Nastał kolejny dzień. Scorpius zerwał się na równe nogi, wiedząc, że dzisiaj także są zajęcia z wróżbiarstwa. A Pansy coraz bardziej zaczyna go lubić. Chłopcu wyleciało z głowy jego wczorajsze pisanie listu do ukochanej Pansy, więc zostawił go pod poduszką w salonie dormitorium. Scorpius wstał i założył swoją szatę, natomiast gdy Albus i Erich jeszcze trzymał twardy jak suseł sen. Ubrany chłopiec zszedł na dół do biblioteki, gdzie można było wypożyczać książki różnego rodzaju. Gdy wszedł do biblioteki było już tam kilka innych uczniów, przeważnie starszych z innych domów. Jednak gdy Scorpius posunął się na dział Ksiąg Zakazanych, tam jego oczom ukazała się szperająca w książkach Pansy.
- No proszę pani eliksir. - Powiedział cichym głosem Scorpius do dziewczynki
- Na Brodę Merlina! - Powiedziała dziewczynka, odskakując
- Przestraszyłeś mnie. - Powiedziała przerażona
- Przepraszam. Nie miałem tego w planach. - Powiedział Scorpius zwracając się do dziewczynki
- Co ty tutaj robisz? - Zapytała dziewczynka
- Powinienem zadać ci to samo pytanie. - Powiedziała Pansy
- Szukałem książek. - Powiedział Scorpius
- Ja też. - Powiedziała Pansy rozkojarzona
- Chyba pomyliłaś działy. - Powiedział patrząc na wielki regał ksiąg, przed którym stała Pansy
- Nie ważne. Mnie tutaj nie było. - Powiedziała dziewczynka
- Co będę miał z tego, że dotrzymam obietnicy? - Zapytał chłopiec
- Nic? - Odpowiedziała zażenowana dziewczynka
- Nic? - Zapytał chłopiec
- Nic. - Odparła dziewczynka
- Powiem twojemu bratu, a on zapewnię twojej mamie. - Powiedział Scorpius, uśmiechając się złośliwie
- Słucham? - Odparła Pansy
- Chciałbym coś za dotrzymanie tajemnicy. - Powiedział chłopiec
- Szantażujesz mnie? - Zapytała dziewczynka
- Ależ skąd. Tylko pytam. - Powiedział, opierając się o regał
Po chwili zastanowienia, dziewczynka spojrzała na Scorpiusa.
- Czego dokładnie byś chciał? - Zapytała uśmiechając się lekko
- Może, żebyś w końcu zaczęła do mnie mówić po imieniu? - Powiedział Scorpius
- Wykonalne. Zgoda. - Odparła dziewczynka
- Ale nic nikomu, ani słowa Scorpiusie. - Powiedziała odchodząc od regału
Scorpius uśmiechnął się do dziewczynki, a następnie sam wyszedł z działu Ksiąg Zakazanych. Rozpoczęła się lekcją wróżbiarstwa. Wszyscy siedzieli na swoich miejscach w dobranych grupach.
- Proszę, abyście teraz wzięli kawałek pergaminu i zamknęli oczy. Jednym ruchem ręki narysowali to o czym aktualnie marzycie. - Powiedziała Sybilla
Scorpius wziął do ręki pióro, zamknął oczy i jednych ruchem ręki, jak kazała nauczycielka narysował koło, a w środku, prostą kreskę.
- Co to jest Scorpiusie? - Zapytała Pansy, śmiejąc się z rysunku Scorpiusa
- Sam nie wiem. Może balon? - Zaproponował chłopiec
- Na Brodę Merlina! - Powiedział głośniejszym tonem Sybilla
- To żaden znak! To litera. - Powiedziała kobieta
- Rzeczywiście. - Odparła Pansy, lepiej przyglądając się rysunkowe Scorpiusa
- Czy to literka P? - Zapytała Pansy, nauczycielki
- Genialnie! - Odpowiedziała nauczycielka
- Scorpiusie. Literka P? Jak Patronus? - Zapytała Pansy
Chłopiec nie wiedząc co powiedzieć, spojrzał na rysunek.
- Tak dokładnie. Zawsze marzyłem, by mieć własnego Patronusa. - Powiedział zaczerwieniony
- Ja także. Aż się nie mogę doczekać, aż w końcu nauczę się go wyczarowywać! - Powiedziała Pansy
Po skończonej lekcji, każdy uczeń rozszedł się do swoich dormitoriów. Scorpius rzucił swoją torbę na ziemię i podszedł do kominka, gdyż w pewnym momencie przypomniał sobie o liście miłosnym do Pansy. Szukał pod poduszkami i pod kanapą, ale nigdzie go nie było. Postanowił więc sprawdzić w kieszeniach swojej szaty, ale także go tam nie było. Wyszedł z dormitorium i szedł korytarzem, rozglądając się na różne strony, czy nie ma tam listu. Nagle natchnął się na Albusa i Ericha. Ewidentnie Erich nie wyglądał na zadowolonego.
- Cześć. - Powiedział niepewnie Scorpius
- Tego szukasz? - Zapytał Erich, wyciągając z kieszeni list Scorpiusa
Zdumiony i zszokowany Scorpius stanął ja wryty i nie wypowiadając, ani jednego słowa spojrzał na przyjaciela.
- Pożałujesz tego! - Powiedział Erich wyciągając z kieszeni różdżkę i celując w przyjaciela, rzucił pierwsze zaklęcie
Scorpius w jednym momencie zdążył zrobić unik i schować się za ścianą.
- Co zamierzasz? - Zapytał zza ściany przerażony Scorpius
- Pozbyć się ciebie! - Krzyczał Erich, wciąż celując różdżką w przyjaciela
- Albusie, powiedz coś! - Krzyknął Scorpius
- Erichu, przestań! - Powiedział Albus do Ericha
Po chwili Erich ponownie rzucił zaklęcie, a ono uderzyło w ścianę. Jednak Scorpius nie mógł pozwolić sobie umrzeć w tam młodym wieku, więc również wyciągnął różdżkę i wycelował w przyjaciela.
- Będziesz we mnie celował? Po tym jak chciałeś być w związku z moją własną siostrą? - Mówił rozzłoszczony Erich
- Nie planował darzyć twojej siostry uczuciami. To po prostu samo wyszło. - Tłumaczył Scorpius
Po chwili na szczęście na miejsce przybiegła Minerwa McGonagall, a za nią woźny i reszta nauczycieli. McGonagall była zdumiona zachowaniem dwóch młodych czarodziejów, więc pierwszym krokiem jaki zrobiło było rozbrojenie ich.
- Expelliarmus! - Powiedziała kobieta, a następnie oboje upuścili różdżki
- Pani McGonagall. - Powiedział Erich, przerażonym głosem
- Zapraszam do mojego gabinetu. - Powiedziała kobieta zabierając dwóch chłopców na rozmowę
Chwilę później chłopcy siedzieli już w gabinecie Minerwy McGonagall.
- Listy o natychmiastowe przybycie do szkoły zostały wysłane do waszych rodzin. - Powiedziała kobieta
Niedługo po tym w gabinecie rozbrzmiał się odgłos pukania do drzwi. Kobieta podeszła do drzwi, a otwierając je w drzwiach stał ojciec Scorpiusa, Draco.
- Jak miło pana widzieć, panie Malfoy. - Powiedziała nauczycielka
- Mi również miło panią widzieć. - Odparł Draco, podając rękę kobiecie
- Proszę usiądź sobie na krześle obok Scorpiusa. Zaczekamy jeszcze na kogoś od strony Diggory'ego. - Powiedziała kobieta, spoglądając na zegarek na prawej dłoni
Nagle w gabinecie rozbrzmiał ten sam dźwięk pukania do drzwi. Gdy Minerwa otworzyła drzwi jej oczom ukazała się Martine.
- Witam panią serdecznie. - Powiedziała Martine, zwracając się do kobiety
- Witaj Martine. Siadaj proszę obok syna. - Powiedziała McGonagall
Minerwa podeszła do swojego krzesła i wygodnie na nim usiadła. Położyła rękę na ręce.
- Witam bardzo was serdecznie. Nie wezwałam was tutaj, by tym razem chwalić wasze pociechy, lecz niestety doszło do brutalnego incydentu z ich strony co jest niestety niedopuszczalne u nas. - Tłumaczyła kobieta
- Co się stało Minerwo. - Zapytała Martine, spoglądając na syna
- Wasi synowie celowali do siebie z różdżek. Niestety nie wiem jakich zaklęć używali. - Powiedziała kobieta
- Scorpiusie? To prawda? - Zapytał lekko rozzłoszczony Dracon
Scorpius spojrzał na ojca i spuścił głowę w dół.
- Erichu, spójrz na mnie. To prawda? - Zapytała kobieta syna
- Scorpiusie. - Powiedział Draco
- Draconie, wydaje mi się, że pytanie swojego syna o dokładną relację zdarzeń jest zbędne i w niczym to nie pomoże. - Powiedziała stanowczo Minerwa
- Co zamierzacie zrobić? - Zapytała nauczycielka
Martine i Draco popatrzyli na siebie.
- Wydaje mi się, że dało by się jeszcze to naprawić. Nie wyrzucaj ich ze szkoły Minerwo. - Powiedział Dracon
- Draco. Znam was na tyle dobrze, że byłabym złą czarownicą, gdybym wyrzuciła wasze dzieci z tej szkoły. - Powiedziała kobieta
- Dziękujemy ci. - Powiedziała Martine
- Tylko problem leży w jednej rzeczy. Co ze stratami materialnymi? - Zapytała Minerwa niepewnie
Draco spojrzał na Martine.
- Minerwo. Może ja na osobności omówię rachunki szkód. - Zaproponował Dracon
- Ależ oczywiście. Proszę tam jest pokój boczny. - Powiedziała Minerwa, wskazując na pomieszczenie obok
Draco i Martine wstali i poszli do pokoju obok, by omówić szczegóły strat. Draco wpuścił Martine pierwszą i zamknął drzwi. Martine rozglądnęła się po pomieszczeniu.
- Dawno mnie tutaj nie było. - Powiedziała uśmiechnięta
Draco usiadł na fotelu, a obok niego kobieta.
- Musimy ustalić jak zapłacimy za szkody naszych synów. - Powiedział Draco
- Wydaje mi się, że moglibyśmy się złożyć na pół. Zakładam, że szkody materialne nie są duże. - Powiedziała Martine, proponując rozwiązanie
- Także tak zakładam. - Powiedział Dracon
- Więc składamy się po połowie. - Powiedziała Martine
- Dokładnie. - Odparł Draco
Zapadła grobowa cisza, a na oknie było słychać tylko bzyczenie muchy.
- Jak ci się żyje Draco. Nie widziałam cię odkąd bitwa o Hogwart się zakończyła. - Powiedziała odwracając głowę w stronę Malfoya
- Jak już wiesz ożeniłem się. Mam syna, jednego. I żyje dobrze. - Powiedział Dracon
- A ty? - Zapytał tym razem Draco
- Ożeniłam się z Cedrikiem, mam dwójkę dzieci i cieszę się, że mam kochającą rodzinę. - Powiedziała kobieta
- Aczkolwiek nigdy o tobie nie zapomniałam, Draco. - Powiedziała markotnym głosem Martine
Draco popatrzył na kobietę, wstał z krzesła, podszedł do kobiety i złapał ją za rękę. Gdy Martine wstała. Ten przybliżył swoje usta do niej i pocałował ją. W jednym momencie kobieta przypomniała sobie wszystkie chwile spędzone z Draconem kilkanaście lat temu. Wszystkie piękne i smutne chwile, przeleciały jej przez umysł. Kobieta po chwili spojrzała na Dracona i uśmiechnęła się do niego. Po niedługim czasie Martine i Draco wyszli z pokoju.
- Ustaliliśmy, że za szkody zapłacimy razem. - Powiedziała Martine
- Wspaniale. Chłopcy. Wasz różdżki oddaje wam, ale pamiętajcie. Żadnych walk. - Powiedziała stanowczym głosem kobieta
Scorpius i Erich spojrzeli na siebie i podali sobie dłoń bez prośby nauczycielki i rodziców. Po chwili razem wyszli z gabinetu i udali się do swojego dormitorium.
YOU ARE READING
Ślizgonka- Znałam Dracona Malfoya 2
MaceraNastał kolejny rozdział w życiu naszej bohaterki. Jednak tym razem to nie ona przejmie główne stery. Dla pierwszoroczniaków duża i nowa szkoła to wyzwanie, jednak czy sobie poradzą?