Do wielkiego, chłodnego i ponurego lochu weszła wysoka brunetka. Była wyraźnie usatysfakcjonowana. Dziewczyna popatrzyła na rudowłosą przypiętą kajdankami do ściany. Dziewczyna była przerażona, widać było liczne rany na jej nadgarstkach, świadczące o próbach wyrwania się z metalicznego uścisku.
-Wypuść..... mnie- powiedziała stanowczym, lecz błagającym tonem. Brunetka wybuchnęła paraliżującym śmiechem i spojrzała na młodszą z politowaniem. Szare, zimne oczy spotkały się z tymi zielonymi, zwykle pełnymi radości, wtedy zaś były..... puste, smutne jakby ich właścicielka była już na skraju załamania nerwowego.
-Oh, przestań! Nasza zabawa dopiero się zaczyna!- powiedziała Bellatrix i wyciągnęła różdżkę z kieszeni szaty.- Crucio!
Zaklęcie torturujące trafiło w Lily, powodując falę bólu przeszywającego jej ciało. Evans krzyknęła z bólu, często zastanawiała się czy ludzi rzucających zaklęcia niewybaczalne męczy sumienie. Patrząc na to, ile Cruciatusów rzuciła na nią Bellatrix w przeciągu dwóch tygodni- nie.
-Jesteś pewna że chcesz wracać? Nikogo tam nie obchodzisz! Ludzie odzywają się do ciebie tylko dla tego że zwyczajnie szkoda im cię! Myślisz że ktoś tak po prostu chciałby się zaprzyjaźnić ze szlamą?! Haha, jesteś głupia! Nikt tam cię nie chce!- krzyczała brunetka. Po policzkach rudowłosej zaczęły płynąć łzy.
"To nie jest prawda, to nie może być prawda! Chociaż....... kto chciał by się przyjaźnić ze mną? Jestem przemądrzała i brzydka, nie umiem się bawić i na dodatek jestem mugolaczką!"
Tymczasem w Hogwarcie
-Musisz coś zjeść, to że głodujesz nie pomoże nam w znalezieniu Lily!- oświadczyła Petunia wchodząc do dormitorium jej przyjaciółek. Zaraz za nią szły Marlena, Dorcas, Mary i Eveline. Na jednym z łóżek leżała zapłakana blondynka. Dziewczyna nawet nie spojrzała na Gryfonki. Ostatnie dwa tygodnie spędziła gapiąc się tępo w sufit, bądź płacząc.
-Co da mi zjedzenie czegokolwiek?- powiedziała smutnym tonem. Była załamana. Tęskniła za Lily, tęskniła za swoją Lily. Za dziewczyną którą kochała bezgranicznie oczywiście z wzajemnością, za tymi pięknymi oczami, za jej melodyjnym głosem..... Wcześniej nie zdawała sobie sprawy z tego jak bardzo kocha tę dziewczynę, dopiero wtedy uświadomiła sobie że ledwo co żyje bez młodej Evans.
-Nie umrzesz wtedy z głodu, Lily byłaby załamana gdyby po powrocie do szkoły zamiast swojej dziewczyny zastałaby trupa w łóżku- oświadczyła Eveline i podstawiła przyjaciółce pod nos talerz z tostami.- I nie waż mi się głodzić! Dorcas już zaczęła się martwić czy nie trzeba będzie Ci szykować pogrzebu!
Narcyza wzięła do ręki jednego tosta, zawahała się chwilę lecz ostatecznie zaczęła jeść. Reszta dziewczyn patrzyła na nią z współczuciem. Po paru minutach otworzyły się drzwi i wpadła przez nie Molly. Wyglądała jakby zobaczyła ducha.
-Nie ma ŻADNYCH informacji o Lily! Dumbledore zachowuje się jakby nic się nie stało! Po drodze wpadłam na McGonagall, ona też nic mi nie powiedziała! JAK ZARAZ SIĘ CZEGOŚ NIE DOWIEM TO ZWARIUJĘ!- powiedziała rudowłosa. Białowłosa nadal siedząca na łóżku odsunęła od siebie pusty talerz, do jej oczu zaczęły napływać łzy.
"Znowu nic! Mam już dosyć! Jeśli nadal jej nie znaleźli to możliwe że..... NIE TO NIEMOŻLIWE! NIE, NIE, NIE! LILY BY SIĘ NIE PODDAŁA! To.... niemożliwe...."- myślała Narcyza.
-Co jeśli ona...... nie, to niemożliwe- z oczu czternastolatki zaczęły wypływać łzy tworząc mokre ślady na jej ubraniach.
-Spokojnie Narcyzo, uspokój się, jeszcze nic nie....
-JAK MAM SIĘ USPOKOIĆ!? LILY ZNIKNĘŁA, NIE MA JEJ JUŻ DRUGI TYDZIEŃ! NIE WIADOMO CO SIĘ Z NIĄ DZIEJE, JA NIE MOGĘ JEJ STRACIĆ!- krzyczała blondynka. Żadna z jej przyjaciółek nie wiedziała co zrobić, nie spodziewały się takiego wybuchu ze strony Gryfonki.
-Narcyzo, wszyscy się denerwujemy, dla nas wszystkich Lily jest bardzo ważna, ale po prostu musimy wytrzymać, mogę Ci zagwarantować że niedługo zobaczysz znowu Lily, całą i bezpieczną, nie możesz tylko dać się pożreć nerwom- powiedziała nadal lekko wstrząśnięta Mary.
-Lily jest silna, nie da zrobić sobie krzywdy dopóki wie że na nią czekasz- dodała Marlena.
-Narcyzo, chodź- powiedziała nagle Molly.
-Gdzie? I po co?- zapytała zdziwiona białowłosa.
-Na zewnątrz- odparła rudowłosa, a widząc pytające spojrzenie przyjaciółki dodała- No weź! Wszyscy się o Ciebie martwią! Przez ostatnie dwa tygodnie widziałyśmy się z Tobą tylko my i Alicja! Peter i Frank cały wolny czas spędzają na gapieniu się na schody, te prowadzące do naszego dormitorium, James i Syriusz stracili już czterdzieści punktów bo próbowali tu przyjść, Remus parę razy próbował razem z nimi, Fabian i Gideon kombinują jak niezauważalnie podlecieć do naszego okna, Regulus przychodzi do nas codziennie z pytaniem czy przypadkiem nie wyszłaś z pokoju, Artur kmini jak ominąć schody i dostać się tutaj, wczoraj przyszła do nas Andromeda i gdy usłyszała co się z Tobą dzieje, wyglądała jakby miała wyjść z siebie i stanąć obok.
-O-okej, daj mi pięć minut na ogarnięcie się- odpowiedziała Narcyza.
Tymczasem chuj wie gdzie, w jakimś lochu
-CZEGO TY ODE MNIE CHCESZ!? CO MAM ZROBIĆ ŻEBYS MNIE WYPUŚCIŁA!?- krzyknęła wykończona ciągłymi torturami Lily. Bellatrix uśmiechnęła się do niej złowieszczo.
-Nie powiem ci o tym czego chce, powiem ci o tym co zrobisz- odparła brunetka.- Ale najpierw..- uniosła różdżkę- Imperio!
________________________________________________________________________________
Znowu krótszy rozdział, ale nie potrafię pisać tego typu rozdziałów. Mam nadzieję że mi wybaczycie.
Tutaj można składać hejty >
Tutaj pocieszenia >
Tutaj opieprzenia dla mnie >
Życzę miłego dnia/wieczoru/popołudnia/nocy
Adios!
CZYTASZ
Era Huncwotów- moimi oczami
FantasyKanon poszedł się jebać 😁 Ps: Jeśli czytacie to gwiazdkujcie i komentujcie pls!!