~6~ Narobiliśmy już za dużo hałasu.

39 18 0
                                    

     Kiedy z krainy morfeusza wyrwał mnie rytmiczny szelest, natychmiast otworzyłam oczy. Znajdowałam się w pomieszczeniu oświetlonym jedynie przez księżyc, który i tak był ledwie widoczny zza ciemnych chmur. Za oknem mrok spowijał noc i nawet najjaśniejsze gwiazdki nie mogły pokazać swojego blasku.

      W normalnych warunkach pierwszą rzeczą, jaką bym zrobiła po przebudzeniu, byłoby sprawdzenie godziny na moim telefonie. W tym momencie fakt, że musiałabym szukać go w którymś plecaku całkowicie po ciemku, zraził mnie diametralnie. Sama próba skończyłaby się nadepnięciem przeróżnych kończyn moich przyjaciół.

      Wszyscy leżeliśmy praktycznie na sobie, bo pokój, w którym się położyliśmy, był nie za duży. Jako że nie mieliśmy żadnych koców, większość z nas musiała leżeć po prostu na twardym betonie. Mieliśmy zamiar ogrzewać się ciepłem, które wytwarzały nasze ciała, by zachować, chociaż najmniejszy komfort i porządnie się wyspać. Jednak nie oszukujmy się – to była najlepsza noc, w porównaniu do tych z całego wcześniejszego tygodnia.

      Obróciłam się z boku na plecy i wzdrygnęłam, kiedy zobaczyłam rękę obejmującą mnie w talii. Nie miałam pojęcia, do kogo należała, ale dawała mi spore poczucie bezpieczeństwa. Delikatnie zdjęłam ją z siebie, usiadłam i przyjrzałam się leżącej obok mnie sylwetce. Dzięki temu minimalnemu prześwitowi jasności zdołałam ujrzeć twarzyczkę czarnowłosego Julka, który z delikatnym uśmiechem dalej spał. Poczułam wkradający się na moje policzki rumieniec, więc momentalnie otrząsnęłam się i powoli wstałam z zamiarem odnalezienia źródła zastanawiającego mnie dźwięku.

      Wyszłam przez uchylone drzwi i dostrzegłam mały płomyk w górnym pokoju. Ostrożnie namierzyłam schody i powoli zaczęłam się po nich wspinać. Dom był naprawdę spory, przez co, szczególnie po ciemku, łatwo było się w nim zgubić. Jako że panele nie zostały jeszcze położone, uniknęłam skrzypiącej co krok podłogi. Wreszcie znalazłam się pod drzwiami, zza których wydobywał się ten dziwny odgłos. Zapukałam cicho w drzwi, a następnie je uchyliłam. Od razu mój wzrok przykuł chyba najbardziej wyposażony z całego domu pokoik. Normalnie widok włochatego dywanu, tapety z lemurami oraz małego, dziecięcego łóżeczka, nie wzbudziłby we mnie większego wrażenia. Jednak teraz poczułam radość, że w przyszłości, być może, zamieszka tu mała istotka, która wraz ze swoimi rodzicami, stworzy piękną rodzinę, której będzie nieodłączną częścią.

      Na samym środku zaraz obok zapalonej świeczki, ujrzałam Tymoteusza, który w skupieniu przekręcał gałki radia. Podniósł na mnie swój troskliwy wzrok i czule się uśmiechnął. Usiadłam naprzeciw niego i czujnie przyglądałam się temu, co robi.

— Nie mogę uwierzyć, że książę wypuścił księżniczkę ze swoich objęć — zaczął, ukazując przy tym swoje śliczne, białe ząbki. Momentalnie znowu się zarumieniłam, bo wiedziałam, do czego nawiązywał.

— Jesteś równie dobrym stalkerem, jak pani Stanisława, przysięgam — zaśmiałam się krótko.

— Ba, mam nawet dowody! Spaliście jak zabici, więc zrobienie zdjęcia z lampą błyskową nie było żadnym wyczynem. — Widząc moją przerażoną minę, kontynuował. — Oczywiście, jak już będziemy w domu, to na twoje urodziny wstawię je na fejsa, żeby było ci mega niezręcznie. A następnie tak, jak co roku, obudzę cię szczerymi życzeniami z megafonu i upewnię się, że z mojego okna dotrą prosto do twojego pokoju.

— Ty i Matthew jesteście najbardziej szalonymi osobami, jakie kiedykolwiek dane było mi poznać. I życzę nam, żebyśmy wrócili do domu i moje urodziny spędzili najlepiej, jak tylko się da.

— Otóż to pudełko, jest kluczem do naszego sukcesu. — Wskazał na stare radyjko z antenką. Obydwoje wiedzieliśmy, jak wielkie ma ono znaczenie.

Return to homeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz