~8~ Babcina gościnność, medialna propaganda i nietrzeźwy bezdomny

44 19 21
                                    

     Po ciężkiej nocy pełnej głębokich wyznań i szczerych dialogów nadszedł kolejny poranek, który zaczęłam na zimnej podłodze, niemalże pustego domu. Powolutku uniosłam swoje ciężkie powieki i przetarłam je dłonią, pozbywając się nocnego śpiocha z kącika oka. Czułam mocne zmęczenie, ponieważ długo nie potrafiłam zasnąć, a kiedy już mi się to udało, to zbudził mnie najmniejszy szelest w pokoju.

      Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Od razu spostrzegłam brak Matta i Tymka, jednak nie zmartwiło mnie to, ponieważ na pewno dalej grzebali przy radiu. Reszta osób dalej przesiadywała w krainie morfeusza. Wyjątkiem była Sandra, która z zadowoleniem rozczesywała swoje włosy. Jako że nie miałam ochoty wdawać się z nią w złośliwy dialog, udawałam, że jeszcze śpię. Blondynka i tak była zbyt zajęta szykowaniem się i nawet jeśli usiadłabym i wpatrywałabym się w jej ruchy, to oprócz tego, że wyglądałabym jak psychopatka, to ona nawet nie zwróciłaby na mnie uwagi.

      Kobieta podciągnęła wyżej swoje jeansy, które mocno opinały jej zgrabne nogi. Odwrócona do ściany, ściągnęła z siebie top, w którym spała i nałożyła bluzę, którą umiejętnie zawinęła pod stanik. Zawsze ciekawiło mnie, jakim sposobem można zrobić to z taką wprawą. Następnie zarzuciła na plecy swoje długie blond włosy i z uśmiechem odwróciła się w stronę leżących. Niestety nasze spojrzenia się spotkały i zrobiło się bardzo niezręcznie.

— Jeśli chciałaś dłużej się na mnie pogapić, to powiedz, śmiało. Przecież i tak rozbierałam się już przed tyloooma osobami — odparła z pogardą. Do drugiego zdania specjalnie dodała przesadzony głos i gestykulację, co miało na celu przypomnieć mi moje słowa wypowiedziane za jej słowami. Ta, ja też nie zawsze jestem najmilszą Eleną na świecie.

      Byłam zbyt wycieńczona na wymyślanie kontrataku, więc tylko wywróciłam oczami i obróciłam się na drugi bok. Pomyślałam sobie, skoro i tak za niedługo nas opuści, to dam jej tę satysfakcję, że mogła ostatnia wcisnąć swoje trzy grosze w tę niepotrzebną rozmowę. Może zadziała to pozytywnie na jej motywację do niezwykle wyczekiwanej warty.

      W sumie zabawne było to, że na początku liceum naprawdę się z nią dogadywałam. Z pewnością nie nazwałabym tego głęboką przyjaźnią, ale świetną i długotrwałą znajomością już tak. Nigdy nie wyjawiłyśmy sobie własnych sekretów, nie wychodziłyśmy też wspólnie na zakupy. Mocniejsze więzi okazywałyśmy tylko pod wpływem alkoholu. Łączyła nas wspólna ekipa, z którą za każdym razem dobrze się bawiłyśmy. I pomimo że zastanawiały mnie jej niektóre cechy, to usprawiedliwiałam je tym, że każdy ma wady. Aczkolwiek z wiekiem lat, a w szczególności po pewnym incydencie, który będzie miał niebawem rocznicę, zrozumiałam, że nasze drogi rozwidlają się i nie zapowiada się na to, żeby kiedykolwiek z powrotem się połączyły.

      Po pewnym czasie wszyscy się rozbudzili, więc zebraliśmy się w naszym prowizorycznym salonie. Co prawda był równie nieumeblowany, jak większość pomieszczeń, jednak miał wiele okien, przez co nie dość, że dobrze mogliśmy obserwować okolicę, to w dodatku mieliśmy dużo dziennego światła, którego wieczorami przez brak oświetlenia nam brakowało. Zjedliśmy wspólnie śniadanie, a ustalenie planu dnia przełożyliśmy na później. Niestety nie odzywaliśmy się za wiele, panował między nami ponury nastrój, co było niezwykle dobijające.

      Posiłek przerwał pisk Sandryna, który ujrzał za oknem zbliżającą się grupę SLM. Wiedzieliśmy, że to czas rozstania. Spojrzeliśmy na bruneta, od którego wymagaliśmy jakiejś krótkiej przemowy, czy jakichkolwiek słów pożegnania.

— Spakowałaś do plecaka wszystkie swoje rzeczy? — Zaleciało to bardziej nadopiekuńczą mamą, niż poważną mową, aczkolwiek niekiedy ciężko wymyślić coś tak ważnego na poczekaniu.

Return to homeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz