𝟙𝟙. 𝕋𝔼ℂℍℕ𝕀ℂ𝕆𝕃𝕌ℝ 𝔹𝔼𝔸𝕋

539 68 3
                                    


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


❝and i feel life for the very first time, love in my arms, and the sun in my eyes❞ 




𝕂ℝ𝕆ℙ𝕃𝔼 𝕎𝕆𝔻𝕐 spływały wartkim strumieniem z konewki, przesuwając się powoli po zielonych liściach, aż docierały do ziemi i wsiąkały w nią, zmieniając jej odcień. Cicha melodia nucona przez ciebie unosiła się, jak dmuchawiec na wietrze, aż zniknęła gdzieś, czekając na kolejne nuty. Stanęłaś na palcach, wychylając się za balkon i przymknęłaś powieki, czując na twarzy ciepły powiew powietrza. 

— [t.i.], podlałaś już kwiaty? — rozległ się głos z mieszkania, przywołując cię z powrotem do ziemi. Odłożyłaś konewkę tuż obok niezapełnionych jeszcze doniczek, po czym weszłaś z powrotem do środka z delikatnym uśmiechem na twarzy. Kobieta podniosła głowę, przypatrując ci się z uwagą. — Pamiętałaś o wrzosie?

— Oczywiście, mamo — odpowiedziałaś, nachylając się do Inko, aby dać jej szybkiego buziaka w policzek. Kobieta zaśmiała się cicho, posyłając ci spojrzenie wypełnione wdzięcznością. Podniosłaś jedną z książek, leżących na stole i usiadłaś z westchnięciem na krześle. Przekartkowałaś do strony, na której zakończyłaś, po czym zerknęłaś na zielonowłosą. 

— Jak ci idzie praca? — zapytała, nachylając się do przodu, aby nalać wam po filiżance herbaty. Skinęłaś głową w podziękowaniu, biorąc do rąk naczynie. Poruszyłaś nim, aby wymieszać jej aromaty i spróbowałaś napoju. Od razu skrzywiłaś się na twarzy, czując jego gorąc, piekącą twój język. Odłożyłaś filiżankę na stół i wróciłaś do swojej książki. — Początki zazwyczaj bywają trudne.

— Nie jest źle. Dostałam się do jednego ze szpitali w centrum miasta, a tamtejszy nabór na lekarzy, pomimo rygorystycznego podejścia, jest dość szeroki. Wydaje mi się, że przyjęli teraz sporo praktykantów — rzekłaś, skupiając się na tekście. Westchnęłaś cicho pod nosem, opierając głowę na dłoni. — Chyba też parę osób odeszło z pracy...

Kobieta odmruknęła cicho, przytykając głową na twoje słowa. W tym czasie przesunęłaś spojrzenie na widoki za oknem. Ptaki świergotały radośnie na dworze, poruszając rytmicznie skrzydłami i przecinając jasne, przejrzyste niebo. Jedynie parę białych, puszystych chmur przesuwało się po horyzoncie, zostawiając górę dla złotego, jaśniejącego słońca. Ciepło utrzymywało się przy ziemi, sprawiając, że każdego dnia robiło się coraz cieplej. Siedząc w szpitalu w specjalnym fartuchu, temperatura była nie do zniesienia. 

❝KIWI❞ izuku midoriya i readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz