdź się w pociągu. Minął co najmniej cztery grupki przyjaciół, pietnaście rodzin żegnających się ze sobą, i jednego chłopca targającego swój kufer w stronę pociągu.
Miał teraz jeden cel, i powtarzał sobie w myślach jak mantrę:
"Żeby tylko ich zgubić, chcę tylko tyle"Nie zwarzając na nikogo ani na nic, prół przez korytarz jak lodołamacz, szukając wolnego przedziału.
CZYTASZ
Era Huncwotów- moimi oczami
FantasyKanon poszedł się jebać 😁 Ps: Jeśli czytacie to gwiazdkujcie i komentujcie pls!!