~7~ Słowa wypowiedziane nocą.

43 19 21
                                    

— No już chyba gorzej tego trzymać nie można, naprawdę.

      Julek od zawsze był osobą, która w jakimś stopniu mnie intrygowała. Był jak taki zakazany owoc, po którego sięgnąć nie mogłam, ale zarazem interesowało mnie, co otrzymam po jego spróbowaniu. Nie był złą osobą, a przynajmniej ja widziałam w nim to drugie dno, które skrywa w sobie wrażliwość i odwagę.

      Był arogancki, bezczelny oraz szczery do bólu. Zgrywał twardziela, ale czy aby na pewno nim był? Czasami się droczył, zaczepiał, albo totalnie jeździł po mojej samoocenie. Jednak po tym, kiedy uratowałam go przed zapłaceniem ogromnej kary w pociągu, przyniósł mi moją ulubioną czekoladę. I owszem, bardzo możliwe, że wybrał akurat tę przez przypadek, jednak równie dobrze mógł wyłapać to z jakiejś rozmowy.

      Dziewczyny zdecydowanie zbyt dużo myślą o takich sprawach. Analizują bez końca miliony drobnych gestów, które zazwyczaj nie znaczą nic poważnego. Jest to pewnego rodzaju pułapka, w którą dajemy się zaciągnąć.

      Zadając się głównie z chłopakami, spostrzegłam wiele różnic pomiędzy płciami. Dla przykładu, ich sprzeczki kończą się rękoczynem, po którym wszystko jest już okej. U kobiet sprawa jest dużo bardziej skomplikowana. Wyzywanie, oczernianie, niszczenie psychiczne i tak naprawdę, nawet po zgodzie, pozostały w sercu żal. Mój gatunek jest skomplikowany, nie to, że mężczyźni są, jak otwarta księga, aczkolwiek z biegiem lat mogę stwierdzić, że bardziej rozumiem ich.

      Oczywiście jest pełno wyjątków od reguły i nie chcę zaciągać wszystkich do jednego wora. Bazuję na tym, co przeżyłam i z jakimi ludźmi miałam do czynienia.

— To ty jej to źle tłumaczysz, nie wiem, idź i sprawdź, jak radzi sobie El. — Matthew przejął inicjatywę i odesłał czarnowłosego do mnie. To nie pierwszy raz, kiedy bronił Anię, od niemiłych słów ze strony Julka.

      Oprócz obserwowania tej dziwnej sytuacji zajmowałam się też niezwykle ciekawą rzeczą, jaką było wytwarzanie własnej broni. Dom, w którym się zatrzymaliśmy, był w budowie, więc bez problemu znalazłam w nim sporo gwoździ, desek oraz narzędzi. Miałam zamiar połączyć to razem i stworzyć coś, może nie najmocniejszego, aczkolwiek skutecznego. Akurat potrzebowałam kogoś do pomocy, więc czarnowłosy nareszcie mógł mi się do czegoś przydać.

— Jak tam u mojej ulubionej partnerki w zbrodni? — zapytał zielonooki, siadając naprzeciw mnie. — Nie mam pojęcia, co ty tu tworzysz, ale wygląda serio badziewnie.

— Ty wcale nie lepiej. Mógłbyś to przytrzymać? — opuściłam wzrok, żeby nie złapać kontaktu wzrokowego. Byłam pewna, że tylko rozbawiłam go swoją próbą obrażenia go. Zapewne teraz spoglądał na mnie z tym swoim uśmiechem zażenowania i zmarszczył brwi, jednocześnie unosząc je w górę.

      Lekko zaczęły mi się trząść ręce, co nie było dobrym znakiem, ponieważ to ja trzymałam młotek, a on gwóźdź, który miałam zamiar wbić. Chłopak musiał to zauważyć, ponieważ przytrzymał moją rękę i sam zajął się robotą.

       Czy byłam w nim zakochana? To naprawdę ciężkie pytanie. Z jednej strony byłam zadowolona, że się przyjaźnimy i wiedziałam, że nie jest dla mnie dobrym materiałem. Natomiast z drugiej, zaczęłam coraz częściej nad tym rozmyślać. Nasza relacja była naprawdę dziwna. Raz się nienawidziliśmy, potem flirtowaliśmy, a czasami żyliśmy w przyjacielskich relacjach tak jak teraz.

      On jest typem osoby, która nie szuka niczego poważniejszego. Natomiast ja, wraz z moim zorganizowanym trybem życia, spoglądamy zbyt daleko w przyszłość. I w momencie, gdy on chce się bawić, korzystać z życia, zwiedzać świat, ja myślę o tym, do jakiego miasta wyjedziemy na studia, jaką sukienkę ubiorę na pierwszą kolację z jego rodzicami i jak nazwiemy naszą trójkę dzieci. I kota także.

Return to homeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz