Od pamiętnej ceremoni przydziału minęły cztery lata. Przyjaźń między czterema chłopcami rozkwitła niczym piękny kwiat.
Huncwoci, bo tak ich nazywali, siedzieli właśnie na błoniach ciesząc się dobrą pogodą. Nagle Remus poczuł, jakby ktoś uderzył go mocno w głowę.
-Remi! Wszystko dobrze?- zapytał, jak zawsze troskliwy jeśli chodzi o Lupina, Syriusz.
-T-tak, wszystko dobrze- skłamał chłopiec.
Huncwoci już dawno dowiedzieli się o chorobie jednego z nich. Od początku wakacji, w ukryciu ćwiczyli trudną sztukę animagii. Oczywiście ukryci przed rodzinami, jeszcze w maju tamtego roku poprosili Lunatyka (bo tak nazywali Remusa) o przygotowanie eliksiru umorzliwiającego przemianę w zwierzę. Teoretycznie, mogli poprosić o to Eveline lub Narcyzę lecz nie wiadomo jakby się to skończyło.
-Napewno wszystko okej? Niedługo pełnia- odezwał się James.
-Nie musisz mnie dobijać, wiesz?- odparł Remus.
-My tylko się o ciebie martwimy, Lunatyku- odpowiedział Syriusz.
-Wiem.- powiedział Lupin- Po prostu chciałbym być normalny.
-Jesteś normalny, ile razy mamy ci to jeszcze powtarzać?- powiedział James.
Wtem zauwarzyli idących w ich stronę Lily Evans, Severusa Snape i jego przyjaciół. Wyraźnie się kłucili.
-Tak? Przestań się zajmować czarną magią, albo koniec z naszą przyjaźnią!- powiedziała rudowłosa.
-Przestań to moja sprawa- odpowiedział lekko podirytowany Snape.
-To też moja sprawa, Severusie, przyjaźnimy się!- odparła Lily.- Wiem o...
-A co o tym może wiedzieć taka szlama jak ty, co!?- wykrzyknął Ślizgon.
Serce Lily przełamało się na pół.
-Nie Lily, nie to miałem na myśli, przepraszam- tłumaczył się chłopak.
-J-jak m-mogłeś!?- krzyknęła dziewczyna i odbiegła w stronę zamku.
James zacisnął pięści. Snape skrzywdził Lily, jego przyjaciółkę. Wpadł w niezłe kłopoty.
~Zapłaci mi za to~ pomyślał Potter.
Chwilę później biegł w stronę szkoły, chciał jak najszybciej znaleść się przy rudowłosej. Nie zatrzymały go wołania przyjaciół, biegł za Evans, jak wystrzelony z rakiety. Nie chciał żeby cierpiała, nie przez tego debila, Snape.
Nadal słyszał wołania Syriusza:
- James, wracaj! Spokojnie stary, ona nic sobie nie zrobi!~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Gdy ktoś wszedł teraz do pokoju wspólnego Gryffindoru, przerzyłby szok. Dlaczego? Wszyscy widzieli "walki" Huncwoci vs Prefekt Lily, a teraz siedzieli w piątkę przy kominku i normalnie rozmawiali. Zwykle widziało się ich razem podczas strzelania w siebie zaklęciami, głównie klątwami.
-Cześć, Lily! Chwila......co?- Petunia wytrzeszczyła oczy.
-Cześć, Tuniu. No właśnie...- nie wiedziała jak to powiedzieć. -Można powiedzieć że się pogodziliśmy.
-A co z Severusem? -Zapytała starsza z sióstr.
Lily spuściła głowę, nie chciała by ktoś widział jak płacze.
-Nazwał mnie szlamą- nareszcie odpowiedziała dziewczyna.
-J-jak o-on m-mógł...- tylko to zdołała wykrztusić. I przytuliła siostrę.
-Eveline, Narcyza, szybko idziemy go wyjaśnić- powiedziała Petunia gdy tylko się od siebie odczepiły.
-Ev, przestań!- usłyszeli stłumiony głos, a potem chichot.
-Ej, no tak nie można!- usłyszeli drugi głos.
Po chwili dwie Gryfonki przybiegły do zgromadenia przy kominku.
-Można zapytać coście tam robiły?- zapytał Remus.
-Wojnę na poduszki- odpowiedziały chórem dziewczyny, i wyciągnęły zza pleców ręce pełne pierza.
-Trzymaj!- powiedziała Narcyza, i rzuciła pierzem w swoją przyjaciółkę.
-Ej, tak nie wolno!- krzyknęła Eveline.
-Wiecie co się stało?- zapytała Tunia.
-Jasne, mu wiemy o wszystkim. Problem w tym że jakieś idiotki zablokowały nam drzwi aż zbyt silnym zaklęciem- powiedziała Ev.
-Tylu przekleństw nigdy nie słyszałam, James to chyba twoja zasługa- dodała Cyzia.
-No dobra, co zrobiłyście?- zapytała Lily.
-Ev wywarzyła drzwi, a ja urzyłam reparo- odpowiedziała Narcyza.
-Dobra, chodźcie dziewczyny- powiedziała zrezygnowana Petunia.
-A po co?- zapytała chchocząca Lily.
-Pogadać z pewnym Ślizgonem- odparła starsza z sióstr.
-Tylko nie wpadnijcie w kłopoty- powiedział Remus.
Dziewczyny zachichotały i wyszły z pokoju wspólnego.
-A może żeby się odegrać, zrobię mu jakiś żart?- powiedziała Lily.
Chłopcy popatrzyli na nią wzrokiem mówiącym "Kim jesteś i co zrobiłaś z naszą Lily!? Mów bo ci przypier..". Lily tylko się zaśmiała.
-Przestańcie, chcę tylko się odegrać, nie schodzę na waszą drogę życia- powiedziała dziewczyna.
-Możemy zrzucić na niego łajnobomby- zaproponował Syriusz.
-A może podwędzimy od Ev i Cyzi jedno z wybuchających ciast?- zapytał Remus-
Teraz to mu się należy.-Wybuchających ciast?- powtórzył James.
-Nie powiedziały ci?- zapytał Syriusz powstrzymujący się od śmiechu.
-Nie.... moja własna siostra mnie o tym niepoinformowała, świetnie- powiedział James z ironią w głosie.
-To ciasto jest dobrym pomysłem- powiedziała Lily.- Tylko jak je podwędzić i nie wpaść?
-To już zostaw nam- powiedział James.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Wszystko gotowe?- zapytał Remus.
-Tak Lunatyku, wszystko gotowe- odpowiedział Syriusz.
-To czas na zemstę- powiedziała Lily.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rano, przy śniadaniu każdy mógł powiedzieć że jest ZDECYDOWANIE za spokojnie. W każdym razie mógł do czasu gdy Snape przy stole Ślizgonów zaczął kroić ciasto, wybuchło ono prosto na Severusa, który stał nie wiedząc ci się dzieje.
Huncwoci i Lily przy stole Gryfonów wybuchli śmiechem.
McGonagall do nich podeszła.
-Szlaban! Jutro z panem Filchem wasza piątka- powiedziała profesorka.
-Trudno, było warto- powiedziała Lily.
CZYTASZ
Era Huncwotów- moimi oczami
FantasyKanon poszedł się jebać 😁 Ps: Jeśli czytacie to gwiazdkujcie i komentujcie pls!!